Żołnierze z jednostki w Gliwicach pili, znęcali się nad poborowymi, brali narkotyki. Filmowali libacje – na jednej ze scen amatorskiego video widać, jak wciągają biały proszek, najprawdopodobniej amfetaminę. Dowództwo, choć fala w jednostce była tak mocna zakorzeniona i widoczna, nie robiło nic, by z nią skończyć, panujący bałagan był mu na rękę. Znaleźli się jednak czterej młodsi stopniem żołnierze, kaprale, którzy nie stracili w wojsku ani poczucia prawa, ani odwagi. W styczniu ubiegłego roku postanowili coś zrobić z koszmarem, jaki dział się obok nich. - Interwencja u dowództwa batalionu nie przyniosła rezultatu – mówi jeden z nich. – Za to od tego momentu staliśmy się obiektem szykan. Żołnierze nas wyzywali, zastraszali. Doszło do tego, że zaczęliśmy bać się o swoje życie. Czwórka postanowiła szukać sprawiedliwości gdzie indziej. Rozesłali faks do 15 instytucji, m.in. do MON, dowództwa wojsk lądowych, wojskowej prokuratury garnizonowej, rzecznika praw obywatelskich. Po wysłaniu pisma, bez broni, ale w mundurach, pojechali do Warszawy. - Rozmawiali w biurze rzecznika pół dnia i potwierdzili wszystko to, co znalazło się w ich liście, ujawnili też nowe fakty – mówi Bronisław Zoń z biura RPO. Tym razem działanie odniosło skutek. Kontrola dowództwa wojsk lądowych potwierdziła wszystkie zarzuty kaprali. Zapadła decyzja o rozwiązaniu jednostki w Gliwicach, wraz z nią przestała istnieć gliwicka prokuratura garnizonowa. - Postawa tych czterech żołnierzy jest ze wszech miar godna naśladowania – mówi płk Marek Bielec z dowództwa wojsk lądowych. – Udało im się dotrzeć do takich gremiów, które mogły zdecydować, że tak karygodna sytuacja uległa zmianie. Tylko aplauz dla tych kaprali. Zamiast aplauzu dostali akt oskarżenia. Wojskowa prokuratura zarzuciła im... znęcanie się nad podwładnymi. Mieli zmuszać kilku poborowych do zrobienia 15 pompek w toalecie oraz wymusić na nich łapówkę za doprowadzenie do kantyny (poborowy przed przysięgą nie może samodzielnie poruszać się po terenie jednostki). Zarzuty okazały się tak bzdurne, że przed sądem udało się postawić tylko dwóch z czwórki. - Po dwóch, trzech miesiącach od momentu, kiedy zaczęło się śledztwo w sprawie jednostki, zaczęto zbierać materiały przeciw nam – mówi jeden z oskarżonych żołnierzy. – Ci, którzy dowodzili, nadal dowodzą, albo przeszli na wcześniejsze emerytury. Teraz już wiemy: nie donosi się na przełożonych Absurdalny proces trwa. Winni fali nie zostali ukarani, przed sądem stanęli ci, którzy odważyli się ujawnić prawdę o przestępstwie. Choć polska armia zmieniła się w niepodległej Polsce, stała się częścią NATO, skandal w Gliwicach dowodzi, że nadal od spodu podszyta jest brutalnością i pogardą dla praw człowieka.