Roztopy zamieniały strumyki w rwące potoki. Miasto najpierw zostało zalane przez rzekę Groblicę, a potem Drwęcę. W powodzi, która trwała zaledwie kilkadziesiąt godzin, ucierpiało wiele rodzin. Woda zabrała im nie tylko dorobek życia, ale i nadzieję na spokojne spędzenie świąt. - Pierwsza woda pojawiła się 17 marca bardzo wcześnie rano – mówi Maria Krezymon. –Nic nie wskazywało na to, że woda się tak rozleje. - Dowiedziałam się w pracy o nadejściu jakiejś fali – wspomina Bożena Macyra. – Zwolniłam się z pracy i poszłam do domu. Weszłam jeszcze suchą stopą. Dzieci i babcia byli przerażeni. Widzieliśmy jak poziom wody wokół domu się podnosi. Woda zaczęła przeciekać do piwnicy, patrzyliśmy, jak zalewa po kolei wszystkie pokoje. W powodzi ucierpiały również zwierzęta. Rodzina Beaty Kołakowskiej straciła w blisko połowę inwentarza. – Woda zalał nam króliki - mówi. - Kozy udało się ocalić w ostatniej chwili. Dzieci widząc to strasznie płakały. Do dzisiaj najmłodszy synek budzi się z płaczem, bo śni mu się, że zaleje go woda. Wiele rodzin z Nowego Miasta Lubawskiego nie spędzi świąt we własnych domach. - Całkowicie zapomniałam o świętach – ze łzami w oczach opowiada Dorota Krzemieniowska. – Córka szukała zajączka i prezentów. Tłumaczyłam jej, ze do nas w tym roku zajączek nie przyjdzie, a ona na to, że może jednak będzie nas szukał, dojdzie do cioci i coś nam przyniesie. Czytaj jeszcze:Wielkanoc na Spitsbergenie! Święta polityków