15-letnia Małgosia została brutalnie zgwałcona, a potem pozostawiona w środku nocy na mrozie w noc sylwestrową w 1997 roku. Jej ciało znaleziono następnego dnia. Za tę zbrodnię skazany został Tomasz Komenda. Po 18 latach, które spędził w więzieniu, udowodniono, że zbrodni nie popełnił. Po uwolnieniu Komendy przed sądem stanęło dwóch innych mężczyzn - Ireneusz M. i Norbert Basiura.
Z wolnej stopy
Norbert Basiura (zgodził się na podawanie swoich pełnych danych) spędził w areszcie śledczym cztery miesiące. Po tym czasie sąd apelacyjny uchylił mu areszt, stwierdzając, że na wyrok ws. zbrodni miłoszyckiej może oczekiwać na wolności. W końcu sąd okręgowy skazał Basiurę na 25 lat więzienia. Mężczyzna trafił do aresztu, ale po 16 dniach, sąd apelacyjny kolejny raz wypuścił mężczyznę na wolność. Wyrok skazujący mężczyznę na więzienie jest bowiem nieprawomocny.
- Byłem umówiony na rozmowę z wychowawczynią. Otworzyła się krata, a ona przeprosiła mnie, że nie zabierze mnie na rozmowę, bo wychodzę do domu. To już drugi raz, tak się do odbyło. To uczucie nie do opisania – opowiada Basiura.
Decyzja sądu apelacyjnego, który zwolnił Norberta Basiurę z aresztu śledczego zdziwiła wszystkich, a zwłaszcza prokuraturę, która oskarżała mężczyzn, twierdząc, że ma przeciwko nim mocne dowody. Opinię prokuratury podzielił również sąd. Mężczyzn obciążyły ślady biologiczne pozostawione na ubraniach dziewczyny. Sąd uznał, że te dowody jednoznacznie świadczą, że Norbert Basiura razem z Ireneuszem M. i nieustalonymi dotąd osobami dokonali tej okrutnej zbrodni.
- W przypadku Norberta Basiury dowody przez biegłych są ocenianie jako ekstremalnie mocne – mówił w uzasadnieniu sędzia.
- To jakiś wymysł. Jeżeli nie brałem udziału w gwałcie, nie było mnie na tym podwórku, to skąd mogło się tam pojawić moje DNA? – mówi Basiura.
Do czasu prawomocnego wyroku Basiura pozostaje na wolności.
- Żyjemy w dużym stresie. Im szybciej zakończy się ta sprawa, tym szybciej skończy się nasza męczarnia i będziemy mogli spać spokojnie. Staramy się myśleć pozytywnie, żyć normalnie. Spotykamy się ze znajomymi – mówi. I dodaje: Z żoną nie rozmawiamy na tematy, które mogą nas pogrążyć w smutku. Staramy się myśleć pozytywnie. Rozmawialiśmy z dziećmi, wytłumaczyliśmy im, jak wygląda ta sprawa. Mój syn jest dorosły, córka ma 16 lat, czyli rozumieją sytuację i umieją wypowiedzieć swoje zdanie na ten temat. Nie boję się przyszłości z tego powodu, że nie mam nic na sumieniu. Te czasy pomyłek, jak w przypadku Tomasza Komendy, już minęły.
25 lat więzienia
W nocy, kiedy doszło do zabójstwa 15-letniej Małgosi, Basiura był w miejscu zbrodni, czyli w dyskotece, czemu nie zaprzecza. Mężczyzna przekonuje jednak, że tak jak Tomasz Komenda, z zabójstwem nie ma nic wspólnego.
- Kiedy Tomasz Komenda wyszedł z więzienia, myślałem o jego osiemnastoletnim piekle. Nie przypuszczałem jednak, że ta sprawa może dotknąć także mnie – stwierdza Basiura.
Gdy doszło do zbrodni w Miłoszycach, mężczyzna był strażakiem OSP. Niedługo potem założył rodzinę.
- Mieliśmy dobre życie. Wystarczyło doczekać spokojnej starości. Mamy zdrowe dzieci, pracę w straży pożarnej i jako kierowca, dom. Wszystko, co powinno być. Nagle to wszystko zostało zakłócone. Staramy się wracać do tamtych dni, rozmawiamy dużo, ale jest w nas mała niepewność – przyznaje Basiura.
- Wielokrotnie to powtarzałem. Jego miejsce jest tam, gdzie ja byłem przez 18 lat. On jest winny, wskazują na to dowody, które na pewno nie zostały, tak jak w moim przypadku, podrobione. On mógł cieszyć się wolnością, swoją żoną, dziećmi, a ja wszystko buduję od nowa – odpowiada Tomasz Komenda.
Norbert Basiura może spędzić w zakładzie karnym 25 lat. Ale na razie będzie odpowiadał przed sądem z wolnej stopy.
- Konsekwentnie nie wstydzę się twarzy, nazwiska. Chcę udowodnić swoją niewinność. Nie ma potrzeby, żebym uciekał, bo jestem niewinny – przekonuje Basiura.
- Dla mnie to absurd, chamstwo. Gość, który ma nieprawomocny wyrok 25 lat więzienia, wychodzi na wolność. To kpina – uważa Tomasz Komenda.
Drugi skazany - Ireneusz M. pozostaje w areszcie śledczym. Na wolności jest przynajmniej jeszcze jedna osoba odpowiedzialna za zbrodnię miłoszycką. Prokuratura twierdzi, że zatrzymanie wszystkich sprawców jest tylko kwestią czasu.