Roksana jest po przeszczepie nerki, żyje samotnie. Bardzo chciała mieć dziecko, ale – jak mówi - stan zdrowia stwarzał zagrożenie, że ciąża może się skończyć jego pogorszeniem a nawet śmiercią. Dowiadywała się, czy może adoptować dziecko, ale – wyjaśnia – usłyszała, że i w tym wypadku zdrowie jest przeszkodą i nikt nie powierzy dziecka jej opiece.Inna, 34-letnia kobieta umieściła w Internecie ogłoszenie, że odda dziecko w dobre ręce. Wychowywała już trójkę dzieci, jej mąż miał iść do więzienia. Antykoncepcja nie zadziałała i zaszła w ciążę. Obie kobiety doszły do porozumienia.- Biologiczna matka poszła do lekarza z moimi papierami – mówi Roksana. – Patrzyłam na to dziecko, kochałam jak swoje. Nie wyobrażałam sobie, żeby mogło być inaczej.Tłumaczy, że nie kupiła dziecka. Mówi, że pieniądze dawała biologicznej matce, aby jej pomóc. Również biologiczna matka chłopca broni się przed słowem sprzedaż.- Chciałam sama znaleźć dla niego matkę – mówi matka Oliviera. – Gdybym oddała do adopcji, nie mogłabym go widywać. Chciałam do niego przychodzić w nowym domu, jako znajoma.Najprawdopodobniej Roksana uchodziłaby za matkę Oliviera, gdyby do wrocławskiej policji nie wpłynął donos. Po tygodniu od narodzin dziecka policja odkryła, że chłopiec zamiast u biologicznych rodziców przebywa w domu kobiety, której został sprzedany. Prokurator ustalił, że Roksana nie tylko płaciła za wizyty u lekarzy, witaminy i żywność, ale też przekazywała gotówkę - w sumie za dziecko zapłaciła 5 700 zł. Olivier będzie musiał spędzić kilka najbliższych miesięcy w Domu Małych Dzieci w Jaworze. Sąd podejmie decyzję w jego sprawie tak szybko, jak będzie to możliwe. Obie kobiety podejrzane są o handel ludźmi, ale prokuratura nie wyklucza zmiany zarzutu.