Sławomir Kasprzak uchodził za majętnego trójmiejskiego bossa. Na początku lat 90. miał rozlewnie spirytusu, dwa luksusowe samochody, dom w Sopocie i jacht. Jolanta W., konkubina mężczyzny, prowadziła sklep z ekskluzywną odzieżą. - Przyjaźniłam się z nią kilka miesięcy. Razem piłyśmy kawę u niej w sklepie. Opowiadała mi o swoim życiu ze Sławkiem. Poczym zaczęła mówić, że go zabije. Mówić a obrócić w czyny, to duża różnica. Oni męczyli się w tym związku. Ona szczególnie, bo nie chciała wieść normalnego życia rodzinnego – mówi przyjaciółka Jolanty W. Osiem lat temu 51–letnia Jolanta zgłosiła porwanie konkubenta. - Sprawa była bardzo trudna, bo osoba, która zgłaszała zaginięcie swojego konkubenta, świadomie wprowadzała w błąd policję i prokuraturę, że doszło do uprowadzenia. Należy pamiętać, że w latach 1999 – 2002 działy co najmniej trzy bardzo niebezpieczne zorganizowane grupy przestępcze, które zajmowały się uprowadzaniem ludzi dla okupu – mówi oficer CBŚ z Zarządu w Gdańsku Centralnego Biura Śledczego KGP. W tamtym okresie policjanci z gdańskiego CBŚ rozbili kilka grup porywaczy. Udowodniono im wiele porwań. Jednak nigdy żaden z bandytów nie przyznał się do uprowadzenia i zabicia Sławomira Kasprzaka. Okazało się, że zniknięciem mężczyzny stoi jego konkubina, Jolanta W. Rodzice Sławka dowiedzieli się, że to nie było porwanie. Za zbrodnią stoi Jolanta W., która zabiła konkubenta i spaliła jego zwłoki. - Od początku byliśmy przeciwni temu związkowi – przyznaje Halina Kasprzak, matka zamordowanego. W listopadzie ubiegłego roku Jolanta W. została zatrzymana na terenie USA. O ekstradycji zdecydował tamtejszy sąd. Zebrane dowody przeciwko Jolancie W. oparte są na zeznaniach ludzi, którzy pomagali jej przy zacieraniu śladów. - Zjedli razem kolację i położyli się spać. Następnie z zimna krwią pan Kasprzak został zastrzelony przez swoją konkubinę z przyłożenia broni do głowy, przez nakrytą poduszkę. Jego zwłoki zostały przewiezione w inną dzielnicę Trójmiasta, gdzie w wynajętym garażu zostały zalane i zabetowane. W kanale przeleżały ponad rok. Ze względu na różne okoliczności, pani Jolanta postanowiła to ciało odkuć. Młody mężczyzna pomógł te zwłoki z kanału wykopać. Następnie zwłoki przewieziono w lasy kaszubskie, gdzie zostały spalone. Szczątki, które nie zostały spalone zostały wsypane do strumienia. Cześć kanału garażowego została wypalona ropą tak, aby nie zostawiać najmniejszych śladów - mówi oficer CBŚ z Zarządu w Gdańsku Centralnego Biura Śledczego KGP. Jolanta W. jest oskarżona o zamordowanie z zimną krwią gdańskiego biznesmena. Żyła z nim w konkubinacie ponad dwadzieścia lat, była matką dwójki jego dzieci. - Zastrzeliła go z jego broni. Musiał jakoś leżeć na boku, bo mu odstrzeliła pół głowy. I tak do godziny umierał. A ona stała i czekała, aż umrze - mówi Halina Kasprzak, matka zamordowanego. Jolanta W. odmówiła składania wyjaśnień przed prokuraturą. - Prawdopodobnym motywem była chęć zemsty na konkubencie. Dokonanie tej zbrodni było profesjonalnie przygotowane - wyjaśnia Adam Borzyszkowski, naczelnik wydziału Śledczego z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.