"Torturował i oskórował" studentkę z Krakowa

TVN UWAGA! 4452572
TVN UWAGA! 4452572
Przełom w sprawie zamordowanej 19 lat temu krakowskiej studentki. Kim jest podejrzany Robert J. Nasi reporterzy rozmawiali z mężczyzną przed jego zatrzymaniem. Spotkali się też z kobietami, które adorował Robert J. Dlaczego się go boją?

Krakowskie "Milczenie owiec"

W styczniu 1999 roku z Wisły w centrum Krakowa wyłowiono ludzką skórę.

- Nie wiemy do jakiego celu ta skóra służyła. Początkowo była stawiana teoria, że chciał tę skórę na siebie ubrać. Ale została odpreparowana w taki sposób, że jej założyć się nie dało. Dlatego należy przypuszczać, że jego cel był inny, niż w "Milczeniu owiec" - wspomina zbrodnię sprzed lat dr hab. Tomasz Konopka, kierownik Zakładu Medycyny Sądowej.

Ofiarę udało się zidentyfikować dzięki jednemu z pierwszych w Polsce przeprowadzonych dla policji badań DNA. Skóra, oraz wyłowione później kolejne ludzkie szczątki, należały do zaginionej dwa miesiące wcześniej studentki religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, 23-letniej Katarzyny Z.

- Zajmować się zwłokami jest bardzo trudno. Wielu ludzi nie jest w stanie tego robić. A jeszcze tak wyrafinowane działania, jak w tym wypadku miały miejsce, że odcinać członki, odpreparowywać skórę… To wymaga pokonania bardzo silnych oporów psychicznych – tłumaczy dr Maciej Szaszkiewicz, emerytowany pracownik Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.

Jego zdaniem osoba, która tego dokonała, musiała mieć bardzo wysoką odporność na tego rodzaju bodźce.

- Taką odporność mają ludzie, którzy mają obniżony poziom lęku, wrażliwości, uczuciowości. Psychopaci - przyznaje.

Dziennikarskie śledztwo

Z powodu braku dowodów sprawa została umorzona już w 2001 roku, po niespełna dwóch latach śledztwa. Jednak policjanci wciąż pracowali nad jej wyjaśnieniem. Kilka miesięcy temu reporterzy Superwizjera ustalili, że na liście podejrzanych jest Robert J. Postanowili przyjrzeć mu się uważniej i zebrać informacje na jego temat. Dziennikarzom parokrotnie udało się z nim porozmawiać.

- Obawiam się, że mogę być niepoczytalny - mówił Robert J.

Mężczyzna odwiedzał grób Katarzyny Z., ale pytany o kobietę mówił, że jej nie znał.

- Nie znałem, nie znam, pierwsze słyszę. Nie czytam gazet, nie mam internetu, telefonu komórkowego, a telefon stacjonarny jest odwieszony od wielu miesięcy. Jestem wyizolowany społecznie całkowicie -powiedział reporterowi Robert J.

Dziennikarze spotkali się też z jego ojcem, krakowskim poetą.

- Poznał się z jakimiś takimi, co ćwiczą. Doszło do nieporozumień. Powiedzieli, że mu przestrzelą kolana. Oni go wrobili i to było 19 lat temu, kiedy w Krakowie znaleziono nawiniętą na śrubę skórę dziewczyny. 19 lat go gnębią - powiedział nam ojciec mężczyzny.

Strach kobiet

Robert J. miał w okolicy opinię dziwaka. Mieszkał z matką na krakowskim Kazimierzu. Mężczyzna nie pracował, utrzymywał się z renty. Reporterzy spotkali się z kobietami, które w przeszłości adorował. Znajome Roberta J. naprowadziły dziennikarzy na ciekawy trop w tej sprawie. Okazuje się, że mężczyzna prowadził zapiski, w których notował imiona, nazwiska i adresy kobiet. Poznawał je m.in. dzięki ogłoszeniom matrymonialnym.

- Pan Robert dał anons. Tam były dokładnie opisane warunki fizyczne jego przyszłej partnerki. Szukał kobiet na całe życie, która miała być dziewicą - mówi jedna z kobiet a inna dodaje: - Chodził na solaria. Przynosił mi zdjęcia, gdzie był do połowy roznegliżowany.

Jeszcze w latach 90. Robert J. dał się we znaki kilku swoim sąsiadkom. Kobiety złożyły zeznania dotyczące jego agresywnego zachowania. Jedna z nich miała być molestowana seksualnie.

Zatrzymanie i zarzuty

W zeszłym tygodniu 52-letni Robert J. został zatrzymany. Usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Sąd zastosował wobec niego trzymiesięczny areszt. Prokuratura zarzuca Robertowi J. m.in. torturowanie oraz fizycznie i psychicznie dręczenie poszkodowanej. Katarzyna Z. miała być też otumaniona i przetrzymywana w zamkniętym pomieszczeniu wbrew swojej woli.

- Sprawca znęcał się nad nią. Kopał ją, maltretował, uderzał narzędziami, w końcu oskórował - mówi Ewa Bialik, rzeczniczka prasowa Prokuratury Krajowej.

Robert J. nie przyznał się do winy i odmówił odpowiedzi na niektóre pytania. Zdaniem prokuratury, sprawca kierował się motywem seksualnym.

- Działał, aby zaspokoić patologiczny popęd seksualny - dodaje Ewa Bialik.

podziel się:

Pozostałe wiadomości