W pokoju syna pana Jerzego wciąż leży książeczka wojskowa i paszport Cezarego. Mężczyzna trzy lata temu wyszedł z domu nie zabierając ze sobą dokumentów, ani telefonu. - To była sobota. Przyszedłem z zakupów, a on stał na klatce. Był brudny, zmizerowany, z obdarciami na twarzy. Byłem załamany widząc to. Mówię: "Jesteś uzależniony od alkoholu. Zaprowadzę cię do AA". Ale on na to: "Ja nie piję" - wspomina pan Jerzy. To była jego ostatnia rozmowa z synem.
"Zawsze wracał"
Cezary nie pierwszy raz zniknął z domu na dłużej. Miał problem alkoholowy i często pomieszkiwał u znajomych. - Z reguły wychodził na 10, 12, 15 dni. Ale zawsze wracał! - mówi pan Jerzy. Dlatego nie od razu zgłosił zaginięcie syna na policji. - Myślałem, że ma może jakąś dziewczynę? - wspomina. W końcu, siedem miesięcy po zaginięciu Cezarego, poszedł na komendę w Rumii.
W rozmowie z reporterką UWAGI! nie kryje, że jego stosunki z synem, nie układały się najlepiej. - Mijaliśmy się. Syn uważał, że należy mu się całkowita wolność, co oznacza, że nie musi pracować. Więc nie pracował, a chciał żyć i mieć wszystko. Od dziecka sprzeciwiał się każdej władzy, wszystko kwestionował - wspomina Jerzy Machnik.
Cezary lubił podróżować i wędkować. W 1986 roku poszedł do wojska, ale nie chciał wiązać z nim swojej przyszłości. Podobnie, jak nie brał pod uwagę, by pójść w ślady ojca i zostać pilotem. Skończył zaledwie szkołę zawodową, specjalizacja: przetwórstwo mięsne. - To była cała jego edukacja. On się nie chciał uczyć - nie kryje żalu pan Jerzy.
Trzy lata poszukiwań
Zaginięcie syna było jednak dla ojca wielkim ciosem. - Nieraz myślałem, czy to może ja zawiniłem? Ale prawda o alkoholizmie jest taka, że to człowiek sam o sobie decyduje - mówi dziś pan Jerzy. Po tym, jak zgłosił zaginięcie Cezarego na policję, do tamtejszej bazy danych trafiła fotografia jego syna, personalia oraz data zaginięcia. Od tego momentu powinna ruszyć machina poszukiwań. Tymczasem próbki DNA pobrano dopiero po kilku miesiącach, a na temat Cezarego wciąż nie było żadnych wieści. – Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Nie potrafiłem myśleć o niczym, tylko o tym - wspomina pan Jerzy.
Informacje na temat Cezarego pojawiły się dopiero po trzech latach! Pana Jerzego wezwano na komendę. - Pani mi powiedziała: "Odnalazł się pana syn, niestety nie żyje. Mam na komputerze kilka zdjęć z miejsca, gdzie został znaleziony" - mówi pan Jerzy i wspomina, że gdy tylko je zobaczył, od razu wiedział, że to Cezary. Jak się okazało, ciało Cezarego zostało znalezione już lata wcześniej, zaraz po zaginięciu.
Zmarł z wychłodzenia
- Dosyć późnym wieczorem przypadkowa osoba, przechodzień, zauważył zwłoki mężczyzny, które leżały w lesie. Nasze postępowanie wykluczyło udział osób trzecich w tym zdarzeniu. Przyczyną śmierci było wychłodzenie - mówi nam Michał Rusak z komendy miejskiej policji w Gdyni. Wtedy, przed laty, policjanci z Gdyni nie byli jednak w stanie ustalić tożsamości mężczyzny. Rusak wspomina, że wypytywali o niego m.in. bezdomnych. - W takim środowisku mógł taki mężczyzna być znany. Ale nie był - mówi policjant.
Brak identyfikacji zwłok spowodował, że do bazy wprowadzono dane NN i Cezary został pochowany w bezimiennym grobie. Rusak przekonuje jednocześnie, że wszelkie dane, które mogłyby się przyczynić do identyfikacji zmarłego, zostały wprowadzone do policyjnych baz.
Nie skojarzyli danych
Jak to jednak możliwe, że policjanci z Rumii, którzy mieli poszukiwać zaginionego Cezarego, nie zweryfikowali tak istotnych informacji w ogólnodostępnej bazie danych? Dlaczego policjanci prowadzący poszukiwania nie skojarzyli aż tylu znaczących informacji? Dlaczego dane pochodzące z dwóch śledztw połączone zostały ze sobą dopiero po trzech latach? - Szukając osoby zaginionej sprawdza się miejsca, w których mogłaby przebywać: jego kontakty, znajomych - mówi Anetta Potrykus z komendy miejskiej policji w Wejherowie. Co z bazami zmarłych osób NN? - Te zdjęcia często bardzo trudno dopasować do zdjęć osób zaginionych, które dostajemy od rodzin - twierdzi Potrykus.
Dodaje jednak, że na wniosek komendanta powiatowego zostały wszczęte czynności wyjaśniające i jeśli kontrola wykaże nieprawidłowości, winni poniosą odpowiedzialność.
- Coś takiego nie powinno mieć miejsca! W dobie informatyzacji?! Ja codziennie się budziłem i szedłem spać zastanawiając się, kiedy poznam prawdę - mówi ojciec Cezarego.
Prochy jego syna spoczęły już w rodzinnym grobie.