- Tę datę chyba zapamiętam do końca życia – mówi Krystyna Walkiewicz, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej w Żubrynku - pod koniec jednej z lekcji z szóstą klasą dziewczynki powiedziały mi, że pan je dotyka. Jednej z nich włożył linijkę za pasek od spodni, drugą gładził po plecach gdy siedziała pochylona nad zeszytem. Dodały, że pan robi to też dziewczynkom i z piątej, i z czwartej klasy. Mówiły, że dotyka piersi. Byłam zaszokowana. W szkole w Żubrynku uczy się około czterdzieściorga dzieci. Uczennice starszych klas twierdzą, że nauczyciel molestuje je seksualnie od dawna. Odważyły się mówić dopiero na początku roku szkolnego. Najpierw opowiedziały o wszystkim wychowawcy klasy, później rodzicom. - Wychodziłam z klasy ostatnia. Brał mnie za pośladki. Bluzkę rozpinał, jeśli ktoś miał na zamek – mówi jedna z dziewczyn. Na zły dotyk zaczęło skarżyć się coraz więcej uczennic. - Mówiła, że pan dotyka, odciąga linijką spodnie i patrzy, jakie ma majtki. Brał ją za włosy, dotykał policzków, uszu – relacjonuje rozmowę z córką Bożena Naruszewicz. - Mówił, że skończę pod budką z piwem i na szubienicy, że mamy taką głupotę po rodzicach – dodaje córka. O opinię w tej sprawie postanowiliśmy poprosić oskarżanego nauczyciela, lecz Krzysztof M. nie chciał z nami rozmawiać. Próbowaliśmy skontaktować się z nim wielokrotnie, ale wyraźnie unikał mediów. Reporterów straszył policją. Ustaliliśmy, że tylko raz wypowiedział się publicznie w tej sprawie. Kilka dni wcześniej w lokalnej rozgłośni radiowej. - Nie wsadzałem ręki pod bluzkę, na pewno nie dotykałem pośladków czy piersi. Czasem pogładziłem, czasem poklepałem po plecach jako nagrodę – mówił w Radiu Białystok nauczyciel. Krzysztof M. uczy historii i matematyki w szkole w Żubrynku od 20 lat. Od dawna sprawiał kłopoty. Narzekają na niego dzieci, rodzice i sami nauczyciele. - Krzyczał na dzieci, bały się go. Był nerwowy, wybuchowy – mówi Krystyna Walkiewicz Gdy o sprawie dowiedzieli się rodzice pokrzywdzonych dziewczynek postanowili poruszyć ten temat na zebraniu rodziców i zażądali wyrzucenia nauczyciela ze szkoły. Dzieci mówią, że wsadzał ręce pod bluzki, szarpał dzieci. Ubliżał im, poniżał. Każda próba rozmowy kolegów ze szkoły z Krzysztofem M. kończyła się atakiem z jego strony. Dyrekcja szkoły powiadomiła o problemie kuratorium oświaty w Suwałkach, prosząc o pomoc w rozwiązaniu sprawy. - Te metody, które stosował matematyk są niedopuszczalne – mówi Mariola Szczypiń z kuratorium. Sprawą o molestowanie zajęła się również prokuratura rejonowa w Suwałkach. - Zawiadomienie złożyła pani dyrektor szkoły, wszczęto postępowanie w kierunku znęcania się i molestowania – informuje Hanna Lewczuk, z prokuratura okręgowa w Białymstoku. Na czas trwania postępowania dyrekcja postanowiła zawiesić nauczyciela w pełnieniu obowiązków. Problem postanowiła zbadać nauczycielska komisja dyscyplinarna z Białegostoku. Po krótkiej analizie uznała, że postępowanie nauczyciela nie było właściwe, ale mimo tego stwierdzenia postanowiła go uniewinnić. Sławomir Kalisz, przewodniczący komisji dyscyplinarnej dla nauczycieli, nie umiał nam tej decyzji wytłumaczyć. Uniewinniony przez komisję dyscyplinarną nauczyciel uznał, że został już oczyszczony z zarzutów i może wrócić do szkoły. Od dyrektora placówki zażądał natychmiastowego przywrócenia do pracy. Oburzyło to rodziców. Uczniowie także boją się powrotu matematyka. Pokrzywdzone uczennice stwierdziły, że nie będą przychodzić do szkoły dopóki będzie tam uczył pan Krzysztof. Bezsilna dyrekcja szkoły zwróciła się z prośbą o pomoc do wójta, który jest gospodarzem gminy. - Chciałbym go przenieść, po ludzku, zwyczajnie. Ale dyrektorzy okolicznych szkół nie życzą sobie tego – mówi Roman Fiedorowicz, wójt gminy Raczki. Zdesperowani rodzice postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i nie wpuścić nauczyciela do szkoły. Przed wejściem do budynku spotykają się przeciwnicy nauczyciela, jak i jego zwolennicy. Ci ostatni są zdania, że to rodzice słabiej uczących się dzieci wymyślili całą historię. Dyrekcja szkoły odwołała się od decyzji komisji dyscyplinarnej a prokuratura powołała biegłych psychologów do zbadania sprawy. W najbliższym czasie przesłuchają oni dzieci. Niepokojące jest, że choć sprawa toczy się od kilku miesięcy, pokrzywdzone prawdopodobnie dziewczynki nie zostały objęte opieką psychologiczną. ---strona---