Zabójcy Mateusza zatrzymani

Ośmioletni Mateusz z Rybnika, który zaginął 6 lutego, został zamordowany. Policja ustaliła, że sprawcami zbrodni są dwaj młodzi mężczyźni. Przyznali się do zbrodni. Postawiono im zarzuty zabójstwa i zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem.

Mateusza Domaradzkiego po raz ostatni widziano 6 lutego. Wyszedł wtedy z domu, by razem z kolegami zjeżdżać na sankach. Poszukiwania chłopca zaczęły się po tym, jak wieczorem tego dnia rodzice zawiadomili policję. Nie dały rezultatu, mimo, że uczestniczyli w nich oprócz policji także strażacy, strażnicy miejscy i ratownicy z psami. Komunikaty o zaginięciu chłopca podały media. Dziś poinformowano, że do zamordowania chłopca przyznali się 21-letni Łukasz N. i 25-letni Tomasz Z. Obaj zostali zatrzymani i tymczasowo aresztowani w lutym w związku z innymi sprawami. Łukasz N. miał zgwałcić 12-letnią dziewczynkę. Tomasz Z. miał dopuścić się przestępstwa o podobnym charakterze. Ustalenie, że mogą oni stać także za zabójstwem Mateusza było możliwe dzięki pracy policji. Prokuratura nie chce podać szczegółów z uwagi na dobro śledztwa. Poinformowała tylko, że obu mężczyznom przedstawiono zarzuty zabójstwa i zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem. Choć nie znaleziono dotąd ciała chłopca, to na postawienie zarzutów pozwalał zgromadzony materiał dowodowy. - Osoby te są bezrobotne, mieszkają z rodzicami w tej części miasta, w której zaginął Mateusz - mówi o zatrzymanych Arkadiusz Szweda z Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. Sąsiedzi Tomasza Z. są w szoku. Nie mogą uwierzyć, że ktoś, kogo spotykali codziennie na ulicy mógł dopuścić się takiej zbrodni. - Wiem, że był trochę upośledzony psychicznie - mówi sąsiad Tomasza Z. - Od razu po tym, jak skończył szkołę, dostał rentę. Dużo pił. Ten drugi mieszkał na osiedlu, to jego kuzyn. W swoich wyjaśnieniach sprawcy przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów. Powiedzieli, że 6 lutego zaczepili chłopca, pobili i pozostawili na mrozie. Tłumaczą, że byli wtedy pijani, i dziś nie potrafią wskazać miejsca, w którym zostawili ciało. Matka Mateusza wciąż ma nadzieję, że jej syn żyje. - W nic już nie wierzę - płacze Barbara Domaradzka, matka Mateusza. - Tylko w Boga i w odnalezienie syna. Wierzę, że żyje, cierpi gdzieś, ale żyje. Przeczytaj także:Bestie z ludzką twarząZabójstwo 11-latkaMorderstwo w Rewalu

podziel się:

Pozostałe wiadomości