Do tragedii doszło tuż przed świętami Wielkanocnymi. 16-letnia Ewa szła na przystanek autobusowy przez las. Zawsze, gdy dochodziła na miejsce wysyłała bratu wiadomość, że już jest, że wszystko w porządku. Tego dnia żadnej wiadomości nie było. - Późnym wieczorem postanowiliśmy pomóc w przeszukiwaniu tego lasu – mówi Dariusz Staniek z Krajowego Sztabu Ratownictwa w Żarach. – Podzieliliśmy się na dwie grupy. Grupa, w której był jej brat trafiła na zwłoki. Ewa została zamordowana. Wszystko wskazuje na to, że zrobił to 20 letni Marcin T., który mieszka w pobliskiej wsi. To, co się działo tego tragicznego dnia widział jego kolega, piętnastolatek. I to on o wszystkim opowiedział policji. - Kijem uderzył ją z tyłu – mówi świadek. – Ona upadła, uderzył ją cztery razy, a później jeszcze raz. Nie wstała. Leciała jej krew. Później zaciągnął ją do krzaków i tam rzucił. Marcin T. trafił do aresztu. Nie przyznaje się do popełnienia zbrodni. – Ja już powiedziałem, nie miałem z tym nic wspólnego – mówi podejrzany. – W dzień byłem w domu, pod wieczór poszedłem do lasu z mamą po drzewo. Może dlatego tak to wszystko wyszło. Jednym z dowodów obciążających podejrzanego mogą być wyniki badania strzępów skóry znalezionych pod paznokciami zabitej dziewczynki i włosy z jej ubrania. Zostaną one porównane z kodem DNA aresztowanego. Dla rodziny dziewczynki to wielki cios. - Ewa nigdy nie bała się chodzić przez las – wspomina, babcia dziewczynki, która okolicę również uważała za bezpieczną. - Nie możemy uwierzyć w to, co się stało - mówią wstrząśnięci tragedią koledzy dziewczynki. – Ewę lubili wszyscy. Marzyła o tym, żeby zostać lekarzem. Zawsze miała przy sobie apteczkę i kiedy komuś coś się stało, służyła pomocą. - Patrzyliśmy na ławkę, która stoi pusta – ze łzami w oczach opowiada koleżanka Ewy. – Zapaliliśmy świeczkę i tak już zostało.