- Dzwoniłam, nie odbierała. Był głuchy telefon. Mąż przyszedł, dałam mu klucze do mieszkania, powiedziałam, żeby pojechał zobaczyć, co się dzieje. Wszedł i zobaczył zwłoki siostry – dodaje bratowa ofiary.
- Dostałam telefon od brata, który przekazał mi, że tata zabił mamę – mówi Patrycja, córka ofiary.
Wydaje się, że mężczyzna zaplanował zbrodnię. Od wczesnych godzin rannych, czekał na schodach, aby dostać się do mieszkania. Kiedy kobieta otworzyła drzwi, zaatakował ją nożem. Kilka godzin po zbrodni Adam G. zgłosił został zatrzymany. Był w stanie upojenia alkoholowego.
- Temu panu przedstawiono zarzut popełnienia zabójstwa. Przyznał się. Z ustaleń wynika, że na policję zgłosił się sam, został dowieziony przez osobę znajomą – mówi Ziemowit Książek, Prokuratura Rejonowa w Białogardzie.
Małżeństwo rozwiodło się trzy lata temu. Jednak mężczyzna był wciąż zazdrosny. Nie mógł pogodzić się z tym, że była żona chciała ułożyć sobie życie z kimś innym.
- Mama chciała się rozwieść, bo miała już dość wszystkiego. Nigdy niczego od niego nie dostała z miłości, nie dbał o nią, o nas. Nie raz ją szarpał za włosy. Bała się. My przeszliśmy przez takie samo piekło jak mam – opowiada córka ofiary.
Mężczyzna nadużywał alkoholu, był karany za znęcanie się nad rodziną. Jednak mimo wyroku sądu jak i dozoru kuratora, kobieta wciąż była nękana.
- Nie byłam zaskoczona, że tata skrzywdził mamę. On o tym mówił dzień w dzień, że ją zabije. Kierowała nim zazdrość. Był egoistą. Awanturował się, potrafił wyzywać. Niszczył ją psychicznie –dodaje Patrycja, córka.
Dwa tygodnie przed śmiercią mężczyzna zaatakował byłą żonę na ulicy. Groził, że odbierze jej życie. Sprawa trafiła na policję. Mimo tak poważnych gróźb, jedyną konsekwencją, jaka spotkała Adama G., był zakaz zbliżania się do żony. W tym czasie, po krótkim wyjeździe zagranicznym, kobieta przebywała w Polsce i wciąż obawiała się byłego męża.
- Wydzwaniałyśmy na policję, ponieważ został zatrzymany na 48 godzin i został wypuszczony. Nic więcej nie zrobili, nie kazali mu się zbliżać do mamy. Mama się bała, zamknęła się w domu, kupiła gaz – mówi córka kobiety.
- Rozumiem żal rodziny, ale takie były ustalenia, taki był stan faktyczny, takie były możliwości prawne, jakie były na chwilę zdarzenia, więc zastosowaliśmy takie środki, jakie prawo zezwala, jakie były niezbędne – tłumaczy Ziemowit Książek, Prokuratura Rejonowa w Białogardzie.
Pani Małgorzata miała wkrótce wyjechać na stałe do Norwegii. Tam wraz synem i nowym partnerem chciała odmienić swoje życie.
- Była skryta i zamknięta w sobie. Uczyłem ją nowego życia, bo była traktowana przedmiotowo. Dzieci też brały w tym udział, były maltretowane. Czuła obawy, gdy wyjeżdżała, dlatego chciałem ją zatrzymać. Była zaskoczona decyzja prokuratury. Mnie też groził. Miałem mieć poderżnięte gardło. Nie brałem tego na poważnie – mówi Zdzisław, partner Małgorzaty.