Właściciele firmy I. przyjechali do nas zza zachodniej granicy. W Niemczech od dłuższego czasu są przedmiotem zainteresowania berlińskiej prokuratury. Mają postawiony zarzut matactw finansowych. Tymczasem w Polsce skutecznie werbują nowych pracowników. Na szkolenia przychodzi wielu zainteresowanych, którzy z entuzjazmem słuchają o tym, jak to w krótkim czasie zostaną milionerami. - Najpierw wy chcecie jeździć mercedesem S klasy. Zaczynacie pracę. Jeśli zbierzecie kilka osób, które zarobią tyle, by już jeździć mercedesami S klasy, to wy wtedy będziecie jeździć E klasą - wołał ze sceny w wynajętej sali konferencyjnej przedstawiciel firmy I. Jego słowa zagłuszały oklaski. - Kiedy oni zarobią na E klasę, wy już będziecie latać helikopterem. Aby zacząć marzyć o mercedesach, trzeba wpłacić na konto firmy 330 zł. Daje to prawo zawierania umów na tanie usługi telekomunikacyjne. Ale, to tylko przykrywka dla prawdziwej działalności firmy I. W rzeczywistości chodzi o pozyskanie tzw. menedżerów, którzy po wpłacie 1200 euro wchodzą w typową dla piramidy strukturę. - Nie ma uczciwego systemu rozliczeń – szczerze przyznał jeden z menedżerów firmy I. w rozmowie z reporterami Superwizjera (występującymi incognito). - Pieniądze trzeba wydzierać jak psu z gardła – opowiadał dalej menedżer na spotkaniu szkoleniowym. – Nie da się wyciągnąć nawet 100 euro. Nie ma żadnej perspektywy dochodowej. Pozbawieni złudzeń co do firmy I. reporterzy (nadal incognito) mieli, jak się okazało, zostać uczestnikami nowej, tym razem uczciwej firmy. Na kolejnym spotkaniu menedżer zaproponował reporterom uczestnictwo w swojej piramidzie. Trudno dociec, czy rzeczywiście chciał zbudować własną piramidę, czy też w tak chytry sposób nadal werbował klientów dla firmy I. Polska wciąż pozostaje rajem dla finansowych oszustów. Polskie prawo nie jest wobec nich równie restrykcyjne, jak na przykład - niemieckie. Nowelizacja przepisów organizowania piramid utknęła w Sejmie i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie nastąpiła w tej sprawie zmiana.