- Pochodzę z Iwonicza. To jest nieduża miejscowość, dużo pól i pustej przestrzeni, jedna szkoła, parę sklepów. Główna ulica przez środek, prowadząca do następnej wioski. Zwykle mi nie pasowało, że jestem w jednym punkcie i na tym miałoby się skończyć - opowiada Kortez.
W niewielkim drewnianym domu Korteza, czyli Łukasza Fedrykiewicza, na Podkarpaciu nigdy się nie przelewało. Rodzice chłopaka robili jednak wszystko, by chłopak ukończył szkołę muzyczną. Sam dyplom nie zapewniał żadnych pieniędzy, więc zamiast pracować w zawodzie, muzyk zmuszony był zatrudniać się jako nauczyciel rytmiki w przedszkolu, czy ochroniarz w dyskoncie, a najważniejszym źródłem utrzymania stała się praca fizyczna na okolicznych budowach. - Ale w dalszym ciągu na pierwszym miejscu była miłość, pasja, takie pragnienie robienia tego, co kochasz - wspomina Kortez.
Wielkie zmiany
Szansa na zmiany pojawiła się przy okazji castingu do jednego z telewizyjnych talent show. I chociaż próba zakończyła się fiaskiem - jury programu uznało, że Łukasz nie potrafi śpiewać, ani grać na gitarze - to potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.
Z sali, w której odbywał się casting, wyszedł bowiem za nim producent muzyczny Paweł Juźwicki, w przeszłości odpowiedzialny za komercyjny sukces Ani Dąbrowskiej. - Uścisnąłem mu dłoń i zapytałem, czyja to była piosenka, którą wykonywał. Powiedział, że jego. Poprosiłem go, żeby tak na serio powiedział, czyja to była piosenka, więc on powiedział, że to na serio była jego piosenka - wspomina i dodaje, że wtedy dał Kortezowi swój numer telefonu. - Powiedziałem, żeby zadzwonił, kiedy już się otrząśnie. Że może mieszkać w naszym biurze, naszym studiu, że może z siebie wyrzucać tu pomysły, a w zamian my ugotujemy raz na jakiś czas zupę i zostawimy parę piwek na wieczór. I on w to wszedł - wspomina Paweł Jóźwicki.
Hit "Zostań" i platyna
Po kilku miesiącach wieczornych nagrań w studiu - Kortez jednocześnie pracował na budowie tynkując i kładąc kafelki - rozgłośnie radiowe zaczęły grać utwór "Zostań".
- Przez 20 lat pracy w Trójce, po raz pierwszy byłem tak mocno przekonany, że ktoś nieznani, znikąd, no name, w momencie kiedy zagramy jego pierwszą piosenkę, to coś się stanie. Nie wiedziałem jeszcze, jaka będzie skala tego, ale wiedziałem, że coś się stanie - mówi dziennikarz radiowej Tójki Piotr Stelmach, który potem wielokrotnie zapraszał Korteza do swoich programów.
- Kiedyś pracując na budowie usłyszał swoją piosenkę w radiu i mówi do tych gości: "hej, panowie, to jest mój numer", a oni: "taaa, twój numer" - opowiada Paweł Jóźwicki.
- Uwielbiam piosenkę "Zostań". Myślę, że to jeden z większych hitów ostatnich lat - mówi Karolina Korwin-Piotrowska.
Nowy nurt
- On ma w głowie kalejdoskop pomysłów na muzykę i tylko pod wpływem jakiś impulsów danego dnia wyciąga z tej taśmy z pomysłami któryś z nich i po prostu to realizuje - mówi Maks Kucharski, współlokator Korteza.
A gdy już zacznie śpiewać, to zawsze robi to z zamkniętymi oczami. - Jak zamknę oczy, nic nie widzę. Nie widzę tego, co mnie otacza i łatwiej mi jest sobie wyobrazić muzykę, skupić się i tam wejść - mówi muzyk.
Według Karoliny Korwin-Piotrowskiej "nurt, którego twarzą jest Kortez" jest bardzo interesujący. - Piosenki, które nie są nachalne, są proste, ale nie prostackie, mają jasny przekaz, który jednak skupia słuchacza, zmusza go do myślenia, wysłuchania piosenki do końca. To jest sztuka z przekazem - mówi.
Małomówny
Pierwsza płyta Korteza pojawiła się w sklepach na początku 2015 roku. Po zaledwie kilku tygodniach pokryła się platyną. Niedługo potem muzyk odebrał też Fryderyka za fonograficzny debiut roku. Rozchwytywany przez media nadal słynął z małomówności i ostrożnie dawkował informacje na swój temat. Przekonał się o tym Kuba Wojewódzki, który zaprosił Korteza na swoją kanapę.
- Dużo pijesz wody, ale mało mówisz - mówił Kuba. - Ogólnie tak mam, i tak się rozgadałem... - rzucił muzyk. - I? - dopytywał Kuba, ale to pytanie pozostało bez odpowiedzi. Zaraz potem muzyk żartował jednak, że z powodu tej oszczędności w słowach zawsze problemy z nim mieli przesłuchujący go policjanci.
A już zupełnie poważnie o przygodach z prawem - pobiciach, aktach wandalizmu, w które był zamieszany -opowiada reporterowi UWAGI! - Gdybym nie odciął w pewnym momencie towarzystwa, w którym się znalazłem, to pewnie poleciałbym dalej w grubsze tematy, w grubsze rzeczy - przyznaje.
"Jest tym samym gościem"
Kortez przyznaje, że sukces oznacza dla niego dużo spokoju. - Nie martwisz się już, że tydzień przed kolejną wypłatą nie masz już pieniędzy. Ja zawsze chciałem spełniać się w muzyce i w tym, co lubiłem robić - mówi.
- Nie jest pisane wszystkim przeżyć w trudnych warunkach, śpiąc na gościnnej kanapie, jedząc różne rzeczy, które się trafiają, i do tego robić jeszcze płytę, która okazuje się jest jedną z ważniejszym płyt ostatnich lat w Polsce - mówi Paweł Jóźwicki i dodaje: - Ten jego sukces jest spektakularny i teoretycznie można by było się spodziewać, że to mu jakoś zaszkodzi, że coś mu się stanie w głowę, że będzie nieznośny, albo że będzie rozrzutny. Nie. Jest tym samym gościem, który dwa lata temu tu zapukał.
Kortez odpoczywa teraz po intensywnej trasie koncertowej i nadrabia zaległości w kontaktach z synem. Zajmuje się też malowaniem. - O niczym nie myślę, to jest takie odcięcie się - mówi, trzymając w ręku pędzel. Nowej płyty artysty możemy spodziewać się w drugiej połowie 2017 roku.