Poczta Polska dociera we wszystkie zakątki Polski. Nie zawsze jednak dostarcza wszystko, co jej powierzono. - Wysłałem aparat za pobraniem. Niestety w pudełku były dwa, lub trzy przeciery pomidorowe – opowiada Roman Rusek - Paczki albo w ogóle nie dochodzą, albo przychodzą rozerwane koperty, czegoś brakuje w środku. Zginęły mi różne produkty kosmetyczne i pieniądze – mówi Agnieszka Kowalska. Każdego dnia setki ciężarówek wyrusza z baz pocztowych Polsce. Wiozą paczki, przesyłki, listy. - Samochód powinien wyjechać o określonej godzinie i bez postoju dojechać do określonego miasta – tłumaczy Krzysztof Piorunek, kierownik działu kontroli centrum usług pocztowych w Warszawie. Te przepisy są jednak łamane. - Wyciąganie listów z worków, pieniędzy z listów, okradanie przesyłek, wyjmowanie telefonów komórkowych. Robią to wszyscy, którzy są związani z transportem i z ekspedycji. Zjeżdżają w każde miejsce, gdzie nie widać, że ktoś otwiera skrzynię ładunkową. Paczki wyciągane są w trakcie kursu, po wyjeździe z danego miasta. Zabiera się je do kabiny, a kierowca dalej jedzie. Paczki są okradane, zaklejane i wkładane na skrzynię ładunkową – opowiada pracownik poczty. W ciągu kilku dni śledząc samochody pocztowe na różnych trasach dziennikarze bez trudu zarejestrowali takie sytuacje. W samochodzie przewożącym listy i paczki były dwie osoby. Ciężarówka zatrzymała się na kilkadziesiąt sekund. Siedzący obok kierowcy konwojent wyszedł z wozu, otworzył boczne drzwi skrzyni ładunkowej, wziął worek i wrócił do kabiny. Następnie szukał wartościowej przesyłki. - Na paczkach adresowych pisze się wartość. Wszystko, co ma jakąś wartość było zabierane. Znam ludzi, którzy za to domy pobudowali i kupili małe samochody. Zarabia się od kilkuset do kilku tysięcy dziennie – opowiada pracownik poczty. Nieuczciwi pocztowcy działają na różnych szczeblach. Policjanci z Łodzi wykryli zorganizowaną grupę, która wynosiła wartościowe towary z sortowni. Złodzieje zamiast przekazywać pieniądze nadającym przesyłki, chowali je do kieszeni. - Skala tego zjawiska jest dla nas niepokojąca, bo ona przekłada się na niezadowolonego klienta. Ale zdajemy sobie sprawę, że przy 100 tysiącach zatrudnionych, zawsze znajdzie się jedna czy dwie osoby, które nie będą realizować tej usługi zgodnie z naszymi oczekiwaniami - wyjaśnia Krzysztof Piorunek. Według ostatnich danych, co miesiąc Poczta Polska wydaje 250 tys. zł na odszkodowania. Oznacza to, że tysiące osób nie otrzymuje swoich listów, przesyłek i paczek.