Zgotował żonie piekło. "Biegał z siekierą"

TVN UWAGA! 4937665
TVN UWAGA! 299010
Na zewnątrz był miły, uprzejmy i pomocny. W domowym zaciszu zgotował żonie piekło na ziemi. Kobieta była duszona, krępowana i maltretowana. W końcu mężczyzna pojawił się z siekierą w domu teściów.

„Nikt się tego nie spodziewał”

Pani Joanna i pan Krzysztof poznali się kilkanaście lat temu. Początkowo wszystko układało się dobrze. Kobieta przyjęła oświadczyny Krzysztofa, zaakceptowali go także jej rodzice.

- Problemy pojawiły się niedługo po ślubie. Wszyscy dookoła zaczęli mu przeszkadzać, przede wszystkim moi rodzice. Na początku myślałam, że taki ma charakter, ale teraz jak to sobie przypomnę, to były to już początki choroby. Zaczął słyszeć głosy, hałasy. Mówił, że sąsiedzi specjalnie hałasują, przeszkadzają mu – opowiada pani Joanna.

Parze urodziło się pierwsze dziecko. Mimo swoich dziwnych zachowań, Krzysztof był bardzo dobrze postrzegany w otoczeniu: zawsze miły, uprzejmy, pomocny.

- Oni oboje w tym małżeństwie byli skryci. Siostra nie lubiła o tym mówić – zaznacza brat Joanny.

Małżeństwo na zewnątrz uchodziło za wzorowe. Jednak, jak się okazuje, urojenia i związana z nimi agresja mężczyzny narastały.

- Pewnego razu wrócił z pracy w nocy i nagle zakrył mi usta dłonią. Zaczął mnie dusić. To był szok – opowiada kobieta.

Szybko okazało się, że ten atak nie był tylko incydentem. W 2014 roku nastąpiła kulminacja agresywnych zachowań mężczyzny. Zaciągnął swoją żonę do łazienki, skrępował ją, bił kablem, przymierzał się do wyrywania paznokci. Uważał, że jest przez nią zdradzany.

- Mówi się, że czas leczy rany, ale to nie mija. Bił mnie po gołej skórze ud i pośladków kablem elektrycznym. Aż krew tryskała, skóra mi pękała. Powiedział mi: „Dalej się nie chcesz przyznać? To będziemy podważać paznokcie”. Myślałam wtedy, że ze mną już koniec.

Rozwód

Pani Joanna wniosła sprawę o rozwód i zgłosiła się do prokuratury. Mężczyzna został oskarżony o pobicie żony i uwięzienie jej ze szczególnym udręczeniem. Został przebadany psychiatrycznie. Okazało się, że cierpi na urojenia, które powodują u niego agresję.

- Mąż powinien być zamknięty, ale ja na tamten czas nie chciałam tego. Przede wszystkim chciałam, żeby moje dzieci miały ojca. Chciałam żeby się leczył i żebym widziała poprawę. Teraz, po tym drugim wydarzeniu, wiem, że on powinien być zamknięty – mówi pani Joanna.

Jak ustaliliśmy mężczyzna nigdy nie pogodził się z diagnozą i nie uznał swojej choroby za rzeczywistą. Pomimo tego sąd nie nakazał leczenia w trybie zamkniętym.

- Okazało się, że mężczyzna jest niepoczytalny, więc przewidziano tzw. środki zabezpieczające. Miało to być przymusowe leczenie oraz kontrola miejsca pobytu za pomocą dozoru elektronicznego. Sąd zdecydował o takich środkach na podstawie opinii wszystkich biegłych – zaznacza Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.

Mężczyzna zgodnie z decyzją sądu odwiedzał dzieci w domu swoich byłych teściów, w obecności pani Joanny.

„Siekierę trzymał oburącz”

Przez kilka lat wszystko było w normie. Aż końca wakacji.

- Wszyscy byliśmy w domu, nagle rozległ się straszny huk. Siostra przyszła do kuchni i mówi, że szwagier przyjechał i z siekierą biega – opowiada pan Piotr, brat pani Joanny.

- Przez szybkę w drzwiach zobaczyłam jego postać, z siekierą w ręku. Uderzał kilkukrotnie w drzwi krzycząc: „Otwieraj k… te drzwi, bo was wszystkich zaj…” - dodaje pani Joanna.

Agresywny mężczyzna podpalił zaparkowany na podwórku samochód.

- Najpierw uderzał siekierą w drzwi, potem uderzył w dom, potem była chwila ciszy, po której zaczął się palić samochód – dodaje brat kobiety.

Agresora próbował uspokoić także ojciec pani Joanny.

- Uderzał siekierą w drzwi, kiedy mnie zobaczył, zrobił w moją stronę gwałtowny ruch mówiąc: „A ty, co tutaj?”. Zbiegł szybko ze schodów, to uciekłem. Cały czas siekierę trzymał oburącz. Siła uderzeń była ogromna – opowiada pan Stanisław.

Pani Joannie i dzieciom udało się uciec do sąsiadów. Tam czekali na przyjazd policji.

- Po przyjeździe na miejsce policjanci odnaleźli schowanego w krzakach mężczyznę. Był posłuszny, wykonywał polecenia policjantów, zachowywał się spokojnie. Został przesłuchany, nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak się zachował – relacjonuje Bartosz Frątczak z Komendy Miejskiej Policji w Jastrzębiu-Zdroju.

Dla dobra dzieci?

Mąż pani Joanny przebywa obecnie w areszcie. Będzie ponownie badany psychiatrycznie. Podczas przesłuchania twierdził, że słyszał głosy, które kazały mu zaatakować.

Mąż pani Joanny nigdy nie przyjął do wiadomości, że choruje psychicznie. Tymczasem, jak podkreślają psychiatrzy, pogodzenie się z chorobą i podjęcie leczenia w wielu przypadkach pozwala na normalne życie.

Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, to między innymi postawa pani Joanny sprawiła, że jej były już mąż nie został zmuszony do leczenia w zakładzie zamkniętym. Chodziło jej oto, by leczył się, ale równocześnie mógł jako ojciec widywać się z dziećmi i uczestniczyć w ich rozwoju.

- Dla mnie priorytetem było to, żeby dzieci miały ojca. To dwójka wspaniałych dzieci, którym niestety nie jest dane żyć w pełnej rodzinie – kończy pani Joanna.

podziel się:

Pozostałe wiadomości