Adam Deja cierpi na zaawansowaną dyskopatię kręgów szyjnych i lędźwiowych. Przez trzy lata pobierał rentę. ZUS za każdym razem orzekał częściową niezdolność do pracy. Dwa lata temu, podczas kolejnej komisji lekarz orzecznik stwierdził poprawę zdrowia i całkowite ustąpienie objawów. Uznał, że pan Adam może wrócić do pracy. Pracy masażysty. - Poszedłem do ZUS i poprosiłem o papiery z uzasadnieniem – mówi Adam Deja. – Przeczytałem, że praca masarza jest lekka i mogę pracować bez żadnych problemów. A tam trzeba dźwigać pół świni, pchać wózki, przenosić pojemniki. To ciężka praca. Mimo silnych bólów, często uniemożliwiających poruszanie się, Adam Deja musiał wrócić do pracy. Skromna emerytura żony nie wystarcza na utrzymanie domu. Pan Adam przed wyjściem do pracy musi wstawać półtorej godziny wcześniej. - Muszę się w tym czasie rozruszać, bo w połowie jestem sztywny – mówi Adam Deja. – Czuję ból z tyłu głowy i tyłu kręgów. Bywa, że jak się pochylę, to nie mogę się podnieść. Żeby ten ból przetrwać, biorę dwa prochy na osiem godzin, gdy powinno się brać jeden na 24 godziny. Lekarz orzecznik ZUS wydał swoją opinię po bezpośrednim badaniu, zapoznaniu się z dokumentacją medyczną i zasięgnięciu opinii lekarza konsultanta. Nie sprawdził jednak, jaki zawód wykonuje chory. Pan Adam odwołał się od orzeczenia ZUS-u. Sprawa trafiła do sądu, który nakazał, by zbadali go biegli neurolodzy. Ci potwierdzili, że jest zdolny do pracy. Innego zdania, po samym tylko zapoznaniu się ze zdjęciami rentgenowskimi Adama Dei, jest specjalista medycyny pracy. - Są rozległe zmiany w kręgosłupie szyjnym, ale też w kręgosłupie lędźwiowym, który jest skrzywiony, są zmiany dyskopatyczne – mówi Jerzy Barański, biegły sądowy, specjalista medycyny pracy. – Piersiowy kręgosłup jest skrzywiony, esowato wygięty ze zmianami zwyrodnieniowymi. Ten człowiek nie jest zdolny do ciężkich prac fizycznych. Pierwsza z biegłych lekarek, która na potrzeby kieleckiego sądu badała Adama Deję, Marta W. napisała w oświadczeniu, że jego stan zdrowia uległ poprawie dzięki paroletniemu leczeniu ambulatoryjnemu oraz rehabilitacji w szpitalu w Końskich. Tyle tylko, że Adam Deja nigdy nie leczył się w Końskich. Nie leczył się też w szpitalu w podkieleckiej Morawicy, o czym z kolei napisała druga biegła Maria B. Lekarka bagatelizuje pomyłkę. - Czy leczył się w Kielcach, czy w Morawicy, to naprawdę nie ma różnicy – mówi Maria B. – Pomyliłam się. Pracowałam 30 lat w Morawscy i odruchowo napisałam ”poradnia w Morawicy”, a nie w Kielcach. Druga lekarka współpracowała ze szpitalem w Końskich. To tylko przejęzyczenie. Sądu w Kielcach rażące niedokładności w obu opiniach nie zastanowiły. Jeśli obie lekarki pomyliły się, co do miejsca leczenia chorego, to czy nie należało dokładniej sprawdzić stanu jego zdrowia? - Bezsporne jest, że leczenie odbyło się w innych miejscach niż wskazane przez biegłych – mówi Artur Adamiec, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach. – Ale bezsporne jest też, że przyniosło ono poprawę stanu zdrowia. Biegły medycyny pracy ma odmienne zdanie. Uważa, że zmiany zwyrodnieniowe nie ustępują trwale. Można tylko łagodzić objawy, stosując środki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Adam Deja odwołał się do Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Ma nadzieję, że kolejni sędziowie bardziej wnikliwie przyjrzą się jego sprawie i pomogą w przywróceniu renty. Chciałby wtedy porzucić ciężką pracę w masarni i dorobić do renty jako stróż. Przeczytaj także:ZUS bez sercaNiesprawiedliwy ZUSZUS urzęduje w pubieZUS - studnia bez dnaZUS - scalić albo rozcalić?ZUS kontra śmiertelnie choryZUS daje i odbiera górnikom ---strona---