- Wszedł młody chłopak. Ukradł mi butelkę wina. Za dwie godziny wrócił. Wziął dokładnie to samo wino, co wcześniej. Dopadłyśmy go w korytarzu. Uderzył mnie tym winem w głowę. Dobrze, że miałam spinkę, bo zamortyzowała uderzenie – relacjonuje Anna Siwko, która prowadzi niewielki sklep w Stargardzie Szczecińskim. Okradana jest średnio raz dziennie. Złodzieje są zuchwali i bezczelni, ponieważ wiedzą, że - paradoksalnie - obowiązujące prawo jest po ich stronie. Na nagraniach z monitoringu widzimy, jak kradnący niespiesznie biorą kolejne produkty z półek, po czym nieśpiesznie opuszczają sklep. Zabrać mogą całkiem sporo. Wszystko, dlatego że podwyższono próg, do którego kradzież jest tylko wykroczeniem. Dawniej było to 250 zł. Po nowelizacji kodeksu wykroczeń jest to jedna czwarta najniższego wynagrodzenia. Aktualnie: 437 zł. – Mało kto o tym wie, ale w momencie, kiedy ten przepis wszedł w życiu zwolniono z więzień część osób, które odbywały karę za kradzież poniżej tej nowej wartości. Nastąpiła cicha mini-amnestia – mówi prezes Polskiej Izby Handlu, Maciej Ptaszyński.
Od czasu wejścia w życie nowych przepisów, czyli od dwóch lat, liczba drobnych kradzieży wzrosła o niemal 20 proc. Rośnie także wartość kradzionego jednorazowo łupu. – Są osoby, które z tego żyją. Jednego dnia potrafią nakraść za 3 tys. zł. Przy mnie złodziej powiedział do policjanta otwarcie: „Człowieku, ja z tego żyję!” – opowiada ajentka sklepowa, Kamila Osubniak.
Prywatny detektyw Robert Kotarski, który, na co dzień zajmuje się ochranianiem sklepów, pokazał nam, jak działają przestępcy. Tłumaczy, że do półek z tanimi alkoholami podchodzą „tylko leszcze”. - Każdy złodziej najpierw rozejrzy się, gdzie się umiejscowione kamery, a potem pójdzie w stronę półki z drogimi winami. Będzie się kręcił, oglądał, dotykał. W pewnym momencie ustawi je na podłodze tak, że będzie tego kilka i zamiesza w taki sposób, żeby schować jedną z butelek – opowiada Robert Kotarski z firmy detektywistycznej TKM.
Z oficjalnych danych policji wynika, że liczba kradzieży sukcesywnie spada. Tyle tylko, że statystyki obejmują przestępstwa, a nie wykroczenia, gdzie wartość łupu nie przekracza 437 zł. - Człowiek po zapłaceniu mandatu nie trafia do żadnego rejestru. Później może się spokojnie ubiegać np. o posadę ochroniarza w sklepie! – podkreśla Ptaszyński.
Ajenci narzekają, że kiedy zgłaszają kradzież na policję, z reguły otrzymują informację, że sprawa została umorzona. – Z powodu niewykrycia sprawcy. A przecież ja mam w sklepie kamery! Czego jeszcze trzeba? Dołem, pod zapisem z monitoringu, miałby iść podpis z imieniem i nazwiskiem złodzieja?! – ironizuje Osubniak.
Policjanci bronią się. Od Łukasza Famulskiego z komendy powiatowej policji w Stargardzie Szczecińskim słyszymy, że niemal każdego dnia tutejsi stróże prawa
kierują jeden wniosek o ukaranie za wykroczenie kradzieży.
Właściciele sklepów domagają się zmiany prawa. - W innych państwach za pierwszą kradzież jest mandat. Za drugą: mandat plus prace społeczne. Za trzecie wykroczenie może to już być więzienie – podkreśla właściciel sklepu spożywczego, Wojciech Krawczyk.
Handlowcy chcą też utworzenia ogólnopolskiej bazy gromadzącej dane sprawców wykroczeń, czyli przede wszystkim sklepowych złodziei.
Reporterowi UWAGI! udało nam się namówić na rozmowę młodego złodzieja. Chłopak mówi, że - „jak dobrze pójdzie” - może w ten sposób zarobić nawet 3-4 tys. zł miesięcznie.
- Boisz się? – dopytuje go dziennikarz.
- Czego? – dziwi się chłopak.
- Wpadki? Policji? Sądu?
– Nie! – pada odpowiedź.
Od nowego roku - z powodu wzrostu pensji minimalnej - urośnie także kwota, za którą można kraść bez obawy, że trafi się do więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.