Tajemniczym zaginięciem młodej kobiety żyła cała Polska. Z miesiąca na miesiąc emocje wokół sprawy rosły. Podczas poszukiwań z Warty, gdzie miała zostać wrzucona Tylman, wydobyto fragmenty zwłok kilku innych osób. Czy Warta jest rzeką tajemnic? - Myślę, że nie - twierdzi Maciej Rokus, szef grupy nurków. I tłumaczy. - We wszystkich rzekach w Polsce zdarza się, że ktoś utonie. Dzieje się tak z różnych powodów: czasem ktoś się potknie, jest ciekawy, zbliży się do linii brzegowej i z jakiegoś powodu wpadnie do koryta rzeki. A ona ma nurt, który zabiera wszystko - tłumaczy Rokus.
"Tutaj nurek nic nie widzi"
Grupa, którą dowodzi, specjalizuje się w poszukiwaniu osób zaginionych i ofiar utonięć. Jej trzon tworzą Ślązacy. W pracy nurkowie - młodzi, dwudziestoletni mężczyźni - posługują się specjalistycznym sprzętem. Mimo to, przeszukiwanie Warty było arcytrudne. Wszystko przez znikomą przejrzystość wody. - Tutaj nurek nic nie widzi! Wszystko odbywa się organoleptycznie - przyznaje Rokus.
W przeszłości jego grupa znajdowała zwłoki zaginionych osób nawet po kilku latach od zniknięcia. Ostatnio, podczas poszukiwania Ewy Tylman, znaleziono pięć ciał. - Dwa wyłowiliśmy w okolicach Poznania, jedno również na Warcie, resztę w innych województwach - wylicza Rokus.
"Nie zdarzyło się, żebyśmy jakąś sprawę odłożyli"
Od zaginięcia Ewy Tylman, 26 letniej mieszkanki Poznania, mija już 8 miesiąc. Zarzuty zabójstwa postawiono koledze z pracy, z którym feralnego wieczoru kobieta wracała ze służbowej imprezy. Prokuratura twierdzi, że na pewno doszło do zabójstwa, po którym ciało Ewy znalazło się w wodzie. Jednak jak dotąd żadnej z grup poszukiwawczych - strażakom, policjantom, ani nurkom Rokusa - nie udało się znaleźć ciała.
-Sprawdziliśmy część koryta Warty na odcinku 120 km, ale i tak nie podpisałbym się pod stwierdzeniem, że na tym odcinku nie ma ciała człowieka. To byłoby zbyt zuchwałe. Tam jest mnóstwo konarów! Ciało mogło pod coś wpłynąć i się zaklinować - mówi Rokus. I zapowiada, że on i jego ludzie nie przestaną szukać ciała kobiety. - Nie zdarzyło się jeszcze, żebyśmy jakąś sprawę odłożyli, żebym powiedział: "poddaję się" – podkreśla nasz rozmówca.