- Doszedłem do wniosku, że wszystko co robię, robię dla sławy i dla pieniędzy. Nie śpiewam piosenek, żeby się nimi epatować. Śpiewam dla ludzi i wyciągam od nich pieniądze – mówi Stachursky.Stachursky to pseudonim artystyczny Jacka Łaszczoka, chłopaka z Czechowic Dziedzic.- Chciał iść na ministranta, ale zmienił zdanie. Później zaczął jeździć na obozy. Tam zaczął śpiewać. Bardzo mu się spodobało, że wszyscy na niego patrzą – mówi Cecylia Łaszczok, matka gwiazdy.Młody Jacek słynął z hulaszczego trybu życia.- Był przywódcą naszej osiedlowej bandy – śmieje się Magdalena Schultz, jego siostra.Szalały też za nim dziewczyny, które zmieniał jak rękawiczki.- Podrywał dziewczyny, umawiał się z trzema na raz. Te telefonowały do domu. Mama denerwowała się, bo nie wiedziała, której ma mówić, że jest – dodaje siostra artysty.- Jestem 100 procentowym mężczyzną. Jakkolwiek rozpatrywać pojęcie macho, to ja mieszczę się w tej kategorii – przyznaje Jacek Stachursky.Dziś Stachursky jest przykładnym mężem i ojcem. Chętnie spędza każda wolną chwilę ze swoim synem. Ustabilizowane życie rodzinne zawdzięcza wierze w medycynę naturalna i piramidy. Jedna z nich stoi w jego ogrodzie w Czechowicach, gdzie nadal mieszka.- Pierwsze piramidy stanęły u mnie 1,5 roku temu. Od tego momentu moje życie nabrało bardzo poważnego przyśpieszenia – wyjaśnia.Kariera Jacka Stachurskiego rzeczywiście nabrała tempa. Artysta musiał czekać aż 10 lat, aby zapraszano go do popularnych programów radiowych i telewizyjnych. I mimo dużej pewności siebie, jak sam przyznaje, sława go onieśmiela.- Od momentu kiedy liznąłem popularności, strasznie krępują mnie sytuacje, w których z tą popularnością muszę się mierzyć – mówi Stachurski.