Wydali dziecko przestępcy

Pracownicy pogotowia opiekuńczego pozwolili groźnemu kryminaliście zabrać 14-letnią dziewczynę. Nie sprawdzili jego dokumentów ani stopnia pokrewieństwa. Los zaginionej do dziś nie jest znany.

14-letnia Kaja z Chorzowa zaginęła na początku czerwca - do dzisiaj jej nie znaleziono. Nigdy wcześniej nie uciekała z domu. Matka nie wie, co mogło spowodować zniknięcie córki. Dziewczyna nie wzięła ze sobą pieniędzy i przepisanych leków. Jaj matka stale kontaktuje się z prowadzącymi poszukiwania policjantami z Chorzowa, aby zdobyć jakiekolwiek informacje o losie córki. - Według naszej wiedzy pani córka jest na terenie kraju i przemieszcza się z miejsca na miejsce – powtarza policjant z Komendy Miejskiej Policji w Chorzowie. – Kiedy tylko będziemy wiedzieć coś więcej, niezwłocznie damy pani znać. Kaję widywano na Dworcu Centralnym w Warszawie. Ten dworzec to miejsce kontaktów wakacyjnych ucieczkowiczów. Tu szukają znajomości, kontaktów z rówieśnikami, wielkiej wakacyjnej przygody. Tu też może spotkać ich wielkie niebezpieczeństwo. - Jeśli dzieciak znajdzie się tu sam, to istnieje wielkie ryzyko, że spotka kogoś, kto zaproponuje mu lewe interesy, narkotyki – mówi Joanna Winiarska, koordynatorka programu pomocy dzieciom „Stacja”. Dziesięć dni po ucieczce policja znalazła uciekinierkę. Patrol zabrał ją na komisariat. Nie miała dokumentów, podała dane koleżanki jako swoje. Policjanci uwierzyli jej na słowo i przekazali ją do pogotowia opiekuńczego. Nazajutrz odebrał ją stamtąd mężczyzna, podający się za jej wujka. Pracownicy ośrodka, łamiąc wszystkie przepisy, które nie pozwalają wydać dziecka nikomu zanim nie zostaną sprawdzone jego dane i stopień pokrewieństwa, pozwolili Kai odejść z rzekomym krewnym! - Cały czas o tym myślę, szkoda, że się tak stało – mówi Grażyna Gniazdek z pogotowia opiekuńczego nr 1 w Warszawie, wyraźnie załamana popełnionym błędem. Policja poniewczasie doszła do tego, że „wujek” Kai to wielokrotnie notowany kryminalista. Kaja znalazła się w naprawdę poważnym niebezpieczeństwie. A za przestępcą do tej pory nie wysłano listu gończego. Pracownica pogotowia popełniła błąd, ale nadal pracuje! - Policjanci z Komendy Stołecznej cały czas kontrolują tę sprawę, wiedzą, że mają do czynienia ze znanym im człowiekiem, wiedzą jakie popełnił przestępstwa i robią wszystko, by znaleźć tę dziewczynę – tyle do powiedzenia ma Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji w Warszawie. Matka Kai jest bezradna. Wygląda na to, że nie może już liczyć na czyjąkolwiek pomoc. Nie wie, co dzieje się z jej dzieckiem. Najgorsza jest obawa, że córka mogła się znaleźć w rękach przestępcy, pedofila, sutenera. - Gdybym ja wiedziała, jak znaleźć tego człowieka, byłabym pierwszą osobą, która by go szukała – mówi. – To bardzo dla mnie dziwne, czemu nie jest poszukiwany. Przecież złamał prawo, zabierając mi córkę. U nas można łamać prawo i żadnych konsekwencji się z tego tytułu nie ponosić. Nawet jeśli dotyczy to dziecka.

podziel się:

Pozostałe wiadomości