- Już z daleka widziałam puste, czarne okna bez szyb. Poczułam żal, zimno. Przypomniałam sobie jak to wszystko przygotowywaliśmy i jak się cieszyła każdą jedną najdrobniejszą rzeczą – mówi Beata Dzień-Meier, ciotka Kariny.
Mieszkanie Kariny spłonęło w sobotę nad ranem. Dziewczyna miała wrócić po dyskotece do domu, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie i nocowała u znajomych. Kilka godzin wcześniej w klubie spotkała swojego byłego chłopaka Jakuba. To właśnie on podpalił jej mieszkanie.
- On do mnie zadzwonił i z takim szyderczym głosem powiedział, że słyszał, że paliło mi się mieszkanie. Oczywiście był pod wpływem alkoholu. Myślałam, że to jakaś jego forma straszenia – opowiada Karina Połanecka.
- Podpalacz wszedł sam, bo dysponował kluczem. On wcześniej mieszkał z pokrzywdzoną w tym lokalu mieszkalnym. Przyznaje się do winy. Wskazuje, że tak do końca nie był świadomy tego, co robi. Działał pod wpływem alkoholu i emocji. Nie mógł się pogodzić z tym, że nie jest już w związku z pokrzywdzoną – mówi Robert Gabryszak z Prokuratury Rejonowej w Krośnie Odrzańskim.
Karina spotykała się z 33-letnim Jakubem A. od ponad trzech lat. Poznali się dzięki wspólnym znajomym. Na początku mieszkali razem w domu z jego matką i babcią. Wtedy dziewczyna remontowała mieszkanie komunalne, które jako pełnoletnia wychowanka domu dziecka dostała od miasta. Szybko w ich związku zaczęły się problemy.
- Parę razy do mnie skoczył z rękoma. Ale bardziej znęcał się nade mną psychicznie. Non stop sprawdzał mi telefon. Oskarżał mnie o zdrady. Związek był burzliwy, bardzo dużo odchodzenia i powrotów. To było moja taka pierwsza miłość. On często mówił o dzieciach i zakładaniu rodziny. Może właśnie tym mi mydlił oczy, bo ja tej rodziny bardzo chciałam – wspomina Karina Połanecka.
Karina ma młodszą o osiem lat siostrę Jessikę. Dziewczyny trafiły do domu dziecka, ponieważ ich ojciec nie żyje, a matka jest uzależniona od alkoholu i nie radziła sobie z opieką nad córkami. Od opuszczenia domu dziecka Karina szukała sposobu, by zaopiekować się młodszą siostrą.
- Karina kiedyś miała plany – i całe szczęście, że tego nie zrobiła – chciała z nim wziąć ślub i razem tę małą adoptować. Ale kiedyś zaprosiła ją, żeby zobaczyć jak to będzie i też doszło do awantury. I wtedy nawet ta jej siostra mówiła jej, żeby skończyła ten związek – opowiada Daria Zmorzyńska-Baczyńska, przyjaciółka Kariny.
Jakub A. ostatnio pracował tylko dorywczo. Zdaniem znajomych nadużywał alkoholu i był uzależniony od hazardu. W mieszkaniu, z którym mieszkał z Kariną często interweniowała policja. Za każdym razem po przeprosinach chłopaka Karina wycofywała jednak swoje zeznania. Mieszkanie, które spłonęło dziewczyna urządzała ponad dwa lata, pracując w Niemczech i wkładając w to wszystkie oszczędności.
Było ubezpieczone tylko przez gminę. Z tego odszkodowania urzędnicy pokryją jedynie najbardziej podstawowe koszty remontu. Ponieważ Karina nie ma teraz żadnych pieniędzy internetową akcję pomocy dla niej zorganizował Adam Kokoszka, od wielu lat pomagający ludziom w potrzebie.
- Udostępniłem zdjęcia ze spalonego mieszkania Kariny na swojej stronie. Odzew był naprawdę duży – mówi Adam Kokoszka.
Na apel Adama odpowiadają też firmy. Część materiałów potrzebnych do remontu da Karinie jedna z hurtowni artykułów budowlanych.
Jeszcze przed zimą koniecznie trzeba wstawić okna i drzwi w spalonym mieszkaniu. Nikt z rodziny byłego chłopaka nie odezwał się do Kariny. On sam został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu do 13 lat pozbawienia wolności.
-- Ja się go nie boję. Ja go zwyczajnie nienawidzę. On wiedział o wszystkim, jak miałam w życiu. Wiedział o tym ile pracy i pieniędzy kosztowało mnie to mieszkanie. On wiedział o tym najbardziej, a mimo wszystko pozbawił mnie tego – kończy Karina.