Zamordować chciał ją własny wnuk

TVN UWAGA! 4166447
TVN UWAGA! 206988
Pani Barbara poświęciła swojemu wnukowi kilkadziesiąt lat życia: wychowywała go jak własne dziecko, utrzymywała i wspierała na życiowych zakrętach. - Kochała go nad życie, a on wyrządził jej największą krzywdę - mówi młodszy wnuk kobiety, Mateusz. Kilka tygodni temu kobieta cudem uniknęła śmierci z rąk pijanego Rafała. Mężczyzna zaatakował ją nożem w mieszkaniu, w którym żyli razem od ponad 30 lat.

O tej tragedii poinformował nas właśnie młodszy wnuk pani Barbary. - Babcia na pewno jest wyniszczona. Zawsze, jak do niej jeżdżę, widać na niej tą starość. Człowiek chciałby jej pomóc, a nie może. Po prostu nie wiem, jak - płacze w drodze do Stalowej Woli mężczyzna.

Plamy na ścianach

Mimo że od tamtego koszmarnego, wieczoru minęło już sporo czasu, ze ścian nikt nie zmył jeszcze plam z krwi. - Usiadł babci na klatce piersiowej i zaczął ciąć ją nożem. Ona próbowała się ratować. Sama zadzwoniła na policję - opowiada Mateusz.

Pani Barbara cudem wydostała się z pokoju, w którym wnuk usiłował odebrać jej życie. Wcześniej Rafał G. zdążył zadać jej kilka ciosów nożem. Celował w klatkę piersiową. Śledczy postawili mu zarzut usiłowania dokonania zabójstwa i spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Wnuk pani Barbary przyznał się. - Ale nie był w stanie logicznie wytłumaczyć swojego zachowania - podkreśla Piotr Walkowicz, zastępca prokuratora rejonowego w Stalowej Woli.

Zastępowała mu rodziców

Pani Barbara była dla Rafała najbliższą rodziną, zastąpiła mu matkę i ojca. 34-letnim dziś mężczyzną opiekowała się od momentu, gdy - jako dwuletnie dziecko - został odebrany matce borykającej się z poważnymi problemami z alkoholem. - Poświęciła mu cały ten czas! Po prostu dała mu swoją miłość - mówi Mateusz.

Tymczasem Rafał bardzo szybko, bo już w szkole podstawowej, zaczął sprawiać poważne problemy. - Wagarował, pił alkohol, wąchał kleje - wylicza Mateusz. - I rozrabiał. Miał taki incydent, że pobił, czy też zaatakował nożem, inne dziecko. Trafił wtedy do poprawczaka, ale niczego go to nie nauczyło - wspomina sąsiadka, która zna Rafała od dziecka. - To był lump, pijak. Nigdy nigdzie nie pracował - dodaje stanowczo kolejny sąsiad, Stanisław Madej.

"Tłumaczyła go"

Rafał G. od lat miał poważne problemy z alkoholem i prawem. Dwa razy usłyszał wyrok za rozboje. W 2003 roku trafił do więzienia, z którego wyszedł 6 lat później. - Babcia była w stosunku do niego bardzo pobłażliwa. Nieraz było tak, że dzwoniłem, a ona podkreślała, że Rafał nie pije drugi, czy trzeci dzień i nawet posprzątał jej pokój. Tłumaczyła go - wspomina Mateusz.

To nie była jednak ślepa miłość. Pani Barbara prosiła o pomoc. To ona wzywała do mieszkania policję, która pojawiała się tu bardzo często, bo aż osiem razy w okresie od czerwca 2015 roku do tragicznego dnia, w którym wnuk usiłował zabić kobietę. - Najczęstszą przyczyną były awantury domowe z wnuczkiem, który był pod wpływem alkoholu - mówi Andrzej Walczyna, rzecznik KPP w Stalowej Woli.

Od listopada ubiegłego roku rodzina miała też założoną niebieską kartę. I to już po raz drugi. Za pierwszym razem została ona zamknięta, ponieważ uznano, że rodzina wyszła z problemów.

Powinien być na leczeniu

W przypadku przemocy domowej, prawo daje możliwość eksmitowania z lokalu sprawcy przemocy. Dlaczego pracownicy socjalni nie skorzystali z tej możliwości? - Takie sytuacje musiałyby być zainicjowane przez rodzinę. My jak najbardziej byliśmy gotowi do pomocy, ale nasza rola była wspierająca - słyszymy od rzeczniczki MOPS w Stalowej Woli, Beaty Bołoz.

Tymczasem nie kto inny, a właśnie pani Barbara złożyła pierwszy wniosek o skierowanie wnuka na przymusowe leczenie z uzależnienia! Mężczyzna trafił na nie w 2013 roku, ale po kilku miesiącach uciekł.

Drugi raz sąd wysłał Rafała G. na odwyk w ubiegłym roku. 16 czerwca mężczyzna powinien być w szpitalu. Gdyby tam trafił nie doszłoby do tragedii. Dlaczego na terapię nie doprowadziła go tam policja? - Na obecnym etapie nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Nie mam wiedzy z tego zakresu - asekuruje się rzecznik KPP w Stalowej Woli, Andrzej Walczyna.

Nie zastali go w domu

Od Grzegorza Wolaka, wiceprezesa sądu rejonowego w Stalowej Woli, dowiadujemy się, że policjanci, owszem, przyszli po Rafała G., ale nie doprowadzili go na odwyk, bo... nie zastali go w mieszkaniu. - Będę chciał zagwarantować babci pomoc. Na pewno potrzebna jest opiekunka, która będzie do niej przychodziła, gotowała. Być może konieczne będzie też wsparcie psychologa, czy też terapia. Osoba, którą kochała nad życie, wyrządziła jej największą krzywdę - podkreśla Mateusz.

Pani Barbara wyszła już ze szpitala. Dochodzi do siebie w tym samym mieszkaniu, w którym została zaatakowana. Rafał G. został aresztowany na trzy miesiące.

podziel się:

Pozostałe wiadomości