- Wejdziecie tu po moim trupie! - krzyczał do policjantów dziadek bezprawnie przetrzymujący wnuczki. Kłopoty w domu państwa K. zaczęły się w marcu, kiedy Robert odszedł od rodziny i zamieszkał ze swoimi rodzicami. Od tego czasu nachodził swoją żonę Agnieszkę i żądał oddania mu dzieci: trzyletniej Natalii i dwuletniej Nikoli. Padały groźby – również ze strony teścia. Gdy zastraszenie kobiety nie powiodło się, na początku czerwca Robert zdecydował, że uprowadzi córki. Porwał je, gdy były z matką na spacerze. Nie poinformował żony o tym, gdzie przebywają dzieci. Zrozpaczona kobieta szukała córek wszędzie. - Ona sama oddała mi dzieci – twierdził potem Robert. Decyzję w sprawie Natalii i Nikoli sąd podjął już dawno. 21 czerwca powierzył opiekę nad dziewczynkami matce. Robert K. jednak się tym nie przejął i nadal przetrzymywał córki. Pod koniec listopada policja podjęła interwencję. Grupy szturmowe zjawiły się przed domem teściów pani Agnieszki. Jej teść wyszedł na balkon z siekierą. Policjanci musieli wkroczyć do akcji.