Zabity noworodek

TVN UWAGA! 3764046
TVN UWAGA! 156805
Czy kobieta tuż po porodzie zabiła swoje dziecko w piwnicy? Matka tłumaczyła śledczym, że dziecko podczas porodu wypadło na podłogę. Jednak prokuratorzy są innego zdania…

Bądki, niewielka wieś w okolicach Kwidzyna. Tu razem z liczną rodziną mieszkała 27-letnia Monika B. Kobieta miała już czworo małych dzieci. Teraz, jak opowiada jej partner, była w ciąży kolejny raz. Miała urodzić za dwa tygodnie.

- Dostałem telefon przed siódmą, że Monika urodziła w piwnicy dziecko. O ósmej byłem już w szpitalu. Gdy spytałem jej, co się stało, powiedziała mi, że w piwnicy dziecko urodziła i chyba nie żyje. Powiedziała mamie, że idzie się załatwić do piwnicy. Gdy się pochyliła, to dziecko wypadło. Jak podniosła to dziecko, to było gdzieś z boku zarysowane – opowiada konkubent Moniki B.

Początkowo kobieta twierdziła, że przedwczesny poród był dla niej zaskoczeniem, a dziecko zmarło, bo uderzyło podczas porodu o podłogę.

- U dziecka stwierdzono złamanie kości czaszki, zarówno z przodu jak i z tyłu. Wskazywałoby to na zadanie ciosów i w obrębie twarzoczaszki i w obszarze potylicy, co wskazuje w ocenie prokuratora na celowe zadanie ciosów przez matkę. Podejrzana przyznała się do zabicia dziecka – mówi Maciej Więckowski, Prokuratura Rejonowa w Kwidzynie.

Monika B. mieszkała ze swoją matką i trójką dorosłych braci. Przed laty Monika i jej rodzeństwo trafili do placówki opiekuńczej ze względu na zaniedbania jej matki. Wszyscy jednak po uzyskaniu pełnoletniości wrócili do domu rodzinnego.

- To jest rodzina wielodysfunkcyjna: ubóstwo, alkoholizm, niezaradność, bezrobocie. Jednak nie wnioskowaliśmy do sądu o odebranie Monice B. praw do opieki nad dziećmi. Chcieliśmy dać jej szansę, bo sama miała trudne dzieciństwo. Poza tym sama nie mieszkała, członkowie rodziny zapewniali, że jej pomagają – mówi Bogumiła Plewka, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gardei.

Dziewięć lat temu Monika B. też była w ciąży, wtedy pojawiły się podejrzenia, że również zabiła swoje dziecko i spaliła je w piecu. Kobieta twierdziła, że poroniła a martwy płód spaliła. Co prawda śledczy znaleźli piecu spalone szczątki, ale stopień ich rozkładu nie pozwolił nawet na stwierdzenie, czy są to szczątki ludzkie.

- Po tamtej sytuacji Monika B. była przez nas kontrolowana. Następne dzieci rodziła w szpitalu, były uznane przez ojca. Nie zachodziła tu podstawa, żeby jakoś bardzo ją kontrolować i nachodzić. Tym bardziej, że byliśmy bardzo niemile widziani. Ona absolutnie nie dawała sobie bardziej pomóc – mówi Bogumiła Plewka, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gardei.

Monika B. usłyszała zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Czyn ten zagrożony jest karą od 12 lat więzienia do dożywocia włącznie. Biegli psychiatrzy sprawdzą czy kobieta w chwili popełnienia zarzucanych jej czynów była poczytalna.

podziel się:

Pozostałe wiadomości