Na jednej z kolonii nad morzem 43-letni wychowawca miał molestować nastoletniego chłopca. Do zdarzenia miało dojść pierwszej nocy turnusu.
- Dziecko powiedziało, że wychowawca wszedł do pokoju, świecił latarką po oczach. Koledzy spali, a on nie spał. On podszedł do niego i go dotknął. Jego miejsca intymne. W momencie kiedy to usłyszałem, kazałem zadzwonić po policję – mówi pan Marcin, jeden z organizatorów wypoczynku.
Po 15 minutach policjanci zatrzymali wychowawcę. Od razu przewieźli go na komendę, gdzie przez całą noc go przesłuchiwano. W jego telefonie znaleziono treści, które wstępnie uznano za pornografię dziecięcą.
Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty.
- Pierwszy zarzut dotyczy dopuszczenia się innej czynności seksualnej wobec małoletniego poniżej 15. roku życia. Drugi czyn dotyczy przechowywania i posiadania treści pornograficznej z udziałem małoletnich. Do tych obydwu czynów podejrzany nie przyznał się. Złożył w tej sprawie obszerne wyjaśnienia – mówi Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Wychowawca kolonijny
Mężczyzna już rok wcześniej był wychowawcą na kolonii w tym samym miejscu. Na swoich profilach udostępniła nagrania z wakacyjnych turnusów. Widać na nich, że dzieci dobrze czuły się w jego towarzystwie i mu ufały. Mężczyzna przedstawił organizatorom wakacji dokumenty, z których wynika, że ostatnio pracował jako szkolny katecheta.
- To był wychowawca, który zawsze się angażował. Zawsze mobilizował dzieci, nigdy nie było z nim problemów. Widziałem te filmiki, są typowo sytuacyjne z kolonii. Gry i zabawy. Przedstawiały też różnego rodzaju wycieczki. Dzieci na nich zawsze były uśmiechnięte – mówi pan Marcin.
Czy organizator prawidłowo zweryfikował kolonijnego wychowawcę?
- Z naszej strony wszystko zostało dopełnione i sprawdzone. On przeszedł cały proces rekrutacyjny. Miał wszelkie dokumenty i kwalifikacje. To był nauczyciel. W pierwszej kolejności sprawdzamy niekaralność takiej osoby, i to, czy jest w rejestrze sprawców przestępstw na tle seksualnym. Ten pan w żadnym z rejestrów nie widniał – podkreśla pan Marcin i dodaje: - Przede wszystkim warto być jeszcze bardziej ostrożnym.