W połowie września wczesnym wieczorem na szkolnym boisku na łódzkich Bałutach grupa chłopców grała w piłkę. Nagle w ich kierunku poleciały kamienie. Rzucali je chuligani, którzy, jak się później okazało, wcześniej pobili trójkę nastolatków. Zaatakowani piłkarze rzucili się do ucieczki w stronę pobliskiego komisariatu. - Zobaczyliśmy dwa radiowozy – opowiada Hubert Białek. – Nagle wyskoczył policjant, przeładował shotguna, i zaczął krzyczeć: ”Gleba!”, ”Na ziemię!”. Kopnięto mnie w plecy, upadłem na ziemię. Ktoś przycisnął mnie butem. Policjanci o nic nie pytając wzięli grupę zaatakowanych za napastników. Zabrali ich na komisariat, tam przez kilka godzin trzymali bez wody i jedzenia, nie pozwalając nawet nikomu wyjść do toalety. Nie powiadomili rodziców. Wieczorem niektórzy z rodziców zaginionych poszli na komisariat, by zapytać, czy nie znaleziono ich dzieci. - Przypadkiem jeden z ojców zobaczył w palarni dzieciaki leżące na gołym betonie w krótkich spodenkach i koszulkach – mówi Edward Białek, ojciec Huberta. – Wśród krzyków ”rusz się jeszcze, to cię…!”. Chłopcy zostali zwolnieni. Ich rodzice złożyli oficjalną skargę do Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Trwa postępowanie wyjaśniające, które może doprowadzić do dyscyplinarnego ukarania policjantów. Sprawę bada też prokuratura, pod kątem przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy. Jeden z policjantów, który feralnego dnia był oficerem dyżurnym i którego jeden z poszkodowanych oskarża o to, że uderzył go na powitanie w komisariacie w brzuch ze słowami ”Witamy na Bałutach”, odpiera zarzuty. Tego samego dnia jego syn został pobity przez chuliganów. - Oni kłamią – mówi o zarzutach zatrzymanych chłopców. – Zaprzeczam, że zostali przeze mnie uderzeni. Nie wszyscy lubią policję. Pomówić policjanta jest bardzo łatwo. Nikt z nich nie odniósł obrażeń. Policja wciąż szuka prawdziwych członków bandy, która pobiła m. in. syna policjanta. Sami policjanci, których chłopcy oskarżają o bicie, wciąż pracują. Na razie nie ma podstaw do ich zawieszenia. Stanie się tak, jeśli prokurator postawi im konkretne zarzuty.