Ostatni spacer z córką
Rodzice Amelii ze względu na problemy małżeńskie, od kilku miesięcy mieszkali osobno. Pani Natalia początkowo wyprowadziła się do swojej matki, potem wynajęła mieszkanie w Krośnie. Oboje nie chcieli rozwodu, starali się wspólnie wychowywać córeczkę, a przed sądem rodzinnym ustalili warunki opieki nad Amelią.
- Ostatni raz córkę widziałem 4 maja. Nie chciała jechać w wózku, nosiłem ją na rękach, karmiliśmy gołębie. Nigdy bym nie powiedział, że to będzie moje ostatnie spotkanie z moją córką – mówi Jakub Wojtoń, ojciec Amelii.
Po wspólnie spędzonym z córką dniu, pan Jakub odwiózł Amelię do matki. Ustalili datę kolejnego spotkania.
- Przyjechałem po córkę w niedzielę, tak jak umówiliśmy się z żoną. Nie otwierała mi drzwi, jej telefon był wyłączony –relacjonuje pan Jakub.
Początkowo mężczyzna sądził, że żona utrudnia mu spotkanie z córką. Sprawdził też mieszkanie teściowej, ale nikogo tam nie zastał.
- Pojechałem na policję, gdzie opowiedziałem całą sytuację. Policjant powiedział, że wyśle do mieszkania patrol. Zapewniali mnie, że skoro dziecko jest z matką, to na pewno nic mu nie jest – dodaje Jakub Wojtoń.
Mijały dni, nikt nie reagował
Policja pod drzwiami mieszkania pani Natalii po raz pierwszy pojawiła się 6 maja. Dzień później mężczyzna ponownie zgłosił się na komisariat, ponieważ telefon żony nadal był wyłączony. 8 maja pani Natalia nie pojawiła się w sądzie rodzinnym na wyznaczonej rozprawie.
- Okna były zasłonięte, pozamykane, nic nie było widać. Jeździłem na policję, prosiłem, żeby ściągnąć właściciela mieszkania z drugim kompletem kluczy. Chciałem być pewny, że jej tam nie ma – wspomina pan Jakub.
Pan Jakub bojąc się o córkę zawiadomił prokuraturę o zaginięciu Amelki i żony. Kilka dni później złożył kolejne zawiadomienie o porwaniu rodzicielskim, tym razem na policji w Krośnie.
- Policjanci próbowali nawiązać z kobietą kontakt telefoniczny. Kiedy się nie udało, wystąpiliśmy do operatora, o ustalenie pozycji tego telefonu. Okazało się, że od kilku dni nie logował się do żadnej z sieci. Policja robiła wszystko, by ustalić miejsce pobytu kobiety. Właścicielka mieszkania przebywała za granicą – mówi asp. Paweł Buczyński z Komendy Powiatowej Policji w Krośnie.
Pan Jakub od początku był bardzo zaangażowany w poszukiwania.
- Przez cały czas syn był aktywny w poszukiwaniach. Nie chodził do pracy, robił wszystko, co mógł. Angażował kolegów, jeździł pod mieszkanie w nocy sprawdzając, czy światło się świeci, pukał do drzwi – mówi Tadeusz Wojtoń, dziadek Amelki.
W trakcie poszukiwań, od jednej z koleżanek pan Jakub dowiedział się, że żona może mieć depresję. Nie wytrzymuje presji związanej ze skomplikowaną relacją ze swoją matką, która nie akceptowała pana Jakuba.
- Okazało się, że matka żony nie akceptowała tego, że spotykam się z dzieckiem, że biorę je na ręce, że bawię się nim. Żona nie miała tam nic do powiedzenia. Na koniec nikt się nawet nie zainteresował, że zaginęła – mówi pan Jakub.
Szokujące odkrycie
28 maja policja dokonała szokującego okrycia. Znaleziono ciało rocznej Amelki. Leżało w łóżeczku. Dziecko nie żyło już od kilku tygodni. Razem z nim, w mieszkaniu była jej matka.
- Nie powiedziano mi, w jakim stanie była żona po wejściu do mieszkania. Z tego, co wiem nieoficjalnie leżała przykryta kocem na łóżku. Amelka była w łóżeczku. Widziałem jej zdjęcie - mówi łamiącym głosem pan Jakub.
Rzecznik policji nie potrafił nam wytłumaczyć, jakie dowody skłoniły policję do wyważenia drzwi dopiero po trzech tygodniach od przyjęcia zgłoszenia.
- Nie mieliśmy żadnych sygnałów od przyjaciółek kobiety, że ona sobie nie radzi. Mieliśmy tylko sygnał od ojca dziecka, który przyjęliśmy podczas wezwania zaginięcia – tłumaczy asp. Paweł Buczyński.
Prokuratura musi poczekać na szczegółowe wyniki sekcji zwłok, które pomogą w ustaleniu, tego co wydarzyło w domu i czy doszło do zabójstwa. Matkę dziewczynki będzie można przesłuchać za około dziesięć tygodni. Obecnie nie pozwala na to jej stan psychiczny.
- Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie pod kątem zabójstwa. Badane są różne wersje, także nieumyślanego spowodowania śmierci, nie można wykluczyć też naturalnego zgonu dziecka – mówi Beata Piotrowicz z Prokuratury Okręgowej w Krośnie. I dodaje: - W toku śledztwa będziemy badać wszystkie okoliczności, także pod katem niedopełnienia obowiązków przez policjantów.
Pan Jakub mimo ogromnego bólu związanego ze śmiercią córki, stara się zrozumieć, z czym borykała się jego żona.
- Ona sobie nie radziła z tą sytuacją. Nie chciała sobie dać pomóc. Gdybym wiedział, że na początku maja ostatni raz widzę córkę, inaczej bym postąpił. Zabrałbym córkę ze sobą, a jej matkę skierował do specjalistów, żeby ktoś jej pomógł.