Konflikt zaczął się ponad rok temu od sprzeczki dzieci. W szkole doszło do incydentu - córka Beaty Szrepfer miała uderzyć i opluć koleżankę Weronikę. Taka jest wersja Weroniki Żyły i jej nauczycielki. Z kolei Beata Szrepfer twierdzi, że jej córka została pobita w piaskownicy. Dzieci miały jej wpychać piasek do ust. Matka w obronie córki, jak mówi, ”potrząsnęła” dziećmi, które zaatakowały jej córkę. Od tego czasu trwa wojna między Beatą Szrepfer a mieszkańcami osiedla. Oskarżają się wzajemnie o prześladowanie dzieci, a nawet o nastawanie na życie. Jedna z sąsiadek Beaty Szrepfer mówi, że ta nasłała bandytów, którzy pobili jej męża. Konflikt stał się przedmiotem zainteresowania prokuratury, ale ta ma trudności z ustaleniem, kto w nim jest stroną atakującą, a kto atakowanym. Reporterzy UWAGI! dotarli do byłych sąsiadów pani Beaty, mieszkańców innego osiedla, w którym wcześniej mieszkała. - Kojarzę ją – mówi jedna z byłych sąsiadek Beaty Szrepfer. – My wszyscy mamy dość całej tej rodziny, która tu mieszkała. Miałam z nią sprawę w kolegium o wyzywanie. To, co ona wyprawiała, to się w głowie nie mieści. Inna z byłych sąsiadek również miała problemy z panią Beatą. – Myśmy nawet na balkon nie wychodzili – mówi kobieta. – Kiedyś z mężem szliśmy po schodach z walizkami, to zrzuciła mnie z tych schodów. Przez okno rzuciła we mnie jajkiem, właśnie pani Beata. Potem słyszała chyba, ze dzwonię na policję i też zadzwoniła. Powiedziała, ze oblałam jej pościel jakimś rozpuszczalnikiem. Zrobiła to, żeby winę zwalić na mnie. Ona jest niebezpieczna. Mówiła, że nas stąd w workach foliowych wyniosą. Byli sąsiedzi pani Beaty nie pozostawiają na niej suchej nitki. - To są ludzie nie do życia – mówi jedna z kobiet. – Ich trzeba wywieźć na drugi koniec świata, żeby nie mieli kontaktu z innymi. Mieszkam tu 24 lata i jeszcze czegoś takiego nie widziałam. W czwartkowy wieczór w obecności ekipy UWAGI! doszło do konfrontacji Beaty Szrepfer i mieszkańców osiedla. Pani Beata z córką i matką stały na balkonie, na dole zgromadziła się spora grupa mieszkańców. Próba nawiązania dialogu, zainicjowana przez reporterów, nie udała się - obie zwalczające się strony wyraziście, podniesionym głosem zapewniły się o swojej wzajemnej niechęci. Zaproszone mediatorki zaproponowały spotkanie na neutralnym gruncie, poza osiedlem, bez dziennikarzy. Atmosfera w chwili, gdy ekipa UWAGI! opuszczała częstochowskie osiedle nie zwiastowała jednak nadziei na rychłe porozumienie stron. Czytaj również:Dziecięce konflikty, dorosłe awantury Awantura o sąsiada