Brutalne morderstwo w Siedlcach. „Mąż wyszedł tylko po papierosy”

TVN UWAGA! 282640
35-letni Marcin wyszedł do sklepu po papierosy. Dwie godziny później jego ciało zostało znalezione w bramie, zaledwie sto metrów od jego mieszkania.

Dwa tygodnie po ślubie

35-letni pan Marcin zginął 5 grudnia w Siedlcach. Około godziny 18 wyszedł z domu do pobliskiego sklepu.

- To był zwykły dzień. Z okna w kuchni zauważyłam migające światła karetki pogotowia i policji. Od razu pojawiła się u mnie myśl – „oby to nie był Marcin, oby nic mu się nie stało” – wspomina pani Elżbieta, żona.

Mężczyzna został zamordowany niespełna dwa tygodnie po swoim ślubie. Szczęśliwa para spodziewała się dziecka.

- Nie było nam dane pobyć małżeństwem. Cały czas towarzyszy mi myśl, że Marcin wyszedł na chwilę do sklepu i zaraz wróci do domu – dodaje.

Na miejscu zdarzenia szybko pojawiła się rodzina.

- Policjanci nie pozwolili nam go zobaczyć. Widziałem tylko jego rękę. Z policyjnego opisu wiem, jak mógł wyglądać. Miał pękniętą czaszkę w trzech miejscach, złamany nos i policzek – wylicza Jerzy Gmitrzak, ojciec wdowy.

- Tego widoku nie da się już wymazać z pamięci. Zostanie ze mną do końca życia – dodaje pani Elżbieta.

Prokuratorzy potwierdzają, że było to wyjątkowo brutalne morderstwo.

- Na ciele pokrzywdzonego było bardzo dużo ran. To wskazuje, że napastnik był bardzo agresywny i brutalny. Nie dał pokrzywdzonemu żadnych szans – mówi Katarzyna Wąsak z Prokuratury Rejonowej w Siedlcach.

Co się wydarzyło w sklepie?

Ostatnimi osobami, które widziały 35-latka żywego były ekspedientki. Z ich relacji wynika, że do robiącego zakupy pana Marcina podszedł nieznajomy mężczyzna, który prawdopodobnie chciał go okraść.

- Obaj byli w sklepie. Wyglądało to, jakby między nimi była sprzeczka. Ten nieznajomy w pewnym momencie jakby zorientował się, że w sklepie jest kamera. Spojrzał w górę i wybiegł – relacjonuje ekspedientka.

Zabezpieczony został monitoring, na którym widać jak nieznajomy, używa karty płatniczej 35-latka. To nagranie zostało wykonane zaledwie godzinę po morderstwie.

Policjanci i prokuratorzy przez niemal dwa tygodnie nie byli w stanie ustalić tożsamości oraz miejsca pobytu potencjalnego sprawcy.

- Próbowałam pytać policję, ale nie dowiedziałam się niczego konkretnego. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, mąż pewnie zrobiłby to samo – mówi pani Elżbieta.

Po kilku tygodniach zdecydowano się na publikacje wizerunku podejrzanego. W tym czasie mężczyzna prawdopodobnie spokojnie poruszał się po Siedlcach, a następnie próbował się przedostać za wschodnią granice. Tam w końcu został zatrzymany. Jak się okazało, tylko na parę godzin.

- Ten mężczyzna był poszukiwany. Nie mógł być jednak zatrzymany, bo materiał dowodowy był dopiero gromadzony i analizowany. Procedura została zachowana – potwierdza prokurator Wąsak.

Prywatny detektyw

Czując bezsilność policji i prokuratury, żona zamordowanego zdecydowała się na współpracę z prywatnym detektywem, który w ciągu kilkunastu godzin zdołał ustalić tożsamość i miejsca, w których przebywał poszukiwany Łukasz W.

- Przed popełnieniem morderstwa, podejrzany przebywał w pustostanie. To budynek byłego internatu. Z naszych ustaleń wynika, że ten mężczyzna pojawił się w Siedlcach pod koniec października. Nie pracował, nie miał tu żadnej rodziny. Według nas znalazł się tu przypadkowo – podkreśla Bartosz Weremczuk, prywatny detektyw.

Według ustaleń detektywa, Łukasz W. chodził do szkoły o profilu wojskowym w Nowym Sączu, której nie ukończył. Kilka lat temu wyjechał do Szkocji. Tam związał się z pochodzącą z Węgier Esti.

- Uderzył mnie w zęby. Widziałam mnóstwo krwi wypływającej z moich ust. Był bardzo agresywny. Powiedział, że kiedyś mnie znajdzie i zabije mnie i moją rodzinę – powiedziała była partnerka podejrzanego.

Łukasz W. kilka miesięcy temu wrócił do Polski. Według ustaleń detektywa, jeździł bez celu po kraju. Kilka godzin przez morderstwem, próbował kupić wojskowy nóż taktyczny.

- Widać było, że umie się posługiwać nożem. Trzymał go fachowo w ręku, nie łapał za ostrze. Pracownik, który go obsługiwał poczuł woń alkoholi i do transakcji nie doszło – opowiada Marek Zieliński, właściciel sklepu z bronią w Siedlcach.

„Nie było podstaw do aresztowania”

Mimo ustaleń śledczych, mężczyzna cały czas przebywał na wolności. Postanowienie o przedstawieniu zarzutu zabójstwa, prokuratura ogłosiła dopiero trzy tygodnie po zdarzeniu. W tym czasie podejrzany zdążył wyjechać z kraju i dotrzeć do francuskiego portu Calais.

- Podejrzany został zatrzymany w związku z podejrzeniem ataku na funkcjonariusza policji. Prokurator wystąpi z wnioskiem o tymczasowy areszt podejrzanego, a następnie o europejski nakaz aresztowania – mówiła prokurator Wąsak.

Kilka godzin po rozmowie z prokuratorem, zadzwonił do nas prywatny detektyw, który poinformował o ponownym zwolnieniu Łukasza W.

Poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania Łukasz W. został w niedzielę zatrzymany w Holandii.

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Zamówili meble i zaczęły się problemy. „Pani A. zapłaci, żeby ten program nie był emitowany”

Zamówili meble i zaczęły się problemy. „Pani A. zapłaci, żeby ten program nie był emitowany”

Czy panią Martę można było uratować? „Nawet nie włączyli sygnałów w karetce”

Czy panią Martę można było uratować? „Nawet nie włączyli sygnałów w karetce”

Miał ponad 3 promile alkoholu i kierował autem. Świadkowie zatrzymali nietrzeźwego kierowcę

Miał ponad 3 promile alkoholu i kierował autem. Świadkowie zatrzymali nietrzeźwego kierowcę

Piekło 5-letniego Piotrusia. „Biła go po twarzy i szarpała”

Piekło 5-letniego Piotrusia. „Biła go po twarzy i szarpała”

Po czterech latach odzyskała córkę. „Sprawiedliwość wygrała”

Po czterech latach odzyskała córkę. „Sprawiedliwość wygrała”

Oceń stan szkolnej toalety, pobierz dokument!

Oceń stan szkolnej toalety, pobierz dokument!

Komfort czy koszmar? Jaki jest stan szkolnych toalet?

Komfort czy koszmar? Jaki jest stan szkolnych toalet?