Sześćdziesięcioletni Józef C. był recydywistą, który ponad połowę swojego życia spędził za kratami. - Miał krótkie wyroki. Dwa, trzy lata. Zawsze za to samo. Za znęcanie się – mówi Michał Pasłowski, dyrektor Zakładu Karnego w Kamińsku. Po wyjściu z więzienia wracał do rodzinnej wsi, Włodowa i terroryzował mieszkańców. - Siedziałam w kuchni. Było koło godziny 17. Myślałam, że to mąż z pracy wraca. A to on wpadł do domu. Zaczął trzaskać drzwiami od kuchni. Krzyczał, że mnie zabije. Że pójdzie siedzieć, ale mnie zabije – wspomina sąsiadka Józefa C. ---obrazek _i/posterunek.jpg|prawo|Posterunek był zamknięty--- - Przyszedł i zażądał ode mnie wina. Odmówiłam. Dobrze, że się odchyliłam, bo dostałam z główki. To był człowiek dobrze obeznany z prawem. On wiedział, kiedy może mnie wyzywać, kiedy nie ma świadków – mówi inna mieszkanka wsi. Bezpiecznie nie mogła się czuć także konkubina, dzieci i siostra mężczyzny. - Bił mnie. Leżałam w szpitalu tak potłuczona, że na oczy nie widziałam. Uderzył mnie w głowę rączką od śrubokręta. Nawet dzieciom groził nożem – opowiada konkubina. - Pokazał mi nóż i powiedział, że mnie zarżnie – dodaje wnuk konkubiny. Feralnego dnia Józef C. biegał po wsi z tasakiem. Ranił jedną osobę. Mieszkańcy zadzwonili po policję. Nie mogli jednak liczyć na ich pomoc, gdyż posterunek w weekendy jest nieczynny. O pomoc poproszono więc inny posterunek. Gdy jednak policjanci nie pojawili się we wsi, bezradni mieszkańcy sami wymierzyli sprawiedliwość. ---obrazek _i/mieszkancy.jpg|prawo|Mieszkańcy uważają zabójców za bohaterów--- - Część mieszkańców podjęła pościg za Józefem C. dwoma samochodami. Gdy mężczyzna skręcił w łąki, zatrzymali pojazdy i wybiegli za nim. Po osaczeniu go w krzakach zadano mu szereg ciosów, w tym również metalowymi łopatami. Gdy sprawcy oddalili się z miejsca zdarzenia, przybyli dwaj następni mężczyźni z dębowymi kołkami. Zadali nimi uderzenia w głowę – powiedział Krzysztof Stodolny z Prokuratury Rejonowej w Olsztynie. Józef C. został zabity. Siedmiu mieszkańców trafiło do aresztu pod zarzutem zabójstwa. Mimo to wieś uważa ich za bohaterów. - Zebraliśmy się tutaj, żeby bronić tych chłopaków. Oni nawet godziny nie powinni siedzieć. Policja nie dotarła na czas – mówi jedna z mieszkanek Włodowa. - Wychodził z więzienia i puszczali go w nasze społeczeństwo, żebyśmy sobie z nimi radzili. Żądamy sprawiedliwego procesu – mówi Wiesława Przerwa. Mieszkańcy Włodowa sprzeciwiają się nawet pochówkowi Józefa C. na wiejskim cmentarzu. - Nie będziemy chować takiego zbója na naszym cmentarzu – krzyczeli. Zbierają także pieniądze na adwokata. Za zebrane w ten sposób fundusze ma bronić mężczyzn, którzy dokonali samosądu.