Mężczyzna we wtorek sam zadzwonił na policję i powiedział, ze zabił swoją córkę. Sam otworzył policjantom drzwi, wskazał ciało dziecka z licznymi ranami kłutymi oraz zakrwawiony nóż. Miał rany brzucha i klatki piersiowej. Trafił do szpitala. Lekarze stwierdzili, że rany, które musiał zadać sobie sam nie zagrażają jego życiu. Daniel D. razem z żoną i dwójką dzieci – 3-letnią Emilką i rok starszym braciszkiem – mieszkali w bloku na osiedlu w Nowym Sączu. Sąsiedzi są dziś w szoku. Daniela D. zapamiętali jako niezwykle troskliwego, dobrego ojca. - To była taka wzorowa rodzina – mówi Ewa Dumitrica, sąsiadka. – Swoim dzieciom więcej czasu poświęcali niż niejedna inna rodzina. On bawił się nie tylko ze swoimi dziećmi, ale i z cudzymi. Mówiło się nawet o nim, że to taki osiedlowy tata. Także koledzy z pracy Daniela D. nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Mówią, że był rewelacyjnym pracownikiem. Kilka miesięcy temu w nowosądeckim zakładzie energetycznym dostał awans. Ale nie miał tam kolegów, był skryty. Kilka miesięcy temu przestał przychodzić do pracy. W listopadzie 2004 roku Daniel D. spowodował wypadek, w którym zginął kilkuletni chłopiec. Sąd uznał, że Daniel D. wyprzedzał w niedozwolonym miejscu, ale do wypadku doprowadził nieumyślnie i skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu. - Po rozprawie podszedł i zapytał, czy może mi podać rękę, czy mu wybaczymy – mówi matka zabitego w wypadku chłopca. – Jestem wierząca, powiedziałam, że mu podam rękę. Tak bardzo współczuję teraz tej matce. I jemu. Daniel D. policjantom i lekarzom w szpitalu powiedział, że leczył się psychiatrycznie. Ze względu na toczące się śledztwo i tajemnicę lekarską ani policja ani lekarze niczego więcej nie chcą ujawnić. Czy wstrząs po wypadku sprzed sześciu lat był przyczyną zaburzeń psychicznych Daniela D., a w końcu – zabójstwa córki? Dziś prokurator przesłuchał Daniela D. i postawił mu zarzut zabójstwa. Grozi mu dożywocie. Ale lekarze podkreślają, że mężczyzna najbliższe miesiące musi spędzić w zamkniętym oddziale psychiatrycznym. Biegli zdecydują, czy będzie mógł odpowiadać za swój czyn przed sądem.