Wypadek i zwolnienia w znanym zespole. Co wydarzyło się na scenie?

TVN UWAGA! 4400672
TVN UWAGA! 236784
Afera za kulisami uznanego zespołu pieśni i tańca. Artystka złamała nogę podczas występu! Czy powodem wypadku był zły stan sceny?

Izabela Koralewska ma 37 lat. Od 15 jest tancerką i śpiewaczką w Zespole Pieśni i Tańca „Śląsk”. To znany na całym świecie zespół folklorystyczny, współfinansowany także przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na swoim koncie ma dziesiątki nagród i rocznie daje ponad sto koncertów.

- Nie wyobrażam sobie życia bez tańca, śpiewu, zespołu. To jest całe moje życie, poświęciłam temu 15 lat – mówi Izabela Koralewska.

W listopadzie ubiegłego roku, w czasie występu zespołu doszło do wypadku.

- W układzie mamy coś takiego, że wychodzimy do koła. Mamy cwał po kole. Chciałam podskoczyć, złapać kolegę za rękę. W tym momencie poczułam, że coś zablokowało moją nogę i nie mogłam zrobić kroku. Przewróciłam się. Podnosząc się nie mogłam stanąć. Zobaczyłam, że stopa mi wisi - opowiada artystka.

Pani Izabela złamała nogę w kilku miejscach.

- Noga była wykręcona, kość jej wystawała. Źle to wyglądało – mówi Dominik Koralewski,

Mąż pani Izabeli i były artysta Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”.

Miał nadzieję, że występ będzie odwołany

Czy powodem wypadku był zły stan sceny?

- Powiedziałam dyrektorowi, co się stało. Zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku, że scenę sprawdzą. Chciałem się przyjrzeć, w jakim stanie jest scena. Zauważyłem, że jest duże poruszenie w grupie technicznej. Ludzie biegali i pilnowali chyba, żebym zdjęcia nie zrobił – mówi Dominik Koralewski.

Zdjęcia, obrazujące zły stan sceny, zrobił na kilka godzin przed koncertem Dawid Misiak, który pracował w dziale technicznym zespołu „Śląsk”. Miał nadzieję, że deski zostaną wymienione lub występ zostanie odwołany. Choć profesjonalna scena powinna mieć atesty, naprawa podłogi była prowizoryczna - za pomocą pianki uszczelniającej, czy taśmy montażowej.

- Nie widziałem sceny aż w tak tragicznym stanie. Ta szczelina miała ok. 3 cm szerokości. Deski uginały się na całej długości elementów. Myślę, że kierownik nie taił przed dyrektorem, w jakim stanie jest scena - mówi Dawid Misiak, były pracownik Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”

Gdy artyści zobaczyli scenę, podłoga była już przykryta specjalną wykładziną do tańca.

Dyrektor: nie mam obowiązku się tłumaczyć

Zgodnie z regulaminem zespołu to dyrektor odpowiada za zapewnienie pracownikom bezpieczeństwa na scenie. Ponosi więc odpowiedzialność za to, że po wypadku Izabeli Koralewskiej nie przerwano koncertu, by sprawdzić stan sceny.

- Nie chcę tego komentować. Nie mam obowiązku tłumaczyć się pani z czegokolwiek – powiedział naszej reporterce, w rozmowie telefonicznej, dyrektor Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”.

Niewygodna prawda i zwolnienia

Pani Izabela chodzi na rehabilitację. Jesienią czeka ją także operacja wyciągnięcia blach i śrub z nogi. Nie wiadomo czy będzie jeszcze mogła tańczyć. W zespole „Śląsk”. Sprawą wypadku zajęła się specjalna komisja, ale nie wyjaśniła, czy ktoś jest za niego odpowiedzialny. Rozmawialiśmy telefonicznie z jednym z członków komisji powypadkowej.

- Starałem się jak najbardziej rzetelnie podejść do tej sprawy. Mam lekarzy w rodzinie i słyszałem, że jeśli chodzi o takie złamanie, to ta noga musiała zostać unieruchomiona. Mówiło mi to dwóch lekarzy. Mnie ta sytuacja zaczęła przytłaczać. Okazało się, że to, że próbuję dojść do prawdy, jest nie do końca wygodne. Nie chcę być oszczercą. Chciałbym rzetelnego wyjaśnienia sprawy, bo Dominik z Izą na to zasłużyli – powiedział nam pracownik Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”.

Gdy komisja orzekła, że wypadek Izabeli Koralewskiej kwalifikuje się jako lekki, artystka odwołała się od tej decyzji. Do ponownego rozpatrywania tej sprawy nie dopuszczono już naszego rozmówcy. Bez podawania powodów, dyrektor zwolnił także męża pani Izy oraz pracownika, który zrobił zdjęcia.

- Zwolnienie mnie sprawiło, że nie jestem na miejscu i nie wciskam kija w mrowisko – mówi Dawid Misiak.

Umorzenie śledztwa

Kontrolę nad działalnością zespołu i jego dyrektora sprawuje Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego.

- Dopóki nie jest jednoznacznie określone, kto jest winny, nie będziemy wyciągać daleko idących konsekwencji – stwierdził Henryk Mercik, Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego.

Artystka i jej mąż liczyli, że śledczy szybko wyjaśnią, kto odpowiada za to, co się wydarzyło. Prokuratura jednak umorzyła śledztwo. Na tę decyzję będzie zgłoszone zażalenie.

- Najbardziej boli mnie to, że nikt się mną nie interesuje, chodzi o kierownictwo, dyrekcję. Myślałam, że człowiek jest ważny w tej instytucji, że nawet jak wydarzy się wypadek, to dba się o tego pracownika. Bo gdyby nie artyści, to nie byłoby zespołu – mówi Izabela Koralewska.

podziel się:

Pozostałe wiadomości