Przypomnijmy, że Rysio to nie jedyne dziecko, wobec którego sąd pozbawił Dorotę Sikorską praw rodzicielskich. Rodzina jest jednak z sobą bardzo zżyta. Matka robiła wszystko, by dzieci jej nie odebrano. Natomiast dzieci zawsze uciekały z placówek, w których były umieszczane i wracały do domu. Po tym, jak Dorotę Sikorską pozbawiono praw do Rysia, chłopiec trafił do domu małego dziecka. Stamtąd zabrała go matka. - Tu się nic nie stało. Matka zabrała tylko swoje dziecko, bo je kocha. A teraz poniesie za to konsekwencje – mówi Elżbieta Brudło z Ośrodka Dziecka i Rodziny w Krzyżu Wielkopolskim. Policyjne poszukiwania były bezskuteczne. Dziennikarze UWAGI! sami postanowili poszukać kobiety. Przekonali najstarszego syna Sikorskich, aby im w tym pomógł. Umówili się w miejscu, gdzie miała pojawić się Dorota Sikorska. Do spotkania jednak nie doszło, bo nieufna kobieta obawiała się, że to policyjna zasadzka. Państwo Sikorscy mają ośmioro dzieci. Ich problemy rodzinne zaczęły się siedem lat temu. Przez ten czas ani kuratorowi, ani pracownikom socjalnym nie udało się zbliżyć do rodziny. - Wielokrotne próby przeprowadzenia wywiadu środowiskowego w miejscu zamieszkania spełzły na niczym. Nigdy nie zostaliśmy wpuszczeni do domu. Nie było możliwości pomagania rodzinie. Rodzina nie nawiązywała z nami współpracy. Nie odbierała od nas korespondencji – tłumaczy Irena Kotwica, pracownica socjalna. - Jeśli oni nie chcą pomocy, mają wstręt do urzędników, to co możemy zrobić? Musimy dbać o własne zdrowie psychiczne – uważa Wiesław Pierzchlewicz, kierownik Centrum Pomocy Rodzinie w Wągrowcu. Jedyną osobą, która potrafiła zbliżyć się do Sikorskich, jest Leszek Czajkowski. Sportowiec, kolarz, czterokrotny mistrz świata w łyżworolkach. - Dotarcie do tej rodziny nie jest trudne. Trzeba tylko rozmawiać od serca. Trzeba zacząć od podstawowych, codziennych funkcji życiowych a nie straszyć pismami, artykułami. Prawo, nakaz, zakaz. To tylko zaszczuło tę rodzinę, postawiło ich w sytuacji nieufności do władz – uważa Leszek Czajkowski, honorowy mieszkaniec Wągrowca. Pan Leszek zauważył, że rodzinie najbardziej zależy na tym, aby Rysio został przy nich. Jak to zrobić, skoro rodzice są pozbawieni praw do dziecka? Rozwiązaniem byłoby przejęcie tych praw przez ich najstarszego syna, 21-letniego Lucka. - Ja chcę mu zapewnić prawdziwą rodzinę. Chcę nim pokierować, życie mu jakoś ułożyć. Nie chcę by żył tak, jak ja, jak moja rodzina. Non stop naloty policji, strach przed pójściem do szkoły, bo ktoś będzie opluwał, że jest się z takiej rodziny – tłumaczy Lucjan Sikorski, brat Rysia. Żeby Lucek mógł ubiegać się o prawa do najmłodszego brata, musi spełnić szereg warunków sądu. Jednym z nich jest inne mieszkanie. - Deklarujemy, że poprosimy o nie wójta gminy Wągrowiec. Jeśli to się nie uda, będziemy szukać mieszkania, gdzie indziej. Jesteśmy w stanie zaoferować pomoc w zakresie umeblowania, wyposażenia w podstawowe sprzęty – zapewnia Michał Piechocki, starosta Wągrowiecki. Gdyby Lucek nakłonił mamę do dobrowolnego oddania dziecka, szanse pozostania Rysia w rodzinie byłyby znacznie większe. Nocne poszukiwania, rozmowy i negocjacje skończyły się spotkaniem z dziennikarką w domu państwa Sikorskich. - Siłą mi go odebrali. Bałam się, że mu rączki powyrywają. Wcześniej nie dostałam żadnego wyroku, przy odbieraniu dziecka też nie. Dopiero teraz słyszę, że wczoraj był dostarczony wyrok. Stanęli ludzie, około 15 osób. Policjanci i inni. Rysio strasznie płakał. Ja też. Ja bym wolała, żeby mi wszystko zabrali, ale nie dzieci. Chcę, żeby pozwolono nam normalnie żyć. Żeby dzieci mogły się uczyć, żeby mogły pracować, żeby mogły tutaj razem mieszkać. Odebrano mi prawo do Rysia bez mojej wiedzy. Chcę sprawę przenieść do innego sądu i może inny zadecyduje inaczej. Dla matki najważniejsze jest dobro dziecka, żeby było najedzone, żeby miało gdzie mieszkać i mogło się uczyć – mówi Dorota Sikorska, mama Rysia. Matka nie wyobraża sobie, aby Ryś był w rodzinie zastępczej. Niestety, nie udało się przekonać kobiety, aby przestała się ukrywać. Wreszcie do domu Sikorskich przyjechała policja. - Dziecko zostało przewiezione do szpitala. Matka jest zatrzymana i przewieziona na komendę. Cały czas pytała, gdzie je znowu zabieramy, prosiła żeby oddać jej dziecko – mówi nadkom. Przemysław Dorniak, Komenda Miejska Policji w Wągrowcu. Rysia zabrano od mamy już trzeci raz w tym miesiącu. Pilnuje go policjant. Sąd zabronił, aby dziecko odwiedzał ktokolwiek z rodziny. - Słyszałem w telewizji, że matka wykradła dziecko z domu dziecka. Uśmiechnąłem się i ucieszyłem, że jej się to udało. Ona walczy z wszystkimi na świecie, żeby mieć dziecko. Moja matka zrobiłaby tak samo i ja też bym tak zrobił. To są dzieci mądre i one skończą szkołę, tylko trzeba im pomóc. Nie wolno ich krzywdzić i osierocać – uważa Adam Piotrowski, ordynator Oddziału Dziecięcego Szpitala w Wągrowcu. Zobacz także:Porwać dzieci z miłości