Widok zniszczonych maszyn jest wprost przerażający: niektóre wyglądają, jak ostrzelane z karabinu maszynowego. - Przypuszczam że te podpalenia są na tle wycinki dębów. Zeznawaliśmy w sądzie, jako świadkowie w tej sprawie. Dzień wcześniej nastąpiło podpalenie – mówi Eugeniusz Torczyło z Promexu. W ciągu kilku ostatnich miesięcy w firmie czterokrotnie ktoś podkładał ogień. Spalono nowoczesny kombajn, siewnik. Próbowano puścić z dymem magazyn z nawozami, oraz oborę ze 120 krowami. - Straciliśmy już mnóstwo pieniędzy. Ponad mln zł! Nie wiem, jak się podniesiemy – mówi Wiesław Walczak z Promexu. Właściciele firmy nie mają wątpliwości: to odwet za ich protest i składanie zeznań w procesie dotyczącym nielegalnej wycinki drzew i lasu w Rożnowie. Ogromnych strat doznał też ekolog, Adam Ulbrych, którego poprosili o pomoc. Mężczyźnie spłonął dom. – Dostałem też sms-y, że zostanę spalony i zabity i mam się stąd wynosić – dodaje Ulbrych, który od 15 lat prowadzi na terenie gminy Wołczyn użytek ekologiczny Rozalia. Mężczyzna zainteresował się wycinką drzew i lasu w Rożnowie oraz złożył doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Podpalenie jego domu miało miejsce w przeddzień przesłuchania w prokuraturze. Do dziś nie znaleziono sprawcy. Do prokuratury w Kluczborku wpływały tymczasem kolejne zawiadomienia o podpaleniach, pogróżkach i masowej wycince drzew na terenie Rożnowa.
Jaki jest związek między falą podpaleń a wycinką drzew?
- Ten związek jest badany w ramach śledztwa. Jedna z wersji jest taka, że jest to jakiś odwet za to, że były zgłaszane przypadki wycinki drzew. Są pewne przypuszczenia, poszlaki. Ale nie jest to pewnik! – podkreśla Henryk Nowicki z Prokuratury Rejonowej w Kluczborku.
Wszystko zaczęło się od legalnej wycinki drzew. W 2013 roku rolnik z Wielkopolski Stanisław J. kupił ziemie w Rożnowie i Komorznie. Uzyskał zgodę na wycinkę 128 drzew w Rożnowie. Podczas wycinki, Stanisława J. nikt nie widział, na miejscu pojawiał się jego zięć Michał A. - przedsiębiorca i właściciel fabryki mebli. Na pola wjechał ciężki sprzęt, prace przebiegały bardzo szybko, a w ich efekcie wycięto dużo więcej drzew niż zezwolili urzędnicy. - Nie mogę traktować każdego wnioskodawcy, jako potencjalnego przestępcę! My przyjmujemy, że wnioskodawca działa w dobrej wierze i gdyby tak było, to nie byłoby problemu – mówi burmistrz Wołczyna, Jan Leszek Wiącek.
Żeby ocenić skalę zniszczeń porównaliśmy zdjęcia z drona do map satelitarnych, na których doskonale widać okazałe drzewa. Widok jest porażający: zniknęło znacznie więcej drzew niż zawierało zezwolenie na wycinkę. Mowa o półhektarowym lesie! Sprawa znalazła finał w sądzie, który za nielegalny wyrąb skazał właściciela na karę tylko 5 tys. zł grzywny i zobowiązał go do odtworzenia drzewostanu w ciągu 3 lat.
Chcieliśmy porozmawiać z jego zięciem Michałem A.
- Na wszystko miałem pozwolenie! – zaklinał się. I przekonywał, że drzewo „zostało rozdane potrzebującym”. - Ja takich drzew u siebie w firmie nie używam – oświadczył Michał A.
Na łamach regionalnej gazety, która od początku opisuje wydarzenia w Rożnowie, doszło do kuriozalnej sytuacji: zdesperowany prezes Promexu przeprosił publicznie bandytów, którzy czterokrotnie podpalili jego firmę i obiecał, że nie będzie składał żadnych doniesień. - Publicznie przeprosiłem tego pana i poprosiłem, żeby jednak dał nam święty spokój – potwierdza Walczak.
W ubiegłym tygodniu, podczas wizyty w Opolu, o dramacie dowiedziała się premier Ewa Kopacz. Szefowa rządu obiecała osobiście porozmawiać z Komendantem Głównym Policji. Czy popełniono błędów podczas wydawania zgody na wycinkę drzew, ma również sprawdzić Najwyższa Izba Kontroli.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.