Dramat Marleny. Czy były partner celowo wjechał w nią samochodem?

TVN UWAGA! 194950
- Noga była wyrwana, porozrywana, wystawał z niej kawałek kości, skóra się zwijała. Bałam się, że zanim pogotowie do mnie przyjedzie, wykrwawię się - opowiada Marlena Baran, którą samochód dosłownie wgniótł w słup. Kierowcą był Tomasz J., jej wieloletni przyjaciel, a przez chwilę nawet partner! Czy z premedytacją skrzywdził kobietę?

Dramat kobiety rozegrał się w krótkiej chwili. Była sobota. Marlena umówiła się z kolegą. Wysłała mu smsa z informacją, gdzie będzie.

- Ten kolega był akurat z Tomkiem. Dosłownie parę minut minęło, patrzę: Tomek jedzie. Zobaczyłam rozpędzone auto, które we mnie wpada - relacjonuje młoda kobieta. Na nagraniu z monitoringu moment wypadku widać bardzo wyraźnie: samochód dosłownie wgniata ją w słup. Trzydziestolatka upada. Ani Tomasz J., ani pasażerowie prowadzonego przez niego auta, nie udzielają jej pomocy.

- Kiedy przygniótł mnie to tego słupka, po prostu siedział w samochodzie i patrzył. Tę twarz będę chyba miała do końca życia przed oczami… Potem wyskoczył z samochodu. Powiedział: "Mnie tu nie było, mnie tu nie było", wsiadł w samochód i odjechał - relacjonuje kobieta. Na miejscu jej życie ratował jeden ze znajomych, który nie przestawał tamować krwotoku, aż do przyjazdu karetki. Gdyby nie on, Marlena mogłaby nie przeżyć tego wypadku.

Groźba amputacji

Kiedy trafiła na oddział urazowy do dr Włodzimierza Makulaka ze szpitala powiatowego w Leżajsku, jej stan był ciężki. Kobieta straciła dużo krwi. - To była rozległa rana miażdżona. Kości piszczelowej praktycznie nie było - mówi dr Makulak. Gdy lekarze zobaczyli, w jakim stanie jest noga kobiety, byli wręcz przerażeni. - Nosiliśmy się z zamiarem amputacji - przyznaje ortopeda.

Marlena wciąż ma w komórce zdjęcie Tomasza J, choć parą byli krótko, a rozstali się kilka lat temu. Mężczyzna pracował w Holandii i do kraju przyjeżdżał rzadko, ale z Marleną miał stały kontakt. - Jest osobą chwiejną emocjonalnie. Czasem mu odbija i wtedy źle traktuje ludzi - przyznaje młoda kobieta. Paradoksalnie, to właśnie ona zawsze broniła dobrego imienia Tomasza J. - Bo widziałam w nim wrażliwego człowieka - tłumaczy.

Chciał przestraszyć znajomą

Tomasz J. mieszkał niedaleko Marleny, w sąsiedniej wsi. Po skończeniu szkoły średniej, zajął się remontami. Gdy przyjeżdżał z pracy w Holandii zatrzymywał się w rodzinnym domu. Znajomi mówią, że zawsze był lubiany. - To dusza towarzystwa - przekonują.

Feralnej soboty policja zatrzymała go dopiero dwie godziny po tym, jak wjechał w Marlenę. Tomasz J. miał wtedy w wydychanym powietrzu 1,8 promila alkoholu. Prowadził bez prawa jazda. Już wcześniej był karany za znieważenie i grożenie policjantom oraz prowadzenie samochodu po pijanemu - miał zakaz kierowania autem na dwa lata. Do spowodowania wypadku się przyznał.

Czy wypadek spowodował celowo? Czy powodowała nim zazdrość? - On przekonywał Marlenę, że przy nim będzie miał lepiej, a ja jestem dno - przyznaje Maciej Lecko, obecny partner Marleny. Mężczyzna twierdzi, że Tomasz J. miał wręcz obsesję na punkcie trzydziestolatki. - I mówił, że ja mu ją odbiłem - dodaje Lecko.

- Powiedział, że to miał być - jak to określił - żart. Że chciał tylko tę kobietę przestraszyć, ponieważ to była jego znajoma - mówi Lucyna Pełka z prokuratury rejonowej w Leżajsku

"Wciąż mam to przed oczami"

Lekarze robią teraz wszystko, by uratować nogę kobiety przed amputacją. Niestety pojawiła się martwica, rany się nie goją. Wciąż nie wiadomo, czy kobieta będzie mogła normalnie chodzić. - Prawdopodobnie będzie potrzebna duża ilość przeszczepów: mięśniowych, skórnych i bardzo możliwe, że też kostnych. Leczenie będzie trwało nawet kilkanaście miesięcy - nie kryje dr Makulak.

Za kilka dni kobieta zostanie przewieziona do kliniki w Otwocku. Prokuratura wciąż prowadzi śledztwo. Na razie Tomaszowi J. postawiono zarzuty umyślnego spowodowania wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Grozi mu kara do 12 lat pozbawienia wolności.

Marlena wciąż nie wyszła z traumy po wypadku. - Kiedy zasypiam to wszystko do mnie wraca, te ułamki sekund, ja mam to wszystko przed oczami... Budzę się wtedy przerażona i potem boję zasnąć - płacze.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod kątem Waszych alertów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości