Obrońcy zwierząt interweniują
Przedstawiciele Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt interweniowali w jednym z gospodarstw w Miłoszowie. Pracownicy DIOZ zauważyli na posesji martwe zwierzęta.
- Na terenie gospodarstwa było kilkadziesiąt zwierząt. Padła tu jedna krowa, jedna koza, jedna świnia i kilka kur. Stan tych zwierząt wskazywał na to, że były zagłodzone. Przetrzymywano je w warunkach skrajnie niehigienicznych – opowiada Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
- To był przerażający obraz. Zwierzęta nie były w stanie się obronić przed tym okrucieństwem – dodaje Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
42–letnia Agnieszka G. mieszka w gospodarstwie, gdzie znaleziono martwe zwierzęta mieszka z dziewięciorgiem dzieci. Obrońcy praw zwierząt, którzy interweniowali na miejscu twierdzą, że dzieci musiały być narażone na widok martwych zwierząt. Mogły też bawić się pośród nich. W domu mieszkają też dwaj bracia partnera kobiety, który od kilku miesięcy siedzi w więzieniu. Obaj mężczyźni mieli być pijani i ubrudzeni fekaliami.
- Zwierzęta wyły, ale ona do nich chodziła. Parę razy widziałem, jeżeli było siano jeszcze, to ona szła i dawała. Dziewięcioro dzieci i jeszcze zwierzęta, to bardzo trudne do ogarnięcia – komentuje sąsiad kobiety.
Agnieszka G.
Oskarżona o znęcanie się nad zwierzętami kobieta ma deficyty intelektualnie. Jest nieporadna życiowo.
- Zwierzęta dostawały słomę, jak ją mieliśmy. Kupowałam marchewki, buraki, kapustę – wylicza i dodaje: To nie tak, że my specjalnie zabiliśmy te zwierzęta. Chcieliśmy je ratować, ale nie mamy na ten temat wiedzy.
Podobnie wypowiada się córka Agnieszki G.
- Kiedy aresztowali ojca, nie wiedzieliśmy, jak zająć się tymi zwierzętami.
Agnieszka G. twierdzi, że po śmierci krowy dzwoniła do jednej z firm w sprawie jej odbioru i utylizacji. Według jej relacji, pracownik przyjął zgłoszenie i kazał jej czekać. Dlatego nie zrobiła nic więcej.
Zwierzęta były pod opieką weterynarza. Kiedy jedna z krów zaczęła chorować, kobieta wezwała go do gospodarstwa.
- Widziałem tam tylko jedną krowę i jednego cielaka. Cielak był w dobrej kondycji. Krowa była wygłodzona, bo od tygodnia leżała. Ta kobieta zapewniała mnie, że ma już dla niej zamówione siano. Zrobiłem wszystko, co trzeba – komentuje sprawę lekarz weterynarii.
Przemoc
Rok temu Tadeusz B. został skazany za znęcanie się nad rodziną. Dostał wyrok w zawieszeniu i nadal stosował przemoc wobec dzieci i pani Agnieszki.
- To było piekło. Dzień w dzień robił awantury o najdrobniejsze sprawy. Przychodził w nocy pijany, krzyczał. Dzieciaki się go bały. Ciągle groził, że nas pozabija – przyznaje Agnieszka G.
- Przemoc trwała kilka lat. Z dziesięć lat, może trochę więcej, bo jak byłam mniejsza to była to bardziej przemoc psychiczna. Ciągle nas straszył, że nie możemy nikomu mówić o tym, że on pije, że nas bije i na nas krzyczy, bo zabiorą nas do domu dziecka – dodaje córka Agnieszki G.
Jej zdaniem w obecnej sytuacji, jedynym wyjściem jest opuszczenie gospodarstwa.
- Chcemy stąd uciec. On pod wpływem alkoholu jest agresywny. Raz przyszedł do nas z nożem, zaczął mamę straszyć. Zadzwoniłyśmy na policję, jak przyjechali to mówił, że to żarty i zaczął się śmiać – wspomina.
Instytucje
O problemach rodziny wiedzą niemal wszystkie instytucje. Od trzynastu lat kobieta i jej partner mają kuratora sądowego. Zostały im ograniczone prawa rodzicielskie. Przez wiele lat korzystali też ze świadczeń z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, a od czterech lat rodzinie pomagała też asystentka.
- Asystentka odwiedzała tę rodzinę dwa, trzy razy w tygodniu. Prawie każdego dnia był kontakt telefoniczny. Wiedzieliśmy, że zwierzęta są zaniedbane. Informowaliśmy panią Agnieszkę, że należy to zgłosić, albo komuś oddać te zwierzęta - komentuje Marta Sudejko z Miejsko-Gminnego Ośrodek Pomocy Społecznej w Leśniej.
Po wybuchu afery ze zwierzętami w gospodarstwie, sąd rodzinny umieścił wszystkie niepełnoletnie dzieci pani Agnieszki w pogotowiu opiekuńczym. Wcześniej już dwa razy dzieci były zabierane do placówek opiekuńczych. Od czasu, kiedy kobieta przestała pić bardzo się stara. Wszystkie opinie kuratora sądowego o niej są pozytywne.
- Jest dobrą mamą. Nie możemy jej nic zarzucić. Kupuje im, co chcą, widać, że bardzo je kocha - mówią Ewa i Kazimierz Kalinowscy, właściciele lokalnego sklepu.
Od trzech lat pani Agnieszka stara się o mieszkanie socjalne z gminy. Choć partner kobiety siedzi w więzieniu, ona i dzieci wciąż nie mają spokoju, cały czas żyją w strachu.
- Ta kobieta jest szósta na liście w oczekiwanie na mieszkanie, a takich rodzin około kilkadziesiąt. Kiedy te same pytania zadałem decydentom usłyszałem odpowiedź – „Nikt od nas tego nie wymaga” – mówi Szymon Surmacz, burmistrz Leśniej.
Po naszej interwencji burmistrz podjął natychmiastowe działania. Pani Agnieszka dostanie lokal socjalny i jeśli decyzją sądu rodzinnego dzieci wrócą do niej, to wprowadzi się z nimi już do nowego mieszkania. Urzędnicy obiecali też, że dzieci otrzymają pomoc i będą mieć indywidualną terapię. Tadeuszowi B. został odwieszony wyrok za stosowanie przemocy wobec rodziny. W więzieniu spędzi rok. Prowadzone jest też nowe śledztwo w sprawie znęcanie się mężczyzny nad bliskimi, którego dopuszczał się w czasie, kiedy odbywał karę w zawieszeniu.