Zabiła z zemsty za śmierć syna

TVN UWAGA! 136752
To jedna z najbardziej tajemniczych i makabrycznych zbrodni ostatnich lat. Jaki był motyw mordu, który na obcym dziecku popełniła młoda kobieta? Czy zabójczyni to chora psychicznie osoba wymagająca leczenia, czy też jest bezwzględną psychopatyczną morderczynią?

W marcu 200 6 r. Elżbieta M. zwabiła do mieszkania na tarnowskim osiedlu 8-letnią Magdę, tam udusiła ją bandażami. Po zabójstwie zacierała ślady zbrodni, wyrzucając plecak i wywożąc zwłoki Magdy w wózku. Została jednak wówczas zatrzymana – zwrócono uwagę na jej dziwne zachowanie, a policjanci stwierdzili, że dziecko nie daje oznak życia. Trafiła na obserwację psychiatryczną. Okazało się, że Elżbieta M. w 2000 r. straciła syna. 11-letniego Amadeusza udusił przed klatką schodową bezdomny mężczyzna, którego chłopiec zaczepiał. Od tej pory, jak wyznała Elżbieta M., jej życiem zaczął kierować zamordowany syn. - Załamał się mój poukładany świat – pisała Elżbieta M. w liście do badających ją psychiatrów. – Zostałam sama. Gdy podcięłam sobie żyły, pojawił się Amadeusz i powiedział, że jeszcze nie pora. Gdy to się stanie, pomoże mi przejść na tamtą stronę. Wiedziałam, że miłość mojego życia żyje, tylko w innym wymiarze. Zabójczyni wyznała, że 8-letnią Magdę zamordowała, bo syn skarżył się, że ”tam” nie ma się z kim bawić. Chciała, aby Amadeusz na tamtym świecie miał kolegę. O tym, że zabiła dziewczynkę, dowiedziała się od lekarzy. Szukając ofiary i mordując ją, była w amoku. - My, zespół badający uznaliśmy, że miała zniesioną poczytalność, czyli stan odpowiadający psychozie – mówi dr Stanisław Teleśnicki, psychiatra, który badał Elżbietę M. – To osoba o głęboko zaburzonej osobowości. Prowadziła grę ze sobą, ze mną, z zespołem badającym. Podczas pobytu w areszcie i szpitalach psychiatrycznych Elżbieta M. wielokrotnie się samookaleczała, nacinała sobie nawet powieki. Często wtedy, gdy zbliżały się terminy rozpraw sądowych. W ten sposób unikała uczestniczenia w nich. Policjant, który zajmował się jej sprawą, wątpił w jej niepoczytalność. - Potrafiła trzy godziny obserwować, nie odpowiadając na pytania – mówi oficer policji prowadzący śledztwo w sprawie zabójstwa Magdy. – Każde przesłuchanie było teatrem – gestów, spojrzeń słów. Nie wierzyłem w jej niepoczytalność. W sprawie zabójstwa nie może być tak, że opinia biegłych ogranicza się do kilku zdawkowych i autorytatywnych stwierdzeń, że osoba jest niepoczytalna. Elżbieta M. trafiła na drugą obserwację do specjalnego ośrodka psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim. Tam biegli wydali odmienną opinię od tej, którą sporządzili psychiatrzy z Krakowa. Uznali, że Elżbieta M. nie przejawia objawów choroby psychicznej, ma za to silną skłonność do symulacji. Decydujące okazały się kolejne badania, w Pruszkowie. Doszło tam do dramatycznego wydarzenia – Elżbieta M. próbowała udusić inną pacjentkę. Agresja minęła, kiedy lekarze poinformowali ją, że podano jej lek tłumiący halucynacje. W rzeczywistości zaaplikowano placebo, niedziałające na psychikę. Test potwierdził, że Elżbieta M. jest symulantką. Motywem morderstwa była zemsta za śmierć syna. - Jej zachowanie wynikało z postawy obronnej – mówi dr Jerzy Pobocha, biegły psychiatra sądowy. – Cechowało ją dobre aktorstwo i wybitne zdolności manipulacyjne, które doprowadziły do pomyłki w diagnozie badającego ją zespołu. Sąd przychylił się do opinii biegłych i uznał Elżbietę M. za poczytalną i odpowiedzialną za zabójstwo. Skazał ją na dożywocie. Elzbieta M. nie pojawiła się na ogłoszeniu wyroku - ponownie dokonała samookaleczenia w areszcie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości