Pani Dorota samotnie wychowuje Zosię i o trzy lata starszą Marysię, z poprzedniego związku.
- Zośka po urodzeniu była przecudnym dzieckiem, prawie bezobsługowym. Nie wiedziałam, że są tak grzeczne dzieci, które śpią, jedzą, należy je przewinąć, wykąpać. To było podręcznikowe dziecko, ale przez rok. Potem zaczęła być bardzo płaczliwa, agresywna, i autoagresywna. Chodziło o bicie innych, drapanie i gryzienie do krwi – opowiada Dorota Świercz.
„Jestem Bartek”
Podejrzewając autyzm, pani Dorota zaczęła odwiedzać specjalistów. Jednak żaden z nich nie był w stanie postawić jednoznacznej diagnozy, co do stanu zdrowia Zosi. Wkrótce pojawiły się kolejne, budzące niepokój, zachowania dziecka.
- Doszło do czegoś takiego, że nie akceptowała żadnego z jej ubrań. Mówiła, że są dziewczyńskie i nie pójdzie w nich do przedszkola. Poranki stały się jednym, wielkim koszmarem.
Pewnego dnia Zosia oświadczyła matce, że nie jest dziewczyną.
- Siadłyśmy z Zośką i ona mi powiedziała, że jest Bartkiem. Powiedziałam: „Zosia, co ty mówisz?”. Na co usłyszałam: „Bartek, jestem chłopakiem” – wspomina matka i przyznaje: W głowie miałam chaos. Zupełnie nie wiedziałam, co się dzieje. Potrzebowałam pójść do kogokolwiek, żeby mi powiedział, co się dzieje. Pierwsze podejrzenia postawił seksuolog doktor Dulko, który uznał, że jest duże prawdopodobieństwo, że dziecko ma męską tożsamość płciową.
Seksuolog Stanisław Dulko przekonuje w rozmowie z reporterem, że dziecko zachowywało się i wyglądało jak chłopak.
- Jak mówiło się: „Zosia”, to dziecko źle reagowało. Mówienie: „Bartek” poprawiało dziecku samopoczucie. On tak czuje, tak przeżywa. On tak siebie widzi w tym otaczającym świecie. A między 3-5 rokiem życia, identyfikacja płciowa, według danych naukowych, jest już ukształtowana.
Deklaracja córki, jak mówi pani Dorota, „przewróciła jej życie do góry nogami”.
- To nie było tak, że przyszłam do domu i powiedziałam sobie, no fajnie miałam córkę, teraz mam syna. To była niewiadoma, nie wiedziałam, czy postępować, tak jak zalecił mi lekarz.
Lekarz zasugerował matce, aby dla dobra dziecka, zwracała się do niego chłopięcym imieniem. To samo zaproponował wychowawcom w przedszkolu, ale personel placówki odmówił stosowania się do tych zaleceń i do próśb matki. W tej sytuacji pani Dorota zdecydowała się nagłośnić sprawę swojego dziecka. Dziś kobieta przyznaje, że nie wie, czy po raz kolejny nagłośniłaby sprawę w mediach.
- Ale nie widziałam innego sposobu na rozwiązanie tej sytuacji. Może to największy błąd mojego życia – zastanawia się.
Zapytaliśmy, psychiatrę i seksuologa Aleksandrę Robachę, czy matka postępuje słusznie zwracając się do córki chłopięcym imieniem?
- Mam takie mamy, takich pacjentów i jedynym sposobem, żeby pomóc takim rodzinom to podążanie za pacjentem, bez względu na to, czy to komuś się podoba, czy nie.
Interwencja ośrodka pomocy społecznej
Na początku lipca w internecie pojawił się film o Bartku LGBT. Wraz z publikacją ruszyła zbiórka pieniędzy, na pomoc rodzinie pani Doroty - zebrano kilkadziesiąt tysięcy złotych.
- Założyłam Bartkowi osobne konto. Najchętniej oddałabym te pieniądze, ale nie jest łatwo przekazać je dalej, jeśli były przeznaczone na inny cel.
Po tym, jak matka opowiedziała w mediach historię swojego dziecka – rodziną zainteresował się ośrodek pomocy społecznej.
- Jeżeli przychodzi jakakolwiek niepokojąca informacja, dotycząca tego, że być może jest zagrożenie bezpieczeństwa, mamy obowiązek to sprawdzić. W takich sytuacjach zawsze udaje się na miejsce nasz pracownik socjalny. Na ten moment nie stwierdziliśmy rażących nieprawidłowości. W sprawie sprzeczna jest dokumentacja medyczna, mamy różne wnioski, a w związku z tym, że ośrodek nie jest kompetentny do tego, żeby weryfikować opinie specjalistów zwróciliśmy się do organu, który ma ku temu kompetencje i narzędzia. Mówimy o sądzie rodzinnym – wyjaśnia Mariola Aleksandrowicz z Ośrodka Pomocy Społecznej dzielnicy Ursynów w Warszawie.
Po nagłośnieniu sprawy, pani Dorocie udało się przenieść dziecko do innego przedszkola.
- Mówię do dziecka Bartek, wiem, że tak funkcjonuje w domu. W związku z tym zwracanie się Zosiu byłoby kontrą do tego, co jest w domu. A to, co jest dla mnie ważne, to by dzieci czuły się tutaj bezpieczne – mówi Karolina Maciołek z nowego przedszkola Bartka i dodaje: Myślę, że jeżeli historia Bartka będzie ewoluować w kierunku pozostania Bartkiem na pewno będzie wsparciem dla innych osób, które szukają swojej drogi.
Matka wciąż ma wątpliwości.
- Nie wiem, czy postępuje dobrze, czy źle. Wydaje mi się, że postępuje na tyle słusznie, na ile potrafi matka. Mam nadzieję, że w wieku dojrzewania to się zmieni. Jeżeli się nie zmieni Bartek nadal będzie moim ukochanym dzieckiem. Natomiast chciałabym, żeby się zmieniło, bo wiem, że będzie miał przechlapane.