W sprawie o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem oskarżonych jest czterech mężczyzn. Piąty, który miał brać udział w zbrodni, nie żyje. Oskarżonym może grozić co najmniej 12 lat więzienia lub nawet dożywocie.
Zabili i zjedli człowieka?
O sprawie informowaliśmy już w Uwadze! Zobacz cały reportaż >
W 2002 roku w pobliżu wsi Kołki (woj. zachodniopomorskie) miało dojść do makabrycznej zbrodni. Według ustaleń śledczych, pięciu mężczyzn miało zabrać z baru innego mężczyznę, wywieźć go nad jezioro, zabić i zjeść. Szczątki mieli wyrzucić do jeziora.
Do zatrzymania czterech podejrzanych doszło po 15 latach od popełnienia rzekomej zbrodni. Piąty podejrzany już nie żył i to on miał przed śmiercią o wszystkim opowiedzieć. Słyszała to osoba, która pół roku później wysłała anonimowy mail na policję.
W toku śledztwa nie udało się ustalić, kim miałby być zamordowany mężczyzna. Nie odnaleziono również szczątków jego ciała.
- Pomimo że nie ustalono danych tego mężczyzny, zebrany w toku postępowania materiał dowodowy, w tym m.in. relacja jednego z podejrzanych, a następnie przeprowadzony z jego udziałem eksperyment procesowy i również pozostałe materiały zgromadzone w sprawie, dały podstawę do tego, żeby skierować akt oskarżenia do sądu – przekonywała prokurator Alicja Macugowska-Kyszka.
„Nikt mu nie wierzył”
Mieszkańcy wsi Kołki nie wierzą w to, że mężczyźni mogli dopuścić się takiej makabrycznej zbrodni. Matka nieżyjącego już mężczyzny, który miał opowiedzieć o tym przed śmiercią, również podziela to zdanie.
- Nigdy w życiu o tym mi nie mówił. Jestem matką, ale on coś miał z psychiką. Widać było to po nim, a jeszcze jak wypił, to takie niestworzone rzeczy opowiadał. Nikt mu nie wierzył. Mógł nazmyślać – podkreśla.
Pozostali oskarżeni utrzymują, że są niewinni. Janusz Sz. oraz Sylwester B., z którymi udało nam się porozmawiać, mówią, że są niewinni.
- Oni [organy ścigania – red.] nawet nie wiedzą, kto to miał być. Nikt nie zaginął. Nie wiem, co jest grane – denerwuje się pan Janusz.
- Nie wiedziałem, o co chodzi w tej sprawie i do tej pory nie wiem. Nie wiem, jak to wytłumaczyć – dodaje pan Sylwester, drugi podejrzany.
Robert M., jedyny z oskarżonych przebywający w więzieniu, zaprzecza, że do zbrodni doszło.
Jedyną osobą, która początkowo przyznała się do zbrodni był Rafał O. Obrona podkreśla jednak, że mężczyzna nie znał szczegółów zbrodni – nie wiedział m.in., w jakim jeziorze porzucono szczątki rzekomo zamordowanego mężczyzny. Późnej O. odwołał swoje zaznania, mówiąc, że został do nich zmuszony.