Marcin Daniec - mistrz estradowej improwizacji

TVN UWAGA! 135311
Potrafi opowiedzieć ten sam dowcip na milion sposobów, za to pisanie scenariuszy do skeczy jest dla niego zmorą. Marcin Daniec - kabareciarz, satyryk, zapalony sportowiec a prywatnie - entuzjasta rodzinnego życia, które ułożyło się mu dopiero za drugim razem.

Marcin Daniec jest w absolutnej czołówce polskich kabareciarzy. Na sukces pracował jednak latami. Dopiero jako 36 latek został doceniony za solowe występy. Dziś jego kalendarz jest zapełniony na rok do przodu a koncerty gromadzą ogromną publiczność. - Niebiosa dały mi przyzwoite poczucie humoru i myślę, że jakąś łatwość w zderzaniu czegoś z sobą. Poczynania wszystkich ludzi są tak nieprawdopodobnie śmieszne. Wystarczy tylko obserwować, słuchać i prezentować to widzowi – opowiada satyryk. Zanim Marcin Daniec związał się z estradą, skończył AWF na kierunku nauczycielskim. Sport jest jego pasją do dzisiaj. Od lat jest faworytem rozgrywek artystów w tenisie. - Mogę wytrzymać dwa miesiące bez łyka piwa. Ale nie bez tenisa, pływania, siatkówki. Sport uczy samozaparcia, ciężkiej walki i trzeba ciężko pracować – mówi Daniec. Artysta mieszka w Krakowie. Swoją obecną żonę poznał podczas jednego z koncertów. Pięć lat temu urodziła się ich córka Wiktoria. - Prywatnie mój mąż jest osobą dowcipną, ale spokojną. Jest typowym domatorem, który najchętniej siedzi przed telewizorem. Jak nie musimy, to nie wychodzimy. Wolimy siedzieć w domu i spędzać czas z córeczką – zdradza Dominika Daniec, żona Marcina Dańca. Ważną działalnością Marcina Dańca jest też pomoc charytatywna. Nie chwali się tym, ale od 25 lat wspiera świetlicę ojców Pijarów w Krakowie. Satyryk zarabia na rzecz dzieci kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. - Jeszcze przez 18 lat będę musiał spłacać kredyt za dom. Nie mamy obsesji, by żyć na jakimś tam wygórowanym poziomie. Staramy się żeby nie przesadzać, ale jeśli jesteśmy za granicą, to całe honorarium za moje występy wydajemy na zwiedzanie. A tak to siedzimy w domu, żadne jachty i wystawne życie. Normalni jesteśmy. I tym się chwalę – mówi na koniec Marcin Daniec.

podziel się:

Pozostałe wiadomości