Wlał psu do pyska środek do czyszczenia toalet? „Tę suczkę już raz skrzywdził”

TVN UWAGA! 5190654
TVN UWAGA! 336074
Pięcioletnia suczka Zizi trafiła do trafiła do kliniki weterynaryjnej w ciężkim stanie. Opiekun miał wlać do jej pyska żrący środek do czyszczenia toalet. - Dwa lata temu skrzywdził Zizi pierwszy raz, teraz kolejny – wskazują obrońcy praw zwierząt.

Pięcioletnia suczka Zizi w styczniu trafiła do jednej z wrocławskich klinik weterynaryjnych.

- Pies był w stanie bardzo ciężkim. Od kilku dni nie jadł, nie pił. Z jej pyska wydobywała się cuchnąca ciecz, wydzielina ropna z martwymi tkankami – relacjonuje lek. wet. Grzegorz Dziwak. I dodaje: - Pierwsza myśl była taka, czy nie byłoby najlepiej poddać tego psa eutanazji. Na szczęście dodatkowe badania wykazały, że nie jest aż tak źle. Że jest, o co walczyć.

Stan zwierzęcia wskazywał na to, że pies został poparzony żrącym środkiem chemicznym.

- Doszło do głębokiego, chemicznego poparzenia przewodu pokarmowego i całej jamy ustnej z przełykiem. Można sobie wyobrazić, jak to jest, kiedy fragmenty jamy ustnej - dziąseł i języka - odpadają i ropieją. Nie jest się wtedy w stanie pić, jeść, ani ruszyć ustami. Wszystko sprawia ogromny ból, nawet przełykanie śliny – wskazuje Grzegorz Dziwak.

Co wydarzyło się feralnego dnia?

Właścicielka psa przyznała, że żrącą substancję mógł wlać Zizi do pyska jej partner. W czasie samego zajścia kobieta miała być w pracy, a suczka znajdowała się w mieszkaniu pod opieką mężczyzny.

- Zorientowałam się, że konkubent ma poplamione spodnie dresowe. Była plama na podłodze, a płyn do toalety był pusty. Pytam: „Co zrobiłeś?”. On mówi, że nic nie zrobił. Nie chciał się przyznać. Tłumaczył, że coś zjadła – opowiada pani Justyna.

- Czułam od niego alkohol i było widać po nim, że jest pod wpływem alkoholu. Był już parę razy na leczeniach, ale nic to nie dało – dodaje kobieta.

Pani Justyna, widząc stan zwierzęcia, miała powiedzieć partnerowi, że idzie do weterynarza.

- Powiedział na to, żebym nie szła. Mówię: „Ty jesteś chory, pies się męczy”. Za wszelką cenę nie chciał, żebym zawiozła ją do weterynarza.

- Z tego, co wiemy, ona dopiero po czterech dniach przyszła z psem na uniwersytet do kliniki. Ten pies przez cztery dni konał w bólu i cierpieniu, zalany ropą i krwią. Ta suczka nie jadła, nie piła – wskazuje Norbert Ziemlicki z Fundacji Centaurus, która zajmuje się teraz psem. I podkreśla: - Ona udaje, że wszystko jest dobrze, co jakiś czas zadzwoni. Zastanawiam się, czemu nie przyszła wcześniej poprosić o pomoc. Czy z dzieckiem tak samo by zrobiła?

Marcin W.

Sprawcą cierpienia Zizi ma być 35-letni Marcin W. Po całym zdarzeniu właścicielka zwierzęcia postanowiła rozstać się z mężczyzną, a on sam wyprowadził się z mieszkania.

Próbowaliśmy skontaktować się z mężczyzną, ale jego telefon nie odpowiadał. Udało nam się ustalić, że 35-latek mógł zatrzymać się u swojej matki.

- Nie ma go. Powiedział mi tylko, że złapał kontakt o pracę – oświadczyła matka mężczyzny.

Co wie historii dotyczącej skrzywdzonego psa?

- Syn twierdzi, że pies się zesikał i wziął to A… i wymył podłogę. I mówi, że pies pewnie to zlizał. On twierdzi, że on nie wlewał mu tego. Może faktycznie był wtedy pod wpływem alkoholu czy coś? – sugeruje kobieta. I dodaje: - Przecież on normalnie z psem wychodził i nie było problemu.

Czy możliwe jest, żeby pies sam wypił lub zlizał żrący środek?

- Może się zdarzyć, że pies omyłkowo nadgryzie butelkę, ale z reguły, jak tylko poczuje zapach albo smak, to pojawia się odruch odrzucenia – zapewnia dr Aleksandra Bednarska, lekarz weterynarii.

„Dobry, ale nerwowy”

Matka Marcina W. twierdzi, że jej syn „ma dobre serce”.

