Jacek Bieńkuński najczęściej pracuje na potrzeby policji i prokuratury. Spektakularne efekty przynosi jego współpraca ze słynnym krakowskim „Archiwum X”, zajmującym się najtrudniejszymi zabójstwami. Jednym z ostatnich wspólnych sukcesów było rozwiązanie tajemnicy morderstwa kobiety, której ciało odnajdywano w kawałkach w różnych częściach miasta. - W tej sprawie uczestniczyłem aktywnie chyba przez trzy lata. Badałem łącznie ponad 21 osób ze środowiska bezdomnych, bo ta osoba, jak się później okazało, była prostytutką. Wskazałem siedem osób, które były z tą sprawą jakoś powiązane, w tym jednego ze sprawców, który bezpośrednio dokonał tego zabójstwa. Pozostałe osoby, na różnych etapach, pomagały w rozkawałkowaniu i w ukryciu pozostałych części ciała – mówi Jacek Bieńkuński, specjalista badań poligraficznych. - Pan Jacek bezlitośnie weryfikuje przygotowane przez nas wersje. To też jest wielka wskazówka i pomoc, żeby nie iść fałszywym tropem - przyznaje oficer śledczy „Archiwum X”, Komenda Wojewódzka Policji w Krakowie. Już w wojsku Jacek Bieńkuński zajął się kryminalistyką. Pracował na pierwszym poligrafie sprowadzonym do Polski nielegalnie przez wojskowe służby specjalne ze Stanów Zjednoczonych. Teraz pracuje na własnym urządzeniu - też amerykańskim, ale całkowicie legalnym. - Tej pracy nie można traktować, jako dodatkowej formy zarobkowania, bo człowiek za szybko by się zatracił i popełniać błędy. Znalazłem sposób na życie po odejściu do rezerwy. Bo część moich kolegów znalazła swoje miejsce pod budką z piwem – mówi Jacek Bieńkuński, specjalista badań poligraficznych. Choć badania poligraficzne mają przeciwników, to często okazują się niezastąpionym materiałem naprowadzającym na dowody zbrodni. Tak było w sprawie dwóch zaginionych studentek z Poznania, w której podejrzewany mężczyzna konsekwentnie nie przyznawał się do winy. Udało się go jednak namówić na badanie. - Wskazałem, że winny zbrodni jest chłopak, u którego nocowały. Na podstawie testów wskazałem też miejsca, gdzie ewentualnie poszukiwać dowodów, ewentualnie zwłok. Tam znaleziono m.in. przesiewając muł, żuchwy dziewcząt – wyjaśnia Jacek Bieńkuński. Poligraf ma zastosowanie także w polityce i showbiznesie. Na zlecenie TVN Jacek Bieńkuński wielokrotnie badał polityków, a w miesięczniku Sukces przez długi czas zadawał pytania celebrytom. - Oglądając te osoby w mediach widziałem, że są takie pewne siebie. Natomiast ten fotel czynił z nich ludzi malutkich, niepewnych, zagubionych – opowiada. Coraz częściej do poligraferów zgłaszają się przedsiębiorcy chcący przebadać swoich pracowników, a także pary małżeńskie podejrzewające siebie nawzajem o niewierność. - Bardzo dużo osób zgłasza się odnośnie zdrad małżeńskich. Są w stanie zapłacić każdą sumę, aby dowieść swoich racji. Badania poligraficzne są coraz popularniejsze. W fotelu Jacka Bieńkuńskiego siada co roku od kilkudziesięciu do kilkuset osób. A coraz więcej poligraferów korzysta też z komputerowej wersji urządzenia.