Jeszcze do niedawna monitoring był czymś, co sprawiało, że sprawców kradzieży można było zidentyfikować i pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Dziś w czasach pandemii sytuacja zmieniła się i to bardzo. Wszyscy musimy nosić maseczki, również złodzieje, którzy ten fakt wykorzystują coraz częściej.
- Przestępcy stali się bardziej anonimowi. Kradzieże odbywają się również w dzień, bo złodzieje przestali bać się, że zostaną rozpoznani – zwraca uwagę Dariusz Nowak, były policjant.
Pandemia stała się idealnym czasem dla złodziei
- Mogą być bardzo zuchwali. Są zamaskowani i to oficjalnie – mówi Katarzyna Hrynkiewicz-Struss.
W hurtowni, w której pracuje kobieta, włamywacz szukał pieniędzy. Zarejestrował go monitoring.
- Przyjmuję pieniądze w miejscu, gdzie siedzę. Zawsze daję je pod biurko, żeby nie wkładać pieniędzy do sejfu przy klientach. Ktoś musiał być, albo przygotowany, albo ktoś musiał przekazać to złodziejowi. Na nagraniu widać, że szukał pieniędzy pod biurkiem. Na inne wartościowe rzeczy nawet nie spojrzał – wskazuje Hrynkiewicz-Struss.
Złodziej pieniędzy nie znalazł. Zakończyło się zniszczonymi drzwiami.
- Jakbym miała konfrontację, to bym go poznała. Po pierwsze po chodzie. Ponadto jest leworęczny, rękawiczkę ma na lewej ręce. Miał też specyficzną torebkę, którą nie każdy mężczyzna nosi i czapeczka też jest specyficzna – wylicza Hrynkiewicz-Struss.
Sprawa została jednak umorzona.
- Pobrany był materiał DNA z klamek. Wydaje mi się, że to, że człowiek jest zamaskowany nie jest powodem, żeby od razu umarzać śledztwo – zaznacza Hrynkiewicz-Struss.
Kradzieże w miejscach publicznych
Złodzieje doskonale poczuli się w miejscach publicznych.
Pani Maria została okradziona na jednym z krakowskich placów targowych.
- Zakupy trwały bardzo krótko, ale chyba błędem było to, że wdałam się w rozmowę z komórką w ręku. Jak się zorientowałam przy powrocie do domu, że nie mam komórki, to wróciłam na targ. Pan, który opiekuje się placem, pokazał mi na monitoringu przebieg całego zajścia, jak ktoś się zbliża, a w momencie, kiedy jestem zainteresowana zapłatą, jestem okradana – opowiada kobieta.
Nagrania z kradzieży na placu targowym trafiły na policję, ale wykryć sprawców będzie trudno. Ich twarze były niewidoczne, bo poza obowiązkowymi maseczkami mężczyźni mieli założone czapki bejsbolówki. Kiedyś wzbudziliby podejrzenia, dziś bez problemu wtapiają się w tłum.
- Monitoring, który mamy, odstrasza, ale teraz sytuacja jest utrudniona. Ludzie noszą maseczki na twarzy i nie wiadomo, kto jest kto. Złodzieje wkładają czapkę bejsbolową, okulary i maseczkę i są nie do rozpoznania – ubolewa Dariusz Herian.
Tylko w Warszawie i okolicach w czasie pierwszej fali pandemii podobnych kradzieży było około 20-30 proc. więcej niż w poprzednim roku.
Kradzież szczególnie zuchwała
W czerwcu tego roku w ramach tarczy antykryzysowej 4.0, w jednym z jej punktów znalazł się zapis wprowadzający nowy typ kradzieży tzw. kradzież szczególnie zuchwała. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat. Wcześniej za kradzież groziło od 5 miesięcy do 5 lat. Zapis ten miał odstraszać przyszłych złodziei i chronić np. właścicieli sklepów czy klientów bazarów.
Zdaniem Dariusza Nowaka zapis ten niewiele jednak zmieni.
- Wyznaję taką zasadę, bo potwierdziła się przez 27 lat mojej pracy w policji. Zaostrzenie kary w dłuższej perspektywie niewiele daje. Oczywiście w pierwszym etapie tak, ale po pewnym czasie przestępcy się do tego przyzwyczajają i nie zrobi to na nich żadnego wrażenia – podkreśla ekspert.
- Podobnie jest przy jeździe pod wpływem alkoholu. Wchodzą przepisy i przez jakiś okres, rzeczywiście jest mniej pijanych, potem wszystko wraca do normy. To samo wydaje mi się z drobnymi kradzieżami – zawyżenie kary niewiele daje. Złodziej często nie ma refleksji, że jak zamiast pięciu lat dostanie siedem czy osiem, to nie popełni przestępstwa – dodaje Nowak.
Okradziony kierowca
Na innym monitoringu, do którego dotarliśmy, widać złodzieja, który kradnie plecak kierowcy miejskiego autobusu z tzw. strefy zamkniętej. Nie trudno, wchodząc do pojazdu, zauważyć, że pojazd naszpikowany jest kamerami, to jednak nie przeszkadzało okradającemu kierowcę mężczyźnie.
Zaraz po kradzieży plecaka na stronach internetowych Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Częstochowie pojawił się komunikat z prośbą o to, by każdy, kto wie coś o zdarzeniu skontaktował się z firmą. Jednocześnie MPK dało ultimatum złodziejowi, że albo odda plecak albo jego wizerunek, choć z twarzą zasłoniętą maseczką, zostanie opublikowany. Najwidoczniej złodziej przestraszył się, bo następnego dnia z samego rana plecach leżał przed wejściem do firmy. Nic z niego nie zginęło.
- W tym wypadku mamy bardziej do czynienia ze złodziejaszkiem, który wykorzystał okazję i później okazało się, że zrobił z siebie idiotę, czego potwierdzeniem był liścik, w którym wyraził skruchę, a tak naprawdę nic nie wyjaśnił – mówi Maciej Hasik z Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Częstochowie.
- W tym całym zamieszaniu, które mamy w czasie koronawirusa i tych obostrzeń, musimy mieć cały czas z tyłu głowy zdrowy rozsądek. O swoje zdrowie i bezpieczeństwo, ale też o rzeczy, które ze sobą mamy podczas podróży. Okazja czyni złodzieja, w covidzie jeszcze bardziej – dodaje Hasik.