Oferta sprzedaży domów pojawiła się trzy lata temu. Za niespełna 400 tysięcy złotych można było kupić połowę tak zwanego bliźniaka. W tej cenie był również ogródek z tarasem.
- Ogłoszenie było takie, że ostatnie pół domku jest do sprzedania. Cieszyłam się, myśląc, że wygrałam los na loterii. Szybko zadzwoniłam i starałam się wpłacić co trzeba, żeby go zarezerwować – opowiada pani Barbara. I dodaje: - Salon miał być z aneksem kuchennym, miało być ładne wyjście na taras, dwie sypialnie i łazienka na górze i na dole. Do tego własna działka. Dla mnie to było bardzo fajne rozwiązanie.
- Wizualizacja jest piękna, przekonała nas. Miało to być rodzinne i fajne osiedle, wymarzone miejsce na start – mówi pani Dominika.
Dom na kredyt
Rodziny, które decydowały się na kupno lokalu, korzystały z kredytu.
W przypadku pani Barbary, która jest samotną matką, w pozyskaniu finansowania inwestycji przez bank pomagał sam deweloper.
- Jestem pielęgniarką, więc, żeby w ogóle mieć na ten dom, wkład własny, to pracowałam wręcz za trzy osoby – mówi kobieta. I dodaje: - Przy podpisywaniu umowy była luźna rozmowa, gdzie powiedziałam: „Mam nadzieję, że mnie pan nie oszuka, jestem samotną matką”. Więc wiedział, że to dla mnie bardzo dużo.
Prace na budowie stanęły w sierpniu ubiegłego roku. Dokładnie po tym jak deweloper otrzymał większość pieniędzy z banku finansującego inwestycję.
- Byłam na rozmowie z deweloperem. Opowiedział mi, że wszystko jest bezpieczne. Mówił o kontach powierniczych, że pieniądze będą zabezpieczone i nie będzie mógł ich wydać na coś innego. Że będzie przyjeżdżał smutny pan z banku i będzie sprawdzał, czy wszystko jest w porządku i dopiero jak coś ukończą to dostaną pieniądze – opowiada pani Barbara. I zaznacza: - Przedstawiono to bardzo wiarygodnie i myślałam, że tak jest.
Co to jest rachunek powierniczy w banku?
Rachunek powierniczy w banku, to forma zabezpieczenia pieniędzy klientów, których mieszkania czy domy są jeszcze w budowie, ale nawet taka forma zabezpieczenia nie zadziała, gdy pracownicy banku bardziej dbają o interesy dewelopera, który ma u nich rachunek powierniczy niż o pieniądze klientów, którzy wpłacają na własne mieszkanie.
- Byliśmy przekonani, że na koncie powierniczym znajdują się co najmniej dwie transze, ponieważ nie były skończone posadzki, ani nawet tynki na zewnątrz budynku, nie mówiąc o dachu – mówią pani Martyna i pan Marek.
Za każdym razem, gdy bank miał wypłacić kolejne transze pieniędzy, najpierw jego rzeczoznawca potwierdzał w specjalnym raporcie stan zaawansowania prac i dołączał zdjęcia z budowy.
- Na zdjęciach, które otrzymaliśmy z banku z okna widać ciąg budynków, a w rzeczywistości powinny być drzewa – zwracają uwagę pani Martyna i pan Marek.
W raporcie przygotowanym przez rzeczoznawcę banku nie tylko zdjęcia nie zgadzały się ze stanem faktycznym. W sierpniu ubiegłego roku ekspert nie zaznaczył, że budowa jest opóźniona o 10 miesięcy i potwierdził stopień zaawansowania inwestycji na poziomie 88 proc. Jednak zdjęcie, które załączył inżynier przedstawiało mniej zaawansowany stan budowy.
Rzeczoznawca banku stwierdził też, że w budynkach położone są tynki oraz jest już instalacja podposadzkowa, czyli rury wodno-kanalizacyjne. Według kupujących była to nieprawda.
- Przez okno nie widać instalacji podposadzkowej, jestem praktycznie pewny, że instalacja nie jest wykonana – przekonuje Krzysztof Rutowski, niezależny inspektor budownictwa, którego poprosiliśmy o ocenę stanu zaawansowania prac.
Jak sprawę komentuje bank?
Prezes banku nie zgodziła się na spotkanie z nami. W rozmowie telefonicznej obiecała jednak, że przeanalizuje raporty rzeczoznawcy ponownie.
- Można powiedzieć, że bank bardzo łaskawie potraktował dewelopera. To ewidentny przypadek, że inspektor bankowy się podłożył – uważa Krzysztof Rutowski.
Udało nam się dotrzeć do autora raportów – inżyniera, który na zalecenie banku kontrolował budowę osiedla.
- To nie jest 88 proc. inwestycji tylko 88 wynikające z etapów – stwierdził.
Czy mężczyzna wprowadził bank w błąd?
- To nieprawda, to jest nieprawda. Podtrzymuję wszystko, co tam sprawdziłem. Jeżeli uważacie, że coś źle zrobiłem to podajcie mnie do sądu – oświadczył.
Dotarliśmy do jednego ze wspólników firmy deweloperskiej, która buduje osiedle.
- Robimy rachunek powierniczy w innym banku. Żeby dokończyć inwestycję – stwierdził mężczyzna.
Drugi ze wspólników firmy deweloperskiej jest jednoczenie kierownikiem budowy tego osiedla.
- Te rury nie są położone ze względu na to, że nakazałem rozbiórkę tych instalacji dużo wcześniej z racji tego, że nie wyszły próby ciśnieniowe. Jako osoba, która jednocześnie sprawuje funkcję techniczną na budowie i reprezentuje dewelopera nie mogę sobie pozwolić, by mieć wątpliwości – powiedział.
- My to skończymy nawet jeśli będziemy musieli dołożyć ze swojej kieszeni. To prosta logika – stwierdził pierwszy ze wspólników.
Kiedy?
- Wszystko w swoim czasie. Jak najszybciej.
- Deweloper mówi to samo od roku, przeciąga to z miesiąca na miesiąc, cały czas powtarza, że to skończy – mówi pani Martyna.
- Dom miał być oddany, jak moje dziecko miało iść do pierwszej klasy. Chciałam, żeby miało własne biurko i własny pokój, własną przestrzeń. Miałam też dużo nadziei i radość w sobie, że w końcu będę miała coś swojego i nic z tego nie wyszło – ubolewa pani Barbara.
Odcinek 7228 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl
Autor: Uwaga! TVN