Leżał w szpitalu przypięty do łóżka. Dominikowi udało się skutecznie pomóc!

TVN UWAGA! 339781
Jeszcze półtora roku temu leżał przypięty pasami do łóżka w szpitalu psychiatrycznym. Nikt nie wierzył, że cierpiący na autyzm Dominik będzie normalnie funkcjonował. Po naszym reportażu udało się znaleźć Dominikowi miejsce w prywatnym DPS-ie. Tam wydarzyło się coś niezwykłego.

Dominik Krynicki od urodzenia cierpi na autyzm. Przez postępującą chorobę wielokrotnie trafiał do szpitala, ponieważ był agresywny wobec siebie i swoich rodziców. Podczas ostatniego, trzyletniego pobytu w szpitalu Dominik przez cały czas był przypięty pasami do łóżka. Lekarze byli bezradni wobec choroby, a dziesiątki placówek opiekuńczych odmawiały przyjęcia chłopca.

Po nagłośnieniu przez nas tej sprawy Dominik znalazł miejsce w prywatnym DPS-ie w Bytowie. Już po kilku tygodniach jego stan zdrowia się poprawił, ale rodzice byli pełni obaw o dalszy los syna.

- Boję się, że w jego życiu może nastąpić jakiś regres, ponieważ on zawsze funkcjonował na zasadzie sinusoidy. Były górki, gdzie miał lepszy nastrój i doły, gdzie te jego zachowania negatywne kumulowały się. Boję się, że teraz może jest w okresie górki i być może będziemy mieli jeszcze do czynienia z tym dołem – mówi Arkadiusz Krynicki, ojciec Dominika.

Zmiana

Odwiedziliśmy Dominika po ponad rocznym pobycie w Domu Pomocy Społecznej w Bytowie. Ten czas dowiódł, że obawy rodziców o pogorszenie stanu zdrowia ich syna nie potwierdziły się.

- Jestem zadowolony. Przede wszystkim uratowaliśmy godność temu człowiekowi. Półtora roku temu on był przywiązany pasami, ujawniał agresję w stosunku do najbliższych, do otoczenia i sam do siebie. Na dzisiaj takie incydenty nie istnieją – cieszy się Piotr Kazor z DPS w Bytowie.

- Dominik zmienił się znacznie. Stał się samodzielny w wielu swoich czynnościach. Samodzielnie je i chodzi do toalety. Zaczął mówić. Mówi np. że chcę abę, czyli herbatę, chce jogo, czyli jogurt. Albo mówi: „Choć spać”. Że to ten czas, że idziemy spać – opowiada Anna Kuźnicka, terapeutka w DPS w Bytowie. I dodaje: - Główny nasz nacisk jest na to, aby jak najwięcej nauczyć go mówić, aby wymusić na nim to, żeby się komunikował, pokazywał swoje potrzeby, to, czego od nas oczekuje.

Jaką terapię zastosował ośrodek?

- Na początku zaczęliśmy od komory hiperbarycznej. Nie każdy wierzył w to, że przynosi jakieś efekty. Niemniej jednak, komorą hiperbaryczną wyciszyliśmy Dominika, to nastąpiło w około 1-2 miesiące. I już widzieliśmy postępy – mówi Piotr Kazor.

Zabiegi w komorze hiperbarycznej odbywają się nawet kilka razy dziennie. Tlen pod odpowiednim ciśnieniem i stężeniem dociera do komórek, pobudza je do pracy i pomaga pozbywać się toksyn z organizmu.

- Nasze ambicje sięgają troszeczkę dalej, a mianowicie, żeby jak najwięcej pomóc temu człowiekowi. Szukaliśmy na rynku możliwości, które w sposób pozytywny, nie ingerując negatywnie w zdrowie tego człowieka, są w stanie pomóc. Kupiliśmy urządzenie do biorezonansu i robimy taką terapię – mówi Kazor.

Czy ośrodek konsultował to z lekarzami?

- Zachęcałem do współpracy, niestety, ze skutkiem negatywnym. Nie jestem zawiedziony, po prostu robię swoje. Na dzisiaj wiadomo, że tak jest ciężej. Dużo czasu mi zajmuje pochłanianie wiedzy na ten temat. Niemniej jednak, jestem pewien, że takimi metodami nie wyrządzi się nikomu krzywdy – zapewnia Piotr Kazor.

Leczenie autyzmu

O opinię zapytaliśmy dr n. med. Jolantę Uchman.

- Jestem pod olbrzymim wrażeniem, pamiętam ten materiał z 2019 roku. Serce rośnie, jak widzę teraz zaangażowanie terapeutów w opiekę nad Dominikiem.

Co ekspert sądzi o niekonwencjonalnych metodach w leczeniu autyzmu?

- Jeżeli medycyna konwencjonalna nie jest w stanie zaopiekować się tym pacjentem, czy ze spektrum autyzmu, czy innymi zaburzeniami rozwojowymi, to naszym obowiązkiem jest poszukiwanie metod, które nie szkodzą. I myślę, że olbrzymia odpowiedzialność spoczywa na nas, na medykach, na osobach, które przeprowadzają badania naukowe, może warto by było porównywać metody konwencjonalne z dziećmi, u których stosowano metody konwencjonalne i alternatywne, żeby pomóc pacjentom. To jest nasz obowiązek, nas, jako specjalistów, terapeutów, żeby pomóc dziecku. Uważam, że wszystkie bezpieczne metody, powinny być dopuszczone – podkreśla doktor Uchman.

Inne przypadki

Informacje o postępach w terapii z Dominikiem dotarły do rodzin mających autystyczne dzieci. Dziś terapeuci DPS-u w Bytowie mają pod swoją opieką już pięciu młodych mężczyzn z autyzmem.

- Maciek chodził do szkoły, ale z tego powodu, że był agresywny został wyrzucony. Pobił mamę, nauczycieli. Miał problemy z wychodzeniem na dwór. Ma nadwrażliwość słuchową. W tej chwili Maciek wychodzi na spacery dwa razy dziennie, jesteśmy w stanie pokonać jego lęk – mówi Anna Kuźnicka.

- Z kolei Filip jest bardzo inteligentny. Skończył szkołę średnią – technikum. Niestety, złamał mamie rękę. Jak się zdenerwuje, to rzuca telewizorami, tabletami, jedzeniem – opowiada Kuźnicka.

Jak terapię oceniają rodzice Filipa?

- Myślę, że to najlepsza rzecz, jaka mogła spotkać Filipa i nas. Zawsze miał problemy z zasypianiem, a teraz, według informacji pani Ani, śpi jak suseł. Ostatni raz widzieliśmy się dwa tygodnie temu i było super. Wydaje mi się, że on też był szczęśliwy – mówi Grzegorz Krzyżanowski.

Kolejnym pacjentem jest Kamil.

- Przyjechał do nas w sierpniu ubiegłego roku. Był osobą leżącą, bił się tak mocno, że leciała krew z twarzy. Na ślepo uderzał osoby, które były obok niego. Próbowaliśmy go sadzać, karmić normalnie. Był na tyle agresywny, że złamał nos terapeucie. Musieliśmy kąpać go w sześć osób, bo nie było innej możliwości – opowiada Kuźnicka. I dodaje: - W tej chwili jest w stanie usiąść na krześle, trzymać ręce na dole, nie uderza się po twarzy. Wszystko rozumie, co się do niego mówi, w dwóch językach – po polsku i turecku.

Filmy

Niemal każdy krok w pokonywaniu autyzmu jest dokumentowany nagraniami pracowników DPS-u. Filmy i zdjęcia trafiają do rodziców, bo niektórzy z powodu dużej odległości od Bytowa, nie mogą zbyt często odwiedzać swoich dzieci. Jedynie rodzicom Dominika udaje się regularnie spotykać z synem.

Przyjazd Dominika do DPS-u okazał się też przełomowy dla samej placówki.

- Dominik mnie zainspirował, dodał mi wigoru do działania w tym kierunku. Biorąc go na samym początku, nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Nie wiedzieliśmy, czy się uda, czy nie. Niemniej, widząc postępy, to jest ta osoba, której należy podziękować, bo tak naprawdę wszystko zaczęło się od Dominika – przyznaje Piotr Kazor i dodaje, że chciałby osiągnąć taki efekt, żeby wrócił do swoich rodziców. - Marzę o tym. Jakbym nie wierzył, to bym tego nie robił. Wierzę, że autyzm można wyleczyć.

podziel się:

Pozostałe wiadomości