„Zablokował mnie bez możliwości ucieczki”. Co działo się w znanej stadninie?

Tajemnice stadniny
Co się działo w znanej stadninie?
Reporterka Superwizjera dotarła do kobiet, które miały zostać w brutalny i bezwzględny sposób wykorzystane przez Marcina P.  Mężczyzna jest instruktorem jazdy konnej i jeszcze do piątku był działaczem Pomorskiego Związku Jeździeckiego.

- Byliśmy na zawodach, wylądowaliśmy u niego w pokoju. Nagi wszedł pod prysznic i zaczął mnie obłapywać. Próbowałam się odsunąć od niego, natomiast zablokował mnie bez możliwości ucieczki. Powiedziałam mu, żeby poczekał na mnie u siebie w pokoju. W momencie jak wyszedł na korytarz to ubrałam się i uciekłam przez okno - to fragment relacji jeden z kobiet, z którą rozmawiała dziennikarka Superwizjera.

- Realizując reportaż docierałam do jakiejś kobiety, która opowiadała mi swoją historię, ale jednocześnie wymieniała kolejne nazwiska kobiet, o których wiedziała. Docierałam do tych kobiet i one wymieniały kolejne nazwiska, które były nowymi nazwiskami. Skala zjawiska poraziła mnie przy tej pracy – mówi Magdalena Gwóźdź, reporterka Superwizjera.

- Są młode instruktorki i on zachowuje się jakby instruktorki były jego prostytutkami. Że „ten kolega pójdzie z tą, ty sobie tę weźmiesz, ty tamtą weźmiesz” – opowiadała reporterce jedna z kobiet.

- Przez to, że ten mężczyzna jest tak uznaną osobą w pomorskim jeździectwie to można powiedzieć, że przez swoje zachowanie łamał kariery tym kobietom. One po tym, jak były przez niego wykorzystywane, to często rezygnowały już z jeździectwa – zwraca uwagę Magdalena Gwóźdź.

- Chodziło o to, że mogłam go wszędzie spotkać. Czy na zawodach, czy na jakiś treningach. Po prostu chciałam tego uniknąć – tłumaczyła jedna z kobiet.

- Wszyscy o tym wiedzą, to się dzieje od lat, nikt z tym nic nie robi – mówi dziennikarka Superwizjera. I dodaje: - Jednym aspektem jest to, że one zostały wykorzystane, czuły się skrzywdzone i czuły wewnętrzny ból jako kobiety, ofiary, a po drugie jako sportowca. Chodzi o złamane kariery.

Dziennikarz i prowadzący Uwagę! Ryszard Cebula o sprawę zapytał Marcina P.

- Sprawa toczy się w sądzie, a to co pan w tej chwili robi jest w mojej ocenie zwykłą nagonką – oświadczył mężczyzna.

- Jesteśmy w tej stajni od około 4 lat, nasze córki startują w zawodach z pomorskiej ligi jeździeckiej i trenują w ośrodku, który przedstawiliście w reportażu. Mogę powiedzieć, że jako rodzice, którzy spędzają w tej stajni około 3-4 godziny dziennie, w momencie, kiedy nasze dzieci trenują i jesteśmy tam na co dzień, bo to z reguły siedem dni, to nigdy nie zauważyliśmy jakiegokolwiek… - mówi jeden z naszych rozmówców.

- Taka sytuacja na pewno nie miała miejsca – dodaje kobieta, która była z mężczyzną.

Już we wtorek w Uwadze! reportaż o stadninie w Dziemianach.

podziel się:

Pozostałe wiadomości