- On nie jest złym człowiekiem. W życiu nawet dziecka nie uderzył. Nawet Justyny w życiu nie uderzył. Nie można go posądzać. Tylko on jest nerwowy człowiek. Jego coś tam zdenerwuje, to będzie krzyczał czy coś.

Nienajlepsze zdanie o mężczyźnie mają jego sąsiedzi.

- On tu chyba ze wszystkimi miał niewesoło. Był agresywny– mówi jedna z kobiet.

- Na razie jest spokój, ale zdarza się tak, że nie idzie wytrzymać. Tak daje ognia, że… - dodaje inny sąsiad.

W budynku, gdzie mieszkał Marcin W., miało dochodzić do awantur.

- Wywalił na dole drzwi, wszystkie szyby powybijał – słyszymy od jednego z sąsiadów.

Sprawę wybicia szyb dobrze pamięta była partnerka mężczyzny.

- Konkubent był pod wpływem alkoholu. Nie chciałam go wpuścić do mieszkania. Rozwalił trzy szyby i kopnął nogą w deskę i zrobiła się dziura. On nie umie panować nad emocjami. Jak mówię, że nie wpuszczę go, to się denerwuje i rozwala rzeczy. To dobry chłopak, ale jak popije to ma dziwne zachowania.

Marcin W. jest dobrze znany organom ścigania. Był prawomocnie skazany za oszustwo, kradzież z włamaniem i prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości.

- Miał trochę kłopotów, bo jako nastolatek też zetknął się z takimi nastolatkami i to się ciągnęło za nim – twierdzi matka Marcina W.

- Dwa lata temu ta sama Zizi też trafiła na Uniwersytet Przyrodniczy, ale na wydział chirurgii z ranami ciętymi. Ten pies ma pięć lat, a już tyle przeszedł – wskazuje Norbert Ziemlicki.

- Wtedy jakoś chyba się pokłóciliśmy i ja się wyprowadziłam. Przychodziłam zobaczyć, co w mieszkaniu się dzieje. Zobaczyłam, że pies ma rozciętą szyję, na tyle głęboko, że musieli go później uśpić, żeby zszyć – przywołuje pani Justyna.

Czy kobieta złożyła wówczas zawiadomienie na policję?

- To było słowo przeciwko słowu. On mówił, że byli na spacerze i pies się gryzł z innym psem. A ja mówiłam swoją wersję. Nic nie udało się udowodnić.

- Dwa lata temu skrzywdził Zizi raz, teraz drugi raz. A co by było dalej, gdyby nie wyszło to na światło dzienne? Tego psa już pewnie by nie było. Sprawca jest na wolności, chodzi sobie swobodnie. Policja do dzisiaj się do nas nie odezwała. Nie wiemy, co dalej – podkreśla Ziemlicki.

„Policjanci prowadzą czynności”

Obrońcy zwierząt mieli prawo być zaniepokojeni działaniami policji, bo mijały kolejne tygodnie od zdarzenia, a Marcin W. nie został nawet przesłuchany.

- Policjanci cały czas prowadzą czynności procesowe w związku z tym zdarzeniem – twierdzi sierż. sztab. Krzysztof Marcjan z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.

Czy policja nie działa opieszale?

- Czynności cały czas są w toku. Policjanci z komisariatu Wrocław-Rakowiec prowadzą działania mające na celu ustalenie wszystkich szczegółów dotyczących tego zdarzenia – powtarza sierż. sztab. Marcjan.

„Tak mógł postąpić tylko kat”

- Jak można z zimną krwią złapać psa i wcisnąć mu do pyska butelkę ze środkiem do czyszczenia toalety? Tak mógł postąpić tylko kat – uważa Ziemlicki.

Suczka Zizi znalazła się pod całodobową opieką weterynaryjną.

- Wróci do zdrowia, ale ciężko powiedzieć, czy będzie to pełne zdrowie. Może mieć trudność z jedzeniem. Może dożywotnio wymagać specjalnej diety. Ale sam przełyk i jama ustna goją się świetnie. Myślę, że ten pies będzie mógł normalnie funkcjonować. To gojenie postępuje bardzo szybko, pewnie dlatego, że ten pies ma wolę życia – przypuszcza lek. wet. Grzegorz Dziwak.

- Jeżeli Zizi wytrwa, to będziemy chcieli znaleźć jej dom. Dom, gdzie już nigdy nie zostanie skrzywdzona, nie zostanie zbita, kopnięta, uderzona i nigdy jej nic nie zabraknie. Musimy też walczyć o sprawiedliwość dla oprawcy, aby został ukarany za ten czyn – kwituje Norbert Ziemlicki.

Marcin W. został zatrzymany. Usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Nie przyznał się jednak do winy. Sąd podjął decyzję o aresztowaniu mężczyzny na dwa miesiące.

podziel się:

Pozostałe wiadomości