Zanim pies znalazł właścicieli błąkał się zmarznięty i wychudzony po Jaworznie. Postanowił mu pomóc pan Mirosław Chwalibóg. Chciał umieścić zwierzę w schronisku. Przez kilka dni walczył z instytucjami aby psem ktoś się zaopiekował. Bezskutecznie. Bezsilny i zdesperowany pan Mirosław postanowił przyprowadzić psa do urzędu miasta. -Nie dostałem żadnego wsparcia od urzędów, służb, mediów w Jaworznie. To była sprawa do rozwiązania jednym telefonem, tak się nie stało – mówi pan Mirosław. Po interwencji u prezydenta miasta, pies trafił do schroniska, a potem do domu zastępczego dzięki fundacji „Przyjaciele dla zwierząt”. Po emisji naszego reportażu do wolontariuszy zgłosili się dawni właściciele, którym pies Maks zaginął w zeszłym roku. - Pies powoli dochodzi do siebie, już bawi się z dziećmi, wszystko jest w porządku. Wabi się Maks, tak nazwał go nasz starszy syn – mówi Marek Kostyra, właściciel. Pan Mirosław za wprowadzenie psa do budynku dostał mandat. Komendant straży miejskiej zadeklarował, że zbada okoliczności i oceni czy ukaranie pana Mirosława jest konieczne. Jednak sprawa trafiła do sądu. - Jestem głęboko przekonany, że sąd umorzy sprawę, albo uniewinni tego człowieka. Wydaje mi się, że cała ta sprawa nie jest warta tego wysiłku, bo to się dzieje kosztem innych spraw – mówi prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. Podczas grudniowej rozprawy przesłuchani zostaną kolejni świadkowie. Jeśli pan Mirosław przegra to będzie musiał zapłacić grzywnę. Jej wysokość ustali sąd, jej wysokość może wynieść nawet 5 tysięcy złotych.Przypominamy nasz pierwszy reportaż w tej sprawie.