Dlaczego Patrycja zginęła? „Spaliła się żywcem w obecności pielęgniarek”

TVN UWAGA! 306976
Płonęła żywcem, takich słów użyła matka pacjentki szpitala psychiatrycznego w Szczecinie. Po poparzeniu 41-letnia Patrycja walczyła jeszcze o życie przez trzy tygodnie. Niestety kobieta zmarła. Gdzie był personel, gdy pacjentka płonęła?

Do poparzenia 41-letniej Patrycji Pachockiej doszło na oddziale zamkniętym Kliniki Psychiatrii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Kobieta trafiła tam na początku września z powodu zaostrzenia stanu choroby psychicznej.

- Myślałam, że córka jest bezpieczna, nie wiedziałam, że może się tam spalić żywcem w obecności lekarzy i pielęgniarek. To było poparzenie trzeciego stopnia, miała w ciele dziury. Musiała strasznie cierpieć – denerwuje się Danuta Hryńczuk, matka Patrycji.

Uzależniona od matki

Pachocka zmagała się z chorobą psychiczną od dzieciństwa.

- W pokoju są jeszcze jej klocki i lalki. Ona była jak dziecko, cały czas byłyśmy razem, bez niej nie mogłam wyjść nawet do sklepu, bo się o nią bałam.

Kobieta wielokrotnie się samookaleczała, miała próby samobójcze. W ostatnich latach była również uzależniona od środków nasennych. Miała przyznaną pierwszą grupę inwalidzką i żyła z renty.

- Trzykrotnie chciała wyskoczyć z okna. Ostatnio myślałam, że jej nie zatrzymam, ale złapałam ją za szyję i wciągnęłam. Wcześniej cięła sobie ręce, wieszała się. Cały czas musiałam nad nią czuwać, żeby sobie nic nie zrobiła – przyznaje Hryńczuk.

Dzień tragedii

Na oddziale zamkniętym, na którym przebywała Pachocka 20 pacjentami opiekują się cztery pielęgniarki i opiekunka. Pokoje lekarzy położone są na innym piętrze. Pacjenci, mimo, że to oddział szpitalny mogą palić papierosy. Robią to w wyznaczonym do tego pomieszczeniu.

Do tragedii doszło siódmego dnia pobytu Pachockiej.

- Pan doktor powiedział mi, że córka podpaliła się papierosem. Pytam, jak to? Papierosem można się oparzyć, zrobić dziurę w ubraniu, ale nie podpalić się. On mówi, że Patrycja musiała być czymś oblana i dlatego się zapaliła – mówi matka 41-latki.

Poparzona kobieta jeszcze przez trzy tygodnie walczyła o życie w Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń w Gryficach. Kobieta, mimo przeszczepów skóry zmarła.

„Zagmatwane”

Kierownik Kliniki Psychiatrii, gdzie doszło do tragedii nie chciał wypowiadać się w tej sprawie przed kamerą. Klinika jest częścią Szpitala Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego i wyjaśnień udzielał dyrektor naczelny.

- Według relacji pracowników pacjentka przebywała w palarni i doszło do nieszczęśliwego zdarzenia w postaci wybuchu zapalniczki, w której była posiadaniu. Pacjentka używała rzeczy dozwolonej, czyli lakieru do włosów. Koincydencja tych dwóch łatwopalnych substancji, moim zdaniem spowodowała takie obrażenia – mówi dr Konrad Jarosz, dyrektor szpitala nr 1 Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.

Poparzenia Pachockiej obejmowały 40 procent ciała.

- Zagmatwane to wszystko. Jako matka chciałabym wiedzieć jak to się stało. Cały czas twierdzą, że córka sama się podpaliła. Gdyby, tak było miałaby poparzone dłonie i stopy, ratowałaby się jakoś, a ona miała czyste ręce – zwraca uwagę Hryńczuk.

Sprawą zajmuje się prokuratura

Szczecińska prokuratura wyjaśnia okoliczności poparzenia Patrycji Pachockiej oraz sprawdza, czy personel medyczny Kliniki Psychiatrii nie doprowadził do nieumyślnego spowodowania śmierci pacjentki.

- Wszystko okoliczności związane ze zdarzeniem są przedmiotem trwających ustaleń, jako, że mają istotne znaczenie do udzielenia odpowiedzi na pytanie, jaki był przebieg tego zdarzenia, i czym był on spowodowany. Niezależnie od badania tych okoliczności i tego wątku w toku tego śledztwa sprawdzana jest również kwestia prawidłowości sprawowania opieki nad pokrzywdzoną przez obecny na oddziale personel medyczny – mówi Joanna Biranowska–Sochalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Specjalista leczący oparzenia w Centrum w Siemianowicach Śląskich przyznaje, że w przypadku poparzonych pacjentów przywożonych ze szpitali psychiatrycznych na ich stan wpływa zażywanie leków spowalniających reakcję.

- W przypadku pacjentów obciążonych chorobami psychicznymi czas reakcji jest znacznie wydłużony. Może być to spowodowane zarówno chorobą psychiczną, jak i również pewnymi lekami, zwłaszcza długo pobieranymi – mówi Piotr Wróblewski, anestezjolog z Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

Ekspert psychiatrii sądowej dr Jerzy Pobocha przez 33 lata pracował w Szczecińskiej Klinice Psychiatrii. Jego zdaniem sytuacja pożaru mogła być dla pracowników zaskakująca.

- Tego typu zdarzenie budzi też lęk u personelu. Zdarzenie było zaskakujące, wyjątkowo nietypowe, z tego, co wiem w dziejach tej kliniki nigdy nie było takiego przypadku.

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Zamówili meble i zaczęły się problemy. „Pani A. zapłaci, żeby ten program nie był emitowany”

Zamówili meble i zaczęły się problemy. „Pani A. zapłaci, żeby ten program nie był emitowany”

Czy panią Martę można było uratować? „Nawet nie włączyli sygnałów w karetce”

Czy panią Martę można było uratować? „Nawet nie włączyli sygnałów w karetce”

Miał ponad 3 promile alkoholu i kierował autem. Świadkowie zatrzymali nietrzeźwego kierowcę

Miał ponad 3 promile alkoholu i kierował autem. Świadkowie zatrzymali nietrzeźwego kierowcę

Piekło 5-letniego Piotrusia. „Biła go po twarzy i szarpała”

Piekło 5-letniego Piotrusia. „Biła go po twarzy i szarpała”

Po czterech latach odzyskała córkę. „Sprawiedliwość wygrała”

Po czterech latach odzyskała córkę. „Sprawiedliwość wygrała”

Oceń stan szkolnej toalety, pobierz dokument!

Oceń stan szkolnej toalety, pobierz dokument!

Komfort czy koszmar? Jaki jest stan szkolnych toalet?

Komfort czy koszmar? Jaki jest stan szkolnych toalet?