Według prokuratury Damian P. w nocy 20 listopada zeszłego roku porwał kota sąsiadki, a następnie wyrzucił zwłoki zwierzęcia na śmietnik. Właścicielką zabitego kota jest pani Dorota Damazik. Odkąd Damian zamieszkał w wakacje zeszłego roku u kolegi, w tej samej klatce co kobieta, organizowali uciążliwe imprezy.
- Imprezowali codziennie, co drugi dzień. Skończyło się sprawą w sądzie o zakłócanie ciszy nocnej. Któregoś dnia postanowili, że zemszczą się na nas. Zaczęli w nocy wychodzić na klatkę w okolice moich drzwi. Pomyślałam wtedy, że pewnie chodzą po to, by złapać mojego kota. W pewnym momencie usłyszałam, że wychodzą z klatki. Podeszłam do okna w kuchni. Nieśli dwa worki. Gdy zauważyłam, że wrócili do domu, poszłam do tego śmietnika. Okazało się, że w jednym z worków znajduje się mokry kot. Dla całej mojej rodziny to był szok – opowiada Dorota Damazik.
Kot sąsiadki to nie jedyne zwierzę, nad którym znęcał się chłopak. Jego była współlokatorka, Justyna, była świadkiem, gdy miesiąc wcześniej Damian w podobny sposób potraktował kolejnego kota, którego przygarnął.
- Tyle co pamiętam z tej sytuacji, to to, że Damian stwierdził: „A może wypierzemy kota w pralce?”. Okazało się, że on nie żartuje i na moich oczach włączył tę pralkę. Nie trwało to długo i po prostu leżał tam martwy kot. Widziałam jak on wyciągał tego mokrego kota i wkładał do worka – opowiada dziewczyna.
Damian to 20-letni uczeń szkoły wieczorowej. Pracuje i utrzymuje się sam. Ten młody mężczyzna miał opinię inteligentnego, wzbudzającego zaufanie. Co najbardziej szokujące, koty nad którymi znęcał się pochodziły ze schroniska dla zwierząt. Dyrekcji przytuliska udało się odnaleźć dwie umowy adopcyjne wystawione na niego i jego kolegę.
- Każdy normalny człowiek powinien traktować przyjaźnie zwierzę. A w mózgu tego człowieka chyba diabeł coś palcem namieszał. Ten przypadek jest o tyle wyjątkowy, że trudno w ogóle dopatrzeć się jakiejkolwiek logicznej przyczyny, nawet nielogicznej. To jest zło w czystej postaci – mówi Zofia Białoszewska ze schroniska dla Bezdomnych Zwierząt we Wrocławiu.
Przeciwko chłopakowi trafił do sądu akt oskarżenia. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiada Wojciech M., który pomagał mu zacierać ślady po zamordowaniu kota sąsiadki. Damianowi zarzuca mu się zabicie dwóch kotów oraz znęcanie się nad kotem, który pozostaje teraz pod opieką jego matki.
- Nie wierzę w to, że mój Damian mógł wsadzić kota do pralki i go w niej wyprać. Ja z nim rozmawiałam i on mi się nie tłumaczył. On przyszedł roztrzęsiony, bo on nie wiedział na początku, o co chodzi. Powiedział mi, że on tego nie zrobił – broni syna matka Damiana P.
Kolejna rozprawa planowana jest w sądzie na grudzień. Możliwe, że na początku przyszłego roku usłyszymy wyrok w tej bulwersującej sprawie.