Zakopane od wielu lat pozostaje jednym z najchętniej odwiedzanych miast w Polsce. Górale zgodnie przekonują, że Podhale jest gotowe na przyjęcie każdego gościa. Sprawdziliśmy, jakimi turystami jesteśmy w dobie kryzysu i wszechobecnej drożyzny.
Hotel czy apartament?
Dla wielu turystów, wybierających hotel, ma być on gwarancją spokoju i pewności, że inni turyści będą wiedzieli, jak wypoczywać i kulturalnie się zachowywać. Rzeczywistość często okazuje się zupełnie inna.
- Jeżeli przyjeżdża młodzież, to jest nastawiona mocno na imprezowanie. Jest alkohol, zdarzają się pytania do obsługi o możliwość załatwienia także innych substancji psychoaktywnych – opowiada Sławomir Werewski z Hotelu Zakopane Wellness & SPA.
- Przyjeżdżają tu, żeby się wyszumieć, wybawić, zapomnieć o problemach i przy tym często zapominają o samokontroli. Myślą, że skoro zapłacili, to mogą apartament roznieść w drobny mak – dodaje Gerard Wolski, właściciel apartamentów.
Co poza alkoholem jest największą zmorą podhalańskich hotelarzy?
- Zdarza się, że po wizytach gości giną przedmioty np. lampki hotelowe, poduszki. Giną także ręczniki, szlafroki, tace czy czajniki elektryczne. Gościom się czasem wydaje, że jeżeli zapłacili za pokój, to rzeczy, które się w nim znajdują, po części należą do nich – dodaje Werewski.
- Zdarzają się powykręcane żarówki, zasłonięte czujniki dymowe, znikają piloty do telewizorów – wylicza Piotr Zygarski z Hotelu PRL.
Jak co roku, do Zakopanego przyjechało przede wszystkim wielu młodych ludzi. Często to turyści nastawieni przede wszystkim na imprezowanie, a nie górskie wycieczki. Właściciel pensjonatu pod Zakopanem przez taką grupę musiał zamknąć jeden z apartamentów.
- To byli pierwsi goście w naszym nowiutkim apartamencie. Była to grupa dzieciaków po 18-19 lat. Po tygodniu pobytu apartament nadawał się do remontu. Były dziury w ścianach, zalane ściany, zalane łóżka, wszystko było do remontu – opowiada Gerard Wolski.
Sezon inny niż zwykle
Hotelarze, sprzedawcy i restauratorzy z Podhala zgodnie przyznają, że sezon letni w 2022 różni się od poprzednich.
- Wiadomo, turystów jest bardzo dużo, głównie rodziny z dziećmi, ale ludzie bardzo szukają oszczędności, bo wszystko bardzo podrożało – noclegi, żywność, transport i ludzie to odczuwają – mówi Marek Łopata z restauracji Góraleczka w Zakopanem.
Są również i tacy turyści, którzy cynicznie wykorzystują duży ruch w restauracjach przy Krupówkach i przed zapłaceniem rachunku, rozpływają się w tłumie. Dla menadżerów to plaga sezonu.
- Goście przychodzą pojedzą, popiją i wychodzą. Dwa razy dziennie co najmniej ma miejsce taka sytuacja. W każdej restauracji na Krupówkach to potwierdzą. Oni się z nas śmieją, bo dostaną mandat 100 zł i tyle – opowiada Damian Weber, manager restauracji.
- Nastąpiła zmiana klienteli. W tym sezonie są to głównie „siatkarze”, czyli ci, którzy do pensjonatu przychodzą z ogromnymi siatkami z pobliskiego marketu. Nie wykupują śniadań, obiadów ani kolacji. Wszystko organizują na własną rękę w pokojach – dodaje Piotr Zygarski.
Samodzielne przygotowanie posiłku w pokoju hotelowym często oznacza duże problemy dla właścicieli.
- W czajnikach gotowane są jajka czy parówki. Pozalewane szafki i dywany powodują, że ponosimy ogromne koszty, często wyższe niż nasz zarobek – przekonuje Zygarski.
Jak turystę, odwiedzającego w sezonie Podhale, oceniają hotelarze?
- Zostawiamy po sobie bardzo złe wrażenie. Ważnym byłoby dla nas, żeby goście, którzy nas odwiedzają, wychowywali swoje dzieci tak, żeby te wiedziały, że wchodząc do restauracji, mówi się „dzień dobry” wszystkim, że w ogóle dobrze się witać i uśmiechać do innych turystów. Boimy się, że tworzy się właśnie nowe pokolenie turystów, które uważa złe zachowania za normę – podsumowuje Piotr Zygarski.